Rebelianci seksualni i korporacyjni tytani maszerują ręka w rękę; rzeczywiście, są jednym i tym samym – zauważa redaktor naczelny „Catholic Herald” opisując nowojorską paradę środowisk homoseksualnych i ich sojuszników. Sohrab Ahmari wylicza zbieżne punkty w postawie bojowników przeciwko tradycyjnemu społeczeństwu oraz zarządców wielkich firm.
W tekście zatytułowanym „Nie powinniśmy być zaskoczeni, że korporacje przejęły Pride” publicysta konstatuje, iż „marsz dumy” homoseksualnej „doskonale wtopił się w otaczającą atmosferę oraz struktury hiper-skomercjalizowanej amerykańskiej megalopolis”. Krótko mówiąc, rewolucjoniści przeciwko rodzinie czują się już na nowojorskiej ulicy jak u siebie w domu.
Wesprzyj nas już teraz!
Według autora, ta rzeczywistość jest bolesna dla „najbardziej pobudzonej” części aktywistów LGBT, którzy nienawidzą korporacyjnego „tęczowego kapitalizmu”. Jednak – podkreśla Ahmari – „postulaty Pride dotyczące radykalnej autonomii seksualnej są doskonale dostosowane do kulturowych celów wielkich korporacji i liberalno-technokratycznego porządku”.
Ilustracją tego zjawiska był zaobserwowany na paradzie przez publicystę widok „młodych mężczyzn na rolkach w strojach, które niewiele pozostawiały wyobraźni; latynoskich drag queens machających do swoich poddanych z tyłu kabrioletów; młodej kobiety przebranej za kogoś w rodzaju bluźnierczego antypapieża, z głębokim dekoltem na sutannie i słowem aborcja wypisanym na mitrze”.
Całe to przedstawienie, jak pisze autor, było możliwe dzięki korporacji Johnson & Johnson, która zapewniła uczestnikom parady usługi tak zwanego didżeja. „Każdy konglomerat przemysłowy, każda firma świadcząca usługi finansowe, linia lotnicza i każdy gigantyczny sprzedawca pod słońcem sponsorował platformy”, które przemierzały miasto podczas marszu.
Nowojorska impreza nie jest już wyrazem buntu, w żaden sposób nie kłóci się z otoczeniem. Byłoby tak, gdyby cała reszta Manhattanu okazywała dystans albo wrogość. Jednak, opisuje Ahmari, całe miasto było usłane tęczami, każdy elegancki hotel zapewniał o swym „sojuszu” z ludźmi queer.
„Rebelianci seksualni i korporacyjni tytani maszerują ręka w rękę; rzeczywiście, są jednym i tym samym” – podsumowuje redaktor. Przypomina, że około 200 prezesów działających w Stanach korporacji podpisało się pod opublikowanym „New York Times” manifestem przeciwko aborcyjnym zakazom w Georgii i Alabamie. Z kolei menedżerowie korporacyjni w Irlandii naciskają na ciężarne pracownice by pozbyły się swoich dzieci jeśli chcą kontynuować kariery. To, oczywiście tylko wybrane przykłady.
„Okazało się, że wyzwolenie seksualne dało się łatwo uczynić towarem i kontrolować. Idealny podmiot korporacyjny jest rzeczywiście bezdzietny, niezwiązany, zawsze goni za seksualnymi nowinkami: młodzi bankierzy w mankini, fundusz hedgingowy machający tęczową flagą. Witamy w Pride” – podsumowuje Sohrab Ahmari.
Źródło: „The Catholic Herald”.
RoM