11 kwietnia 2016

Mołdawski papierek lakmusowy

(fot. Jan Bereza)

Wiadomości, jakie docierają ostatnio z Mołdawii, komponują się z postępującym zaostrzaniem się stosunków pomiędzy Rosją a Zachodem. Mołdawia stanowi jeden z istotnych obszarów odradzania się atmosfery „zimnej wojny”, a relacje sił politycznych w tej republice tylko utrwalają stan niepokoju. Wydarzenia w Kiszyniowie i kolejne przesilenia polityczne będą miały z pewnością wpływ na dalsze relacje Rosji z UE i USA.

 

Republika Mołdawska to jaskrawy przykład spadku po podziale Europy na część postkomunistyczną i niekomunistyczną. Spadku dalekiego od uregulowania zarówno spraw wewnętrznych, jak i walki o polityczne wpływy na Bałkanach silnych tego świata. Źródeł takiego stanu szukać można głęboko w historii, ale współczesne problemy wynikają przede wszystkim z usankcjonowania po II wojnie światowej podziału Europy na strefy wpływów dwu bloków polityczno – militarnych oraz braku realnych reform gospodarczych i społecznych, w szczególności w krajach postsowieckich. To co dzieje się od lat w Mołdawii jest tylko papierkiem lakmusowym mniej lub bardziej ujawnionych problemów państw targanych politycznymi waśniami wewnętrznymi, ku radości dużych graczy politycznych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Podziały i konflikty z mocarstwami w tle

 

Pokłosie podziału środkowej Europy przez Ribbentropa i Mołotowa owocuje do dzisiaj także w Mołdawii. Stanowiąca przed II wojną światową część państwa Rumuńskiego Besarabia po upadku III Rzeszy została ogłoszona jedną z republik sowieckich – Mołdawską Socjalistyczną Republikę Radziecką, wzmocnioną o część terytorium utworzonej przez Sowietów rachitycznej republiki o nazwie Mołdawska Autonomiczna Socjalistyczna Republika Radziecka (istniejącej w latach 1924 – 1940, w ramach Ukraińskiej SRR, ze stolicą w „okupowanym przez Rumunię Kiszyniowie”). Stworzenie w okresie międzywojennym Mołdawskiej ASRR, zamieszkanej głównie przez narody słowiańskie, miało na celu przede wszystkim podkreślenie zainteresowania państwa sowieckiego tym rejonem strategicznym, do prowadzenia polityki na Bałkanach.

 

Rozpad Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich przyniósł niepodległość Mołdawii ogłoszoną 23 maja 1990 roku, najpierw jednak w ramach luźnej konfederacji – Wspólnoty Niepodległych Państw. Wyjście Mołdawii ze Związku Sowieckiego i obawy narodów słowiańskich mieszkających w części Mołdawii po lewej stronie Dniestru (stanowią ok. 60 proc. populacji) o przyszłe forsowanie złączenia się z Rumunią oraz faworyzowanie języka mołdawskiego, spowodowały oddzielenie się Naddniestrza od Mołdawii (2 września 1990 r.). Wybuchła wojna domowa między podzielnymi częściami Republiki Mołdawskiej.

 

Zakończenie działań wojennych wiązało się z usankcjonowaniem pobytu grupy wojsk Federacji Rosyjskiej w garnizonach Naddniestrza, liczącej niespełna 2 tys. żołnierzy – formalnie w celu zabezpieczenia ogromnych posowieckich składów amunicji, realnie – jako gwarancja zachowania odrębności Naddniestrza od Mołdawii. Wobec konfliktu we wschodniej Ukrainie władze Ukrainy i Mołdawii zablokowały Naddniestrze, utrudniając tym samym wymianę wojsk rosyjskich w tym kraju.

 

Unia Europejska jako przykrywka rządu

 

Obrany kilkanaście lat temu prozachodni kurs władz w Kiszyniowie cieszy Zachód i niepokoi Rosję, która „wyjście” na Bałkany zawsze postrzegała jako klucz do zaistnienia w basenie Morza Śródziemnego. W ciągu tego okresu okazało się, że prozachodniość istnieje raczej tylko w sferze deklaracji, a rysowaną na Zachodzie przez obóz rządzący alternatywą mają być siły prorosyjskie, dzisiaj w opozycji. Te dążenia nie mogą być zaakceptowane przez kraje Zachodu, które wspierają Republikę Mołdawską, nie oglądając się na brak reform strukturalnych, silne skorumpowanie władz i rozgrywki polityczne, łamiące reguły państwa demokratycznego. Obawa przed Rosją wydaje się być silniejsza niż wola budowy stabilnego ekonomicznie i politycznie państwa mołdawskiego.

 

Proeuropejskość (w sferze werbalnej) partii rządzących przez długi czas była wykorzystywana przez polityków w celu przedstawiania każdej krytyki władzy państwowej jako działania prorosyjskie i antydemokratyczne. W rzeczywistości siłom rządzącym zależało na utrzymaniu władzy skupionej de facto w rękach dwóch oligarchów Vlada Filata i Vlada Plahotniuca – konkurujących ze sobą o wpływy w polityce i biznesie, ale w razie zagrożenia przez antysystemowe siły, nawet dopiero raczkujące, potrafiących się ze sobą porozumieć i cementować istniejący układy dominacji.

 

Panowanie oligarchów nad 3,5 milionowym państwem nie jest niczym nowym, tak jak przymykanie oczu przez demokratyczny świat na praktyki budowania układów polityczno – biznesowych, ujawnianych przez mass media. Głośną sprawą w Mołdawii było podpisanie 4 września 2013 roku umowy dzierżawy jedynego międzynarodowego portu lotniczego Mołdawii w Kiszyniowie na 49 lat rosyjskiej firmie Avia – Invest. Kwintesencją takiego stanu była ujawniona w ubiegłym roku afera bankowa, w wyniku której z mołdawskiego systemu bankowego „wyparowało” 15 proc. PKB – około 1,5 miliarda dolarów.

 

Wypłynięcie tej afery na światło dzienne przelało czarę goryczy i tak cierpliwego społeczeństwa. Radykalizacja nastrojów doprowadziła obywateli Mołdawii do wyjścia na ulice w styczniu tego roku i antyrządowe protesty, które zostały ostro spacyfikowane przez siły bezpieczeństwa. Protesty na ulicach, spadek zaufania do elit politycznych, próby budowy nowych sił politycznych i pogarszająca się sytuacja ekonomiczna rodzin powodują, że trudno spodziewać się w najbliższych latach stabilizacji wewnątrz państwa mołdawskiego. Co więcej, jedna z recept zyskujących powoli popularność w społeczeństwie mołdawskim zakłada dużą zmianę granic w Europie powojennej – włączenie Mołdawii do Rumunii. A to może oznaczać już wylanie się konfliktu poza granice Republiki Mołdawskiej.

 

Wielka Rumunia a kwestia mołdawska

 

Koncepcja reintegracji  – jak się określa w Bukareszcie i w części wypowiedzi polityków mołdawskich włączenie Mołdawii do Rumunii – byłaby z pewnością na rękę siłom prozachodnim i pozwalała na wzmocnienie UE i NATO w tej części Europy. Dla Rumunów byłaby spełnieniem marzeń o odbudowie Wielkiej Rumunii, przynajmniej w granicach sprzed II wojny światowej.

 

Tracąc w jej czasie Siedmiogród na rzecz Węgier Rumuni – jako koalicjanci III Rzeszy – na otarcie łez dostali Besarabię, a nawet – przejściowo – Zadniestrze wraz z Odessą (obszar między Dniestrem a Bugiem – Bohem). Co prawda darowanie Rumunii przez Hitlera Odessy przypominało raczej darowanie Inflant przez Zagłobę, ale do dzisiaj podnoszone jest jako argument za przesunięciem rumuńskich granic na wschód nie tylko od granicznego dzisiaj Prutu, ale także za Dniestr, za którym zorganizowała się Republika Naddniestrzańska. Ta jednak mając silne wsparcie w Federacji Rosyjskiej może być elementem rozgrywanym przeciwko przesunięciu się wpływów NATO i UE na wschód.

 

Włączenie Mołdawii w granice Rumunii wiązałoby się w wzmocnieniem problemów z mniejszościami narodowymi, których i tak dzisiaj Rumunia ma dość dużo –  Nową i to silnie prorosyjską mniejszość w Mołdawii stanowią Gagauzi, zamieszkujący obecnie Mołdawię w ramach Terytorium Autonomicznego Gagauzji. Wraz z włączeniem Mołdawii do Rumunii, która i tak ma już u siebie ponad 10 proc. mniejszości narodowych, ten udział wzrósłby o szacowane na 25 – 35 proc. mniejszości nie-mołdawskich narodów żyjących dzisiaj w Republice Mołdawskiej.

 

Duże poparcie dla połączenia Mołdawii z Rumunią w tym ostatnim państwie może szybko stopnieć, gdy okaże się, że będąca jednym z biedniejszych państw Rumunia musi wspomagać finansowo i gospodarczo tereny Mołdawii, będącej statystycznie na końcu niepodległych państw Europy.

 

UE, Rosja czy własna droga?

 

Nadzieje części Mołdawian na rozwiązanie wewnętrznych konfliktów i kryzysu ekonomicznego poprzez połączenie się z Rumunią mogą okazać się bezpodstawne i ta grupa może szybko zmienić zdanie, gdy w ramach retorsji Rosja odeśle do Mołdawii około 700 tys. osób zatrudnionych w Federacji Rosyjskiej – od dużych miast, z Moskwą na czele, aż po Syberię. Czy cierpiąca na chorobę emigracyjną Rumunia będzie w stanie przyjąć taką rzeszę poszukujących pracy, skoro dzisiaj setki tysięcy, jeśli nie miliony Rumunów znalazło zatrudnienie na Zachodzie z braku perspektyw w swoim kraju?

 

Rodzą się więc pytania o wybór drogi do stabilizacji Mołdawii – w oparciu o jakie państwa i o jakie konkretne działania? Co daje dzisiaj Unia Europejska Mołdawii poza nadziejami na ekonomiczną poprawę ciężkiej sytuacji? Czy borykająca się deficytem finansów publicznych krajów członkowskich i narastającym problemem z imigrantami UE będzie w stanie przebić może niebogatą, ale konkretną ofertę Rosji. Rosja poza pracą, co prawda nie za euro lecz za ruble, daje wielu obywatelom dawnej ZSRS wspomnienie czasów, gdy państwo gwarantowało istnienie zakładów pracy, i równość w biedzie. Nie bez przyczyny Rosja zadeklarowała w styczniu tego roku obniżkę cen gazu dla Mołdawii, płacącej do tej pory jedną z najwyższych cen w Europie.

 

Dzisiejsze frustracje Mołdawian pogłębia nie tylko niski poziom życia, kiepski stan budynków i infrastruktury, nieuregulowanie gospodarowania środowiskiem naturalnym (dzikie wysypiska śmieci, brak kanalizacji itp.), ale przede wszystkim nierówności ekonomiczne. Rażą zwykłych ludzi doniesienia o wszechwładzy oligarchów, którzy w sytuacji braku potrzebnej do konkretnej decyzji liczby głosów parlamentarzystów są w stanie kupić głosy, wbrew podziałom politycznym i przynależności partyjnej. Podobno podczas wyborów premiera przez parlament jeden głos kosztował 200 – 300 tys. dolarów. Doniesienia prasowe o takiej praktyce wyprowadziła na ulice demonstrantów i zmusiła do interwencji prezydenta Nicolae Timofti, który odmówił zaprzysiężenia Vlada Plahotniuca – lidera Partii Demokratycznej. Na nic zdały się jednak zabiegi obywateli i prezydenta – w tydzień później szefem rządu został jego bliski współpracownik Pavel Filip.

 

Rządząca prodemokratyczna koalicja utrzymuje się przy władzy blokując powrót postkomunistów do rządów i uniemożliwiając powstanie nowych sił, którym i tak nie było łatwo z braku dostępu do takich źródeł finansowania, jakie mieli rządzący w różnych konfiguracjach „demokraci”. Czy wyborem Mołdawian będzie w najbliższym czasie jedyna znana alternatywa, czyli Partia Socjalistów lub Partia Komunistów, ewentualnie ich koalicja?

 

Powrót starego sentymentu za czasami komunizmu nie jest tak niemożliwy, jak w innych krajach postsowieckich. Przypominam sobie rozmowę w przededniu święta 1 maja w Bielcach, drugim co do wielkości mieście Mołdawii, kilka lat temu. Zaczepiony na głównym placu przed magistratem przez spacerującego emeryta rozpocząłem dyskusję o kierunku zmian w Polsce i Rumunii, które starszy pan uznał za zdradę szeroko rozumianego politycznie wschodu. Na moje pytanie skąd on sam pochodzi, odpowiedział, że jest Ukraińcem z Czerniowiec, a na moją ripostę, czemu chce decydować za Mołdawian odszedł, długo jeszcze złorzecząc na Zachód i polityków z Europy Środkowej.

 

Zastanawiając się nad wyborem zmian w Mołdawii trzeba jeszcze pamiętać o tym, że to kraj nie tylko niejednolity politycznie i rozwarstwiony ekonomicznie, ale także niejednorodny narodowo, nawet nie licząc Republiki Naddniestrzańskiej. Te podziały mogą się silniej ujawnić w przypadku braku powodzenia reform gospodarczych i dalszego cementowania układu politycznego w obecnym stanie. Brak głębokich reform może rodzić jeszcze większe zagrożenie powstawania nowych ognisk zapalnych, a wpływy sił zewnętrznych grożą wybuchem konfliktu – nawet w wymiarze militarnym.

 


Tekst i zdjęcie: Jan Bereza





Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie