1 czerwca 2013

Burgundia – smak historii

(Katedra pw. św. Łazarza w Autun. Fot. Arco Images/Forum)

Burgundzka ziemia, przechowując liczne ślady minionych epok, chętnie opowiada swe dzieje każdemu, kto przemierza jej cudownie zielone doliny i miasta tworzone przez kolejne warstwy zabudowy. Oferuje gościowi pasjonującą podróż od prehistorii przez okres romański po dziś dzień, śladami tego, co było i wciąż jest bardzo żywe.

 

W XIII wieku kronikarz Wilhelm Bretończyk wołał: Jakże żyzna to ziemia! Niemal każdy zakątek Burgundii obfituje w bogactwa. Wrażenie to do dzisiaj nie straciło wiele na aktualności – pośród gęstych, rozświetlonych lasów i bezkresnej zieleni pastwisk pełnych bydła i trzody ciągną się szpalery winnej latorośli, a łagodnie pochyłe wzgórza nadają rytm podróży w głąb natury, historii i sztuki zanurzonych w sercu Europy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wspólna mowa architektury

 

Ziemia burgundzka stanowiła przedmiot sporów już od czasów prehistorycznych, o czym świadczy wiele znalezisk przechowywanych dzisiaj w miejskich muzeach archeologicznych. W czasach historycznych osiedlili się tam Celtowie, a w pierwszym wieku przed narodzeniem Chrystusa Rzymianie wydarli Burgundię Wercyngetoryksowi, pozostawiając nam niezliczone ślady wspaniałej cywilizacji.

 

Od czasów rzymskich najważniejszą gałęzią gospodarki stała się uprawa winnic. Handlowano także żelazem, solą, powrozami, wełną i wyszywanymi tkaninami, dzięki czemu region stał się żywym, a przede wszystkim bogatym skrzyżowaniem dróg wymiany towarowej z sąsiednimi terytoriami.

 

Oblicze regionu na zawsze zmieniła romańska architektura monastyczna – jego fascynujący wdzięk jest wciąż niejako zawieszony między sacrum a profanum, między miejscami medytacji i modlitwy a przepychem dworu książęcego, kolebką międzynarodowego gotyku.

 

Jednym z pierwszych ośrodków, jakie napotykamy posuwając się z południa Burgundii na północ, jest położone nad rzeką Saoną miasto Mâcon. Niegdyś cieszyło się ono ważnym położeniem strategicznym, kontrolując jedyną drogę łączącą Lyon z pozostałą częścią regionu. Od III wieku było również ważnym portem rzecznym. Starożytna katedra pod wezwaniem św. Wincentego w Mâcon dostarcza znakomitego przykładu dla zrozumienia zachodzącej w regionie na przestrzeni wieków ewolucji architektury. Przyglądając się bowiem nielicznym zachowanym fragmentom budynku bez trudu można rozróżnić poszczególne okresy jego żywota – od stylu romańskiego z XI wieku po górną część wież zbudowaną między XIV i XV wiekiem, utrzymaną w lżejszych i bardziej wyrazistych formach.

 

Niemal wszystkie budowle religijne napotykane w podróży po Burgundii charakteryzują się podobnym nawarstwieniem form i kultur architektonicznych, od wczesnego średniowiecza po odrodzenie. Bazylika Najświętszego Serca Jezusowego w Paray-le-Monial, katedra w Autun, gdzie zachowały się ślady kultu Łazarza (wedle tradycji bowiem Łazarz i Maria Magdalena zmarli właśnie w tym regionie), kościoły Notre-Dame i św. Benignusa w Dijon, a jeszcze dalej na północ katedra w Troyes (to wprawdzie już Szampania, ale zjawisko to samo) znakomicie ilustrują splot odniesień stylistycznych łączący architektoniczne struktury Burgundii, który doprowadził do powstania wspólnej i nieprzerwanie wykwintnej mowy architektonicznej.

Inny tego przykład stanowi katedra św. Jana w leżącym tuż za granicą regionu Lyonie. Trzon katedry stanowi konstrukcja romańska – według niektórych badań pochodzenia lombardzkiego – dookoła której rozrosły się coraz dojrzalsze elementy konstrukcyjne. Splot wzajemnie przenikających się elementów to najbardziej charakterystyczna cecha tego zabytku – jednego z najbardziej kompletnych i najciekawszych dla zrozumienia czterech wieków historii sztuki.

 

Od Cluny do klasztorów cysterskich

 

U progu roku tysięcznego książę Wilhelm z Akwitanii, będący też hrabią Mâcon, ofiarował teren Cluny wzdłuż rzeczki Grosse na siedzibę nowego benedyktyńskiego ośrodka monastycznego (akt fundacyjny podpisano 11 września 910 roku). Pierwsza wspólnota, złożona zaledwie z tuzina mnichów, z czasem się rozrosła i w roku 981 opactwo otworzyło nowy kompleks monastyczny (tzw. Cluny II), a później, w roku 1088, za rządów opata św. Hugona z Cluny, zwanego Wielkim, rozpoczęto prace nad Cluny III (trzeci kompleks został konsekrowany w 1130 roku przez papieża Innocentego II).

 

Była to tak zwana maior ecclesia, arcydzieło sztuki romańskiej, największe sanktuarium świata chrześcijańskiego aż do czasu odbudowy rzymskiej bazyliki św. Piotra w XVI wieku. Zachodnie i wschodnie wpływy wyznaczały plan, łączący silne scentralizowanie z majestatycznymi, mierzącymi trzydzieści metrów wysokości, nawami. Wszystkie pokrycia były łukowe; wystrój wnętrza wzbogacało około tysiąca dwustu kapiteli, a także freski i imponujące witraże. Wspaniałe freski (datowane na lata 1109-1112), namalowane prawdopodobnie przez przedstawicieli tej samej szkoły, która działała w Cluny, nadal można oglądać w uroczej kaplicy w Berzé-la-Ville, tonącej w wiejskiej zieleni posiadłości opactwa, gdzie – jak mówi tradycja – ostatnie lata życia spędził św. Hugo z Cluny.

 

Zgodnie z kluniackim sposobem myślenia, miejsce modlitwy powinno być tak piękne, żeby zapierało dech w piersiach i umożliwiało wiernemu przeżycie doświadczenia transcendencji. Kościół staje się zatem przedsionkiem aniołów, pomagającym zbliżyć się do Boga podczas modlitwy.

 

Z innych założeń wyszła reforma w obrębie zakonu benedyktyńskiego, rozwinięta w opactwie Cîteaux, założonym w roku 1098 na południe od Dijon przez Stefana Hardinga i Roberta z Molesme. Ruch, znany jako cysterski (nazwa pochodzi właśnie od Cîteaux), głosił i wprowadzał w życie powrót do źródeł oraz do pierwotnej czystości reguły benedyktyńskiej.

 

Z codziennego życia mnichów, jak również z form artystycznych usunięto wszelką przesadę. Stąd i architektura została radykalnie zmieniona w duchu większej prostoty. Nadmierna wybujałość wystroju odrywa wszak człowieka od modlitwy, natomiast powrót do stylizowanych i symbolicznych starodawnych form sprzyja skupieniu i medytacji.

 

Chociaż rewolucja francuska systematycznie niszczyła dzieła sakralne (opactwo Cluny zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią), a w szale destrukcji posuwano się wręcz do dokładnego usuwania ostrymi narzędziami rzeźb z kościelnych portali, w Burgundii do dziś można oglądać sporą część najważniejszych budowli cysterskich, jak chociażby bazylikę w Vézelay, gdzie św. Bernard nawoływał do drugiej wyprawy krzyżowej, opactwo w Pontigny, ufundowane w roku 1114 na terenach ofiarowanych przez Stefana Hardinga czy założone rok później Clairvaux, dziś funkcjonujące w charakterze więzienia o najsurowszym rygorze we Francji, no i wreszcie powstałe w roku 1119 wspaniałe opactwo Fontenay (obecnie w rękach prywatnych).

 

W miejscu takim, jak to, zadumę, w jaką wprawia obcowanie z zabytkami, które oparły się działaniu czasu i niszczycielskich ideologii przerywa – powracająca niczym zamarły dawno dźwięk dzwonu zwołującego na nieodprawianą od wieków liturgię godzin – myśl wypowiedziana na kartach znanej pracy Lost Kingdom of Burgundy przez Roberta J. Caseya: Dawna Burgundia była czymś całkowicie odmiennym od Francji, w której się zawierała. To swoista Atlantyda zatapiana kolejnymi falami przypływu, wciąż nowych i nowych ludów.

 

Michela Gianfranceschi

 

Artykuł ukazał się w 18. numerze dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.

 

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram