17 września 2015

Miłosierdzie to nie pobłażanie

(fot/ Dariusz A. Danek/Nowiny24/Forum)

Najpilniej potrzebna jest teraz pogłębiona katecheza przedślubna. Na naszych oczach objawiają się fatalne skutki opacznego rozumienia istoty małżeństwa, pojmowanego coraz powszechniej jako instytucja, której celem jest zapewnienie dobrego samopoczucia i komfortu a nie, jak zawsze uczył Kościół – płodna miłość.

 

W obliczu narastającego oporu wierzących pasterzy Kościoła, w przeddzień październikowej sesji synodu biskupów zwolennicy rozmywania katolickiej prawdy o małżeństwie zyskali nowy oręż. Ich aktualny scenariusz jest następujący: wprawdzie synod nic nie zmieni (w sensie deklaratywnym), gdy chodzi o nauczanie Kościoła w sprawie udzielania Komunii świętej osobom rozwiedzionym, ale w wyniku nowych regulacji narzuconych Kościołowi przez papieża (w tym przypadku tak podnoszona – również przez Franciszka – zasada kolegialności nie została wzięta pod uwagę) uzyskanie kanonicznego stwierdzenia nieważności małżeństwa nie będzie żadnym problemem. Okrężną drogą zostanie uzyskany ten sam cel: podważenie świętości i nierozerwalności sakramentu. Nie należy mieć złudzeń co do tego, że na przykład sądy biskupie w Niemczech ochoczo i systematycznie przystąpią do korzystania z zaoferowanej przez papieża „szybkiej ścieżki” stwierdzania nieważności małżeństw.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jak słusznie zauważa profesor Roberto de Mattei, mamy w tym przypadku z głęboką raną zadaną katolickiemu rozumieniu małżeństwa jako sakramentu. Kierunek wytyczony obecnie odchodzi od niego na rzecz tzw. prawa do szczęścia („ja też mam prawo do szczęścia, mam prawo ułożyć sobie życie na nowo”). Nowym regulacjom nie towarzyszy przecież polecenie obostrzenia kryterium dopuszczenia przez stosowne władze kościelne do zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Nie ma wskazania, na przykład, do wydłużenia kursów przedmałżeńskich czy też obowiązkowych konsultacji psychologicznych przed ślubem, skoro jedną z przyczyn już teraz toczącej się lawiny tzw. unieważnień jest „niedojrzałość psychiczna” współmałżonków.

 

A przecież tego właśnie – tj. pogłębionej katechezy przedślubnej – potrzeba teraz najpilniej. Na naszych oczach przecież widzimy fatalne skutki opacznego rozumienia istoty małżeństwa. W uzasadnieniu niedawnego orzeczenia (z czerwca 2015 r.) większości członków Sądu Najwyższego USA, które zalegalizowało w tym kraju tzw. małżeństwa jednopłciowe, pobrzmiewa idea, że celem małżeństwa jest zapewnienie współmałżonkom dobrego samopoczucia, komfortu psychicznego. Krótko mówiąc, małżeństwo jawi się jako jeden wielki feel good factor. A więc nie to, czego zawsze uczył Kościół – że celem małżeństwa jest płodna miłość. Teraz – jak uczy pięciu amerykańskich sędziów – istotą małżeństwa jest „wyrażanie własnej tożsamości (także tzw. tożsamości płciowej)”.

 

Z próbą narzucania takiej redefinicji małżeństwa mamy do czynienia obecnie w Kościele powszechnym. Do tego generalnie zmierzają wszystkie starania wpływowych niemieckich purpuratów, do tego dąży tzw. realistyczna teologia małżeństwa, której zastosowania domagają się kardynałowie Kasper, Marx et consortes.

 

Tym zabiegom towarzyszy zafałszowywanie czegoś tak cudownego jak Boże miłosierdzie. Najczęściej stosowaną dziś metodą jest zrównywanie go z pobłażaniem. Nigdy nie będzie zbyt często przypominać w tym kontekście słowa, które św. Jan Paweł II wypowiedział w 1980 roku do niemieckich biskupów zgromadzonych w Fuldzie:

 

„Wielu pragnęłoby uczestniczyć w życiu Kościoła, ale nie widzą związku między światem, w którym sami żyją a zasadami życia chrześcijańskiego. Uważa się, że Kościół tylko z powodu swej surowości trwa przy swoich normach i że sprzeciwia się miłosierdziu, które ukazał Jezus w Ewangelii. Nie dostrzega się twardych wymagań Jezusa, Jego słów: „Idź i nie grzesz więcej” (J 8, 11). Często odwołuje się w tych sprawach do własnego sumienia, zapominając, że sumienie jest okiem, które samo z siebie nie posiada światła, ale ma je wtedy jedynie, kiedy spogląda w prawdziwe Źródło Światła”.

 

Dzisiaj zwolennicy „nowej troski duszpasterskiej” próbują narzucić całemu Kościołowi dokładnie to, przed czym przestrzegał trzydzieści pięć lat temu święty papież.

 

Jest jeszcze inna, subtelniejsza metoda wywrócenia na opak pojęcia miłosierdzia. Polega na utożsamianiu miłosierdzia z kompromisem. Człowiek miłosierny to człowiek kompromisowy, a na pewno nie „rygorysta” – przekonują zwolennicy „miłosiernego” oddzielenia doktryny Kościoła od tzw. praktyki duszpasterskiej. Nie można jednak być miłosiernym w oderwaniu od prawdy. Nie można być jednocześnie miłosiernym i zakłamanym. Czy Chrystus, którego opuściło wielu uczniów z powodu Jego „twardych słów” o Eucharystii i który nie zdecydował się na odejście od swojego „rygoryzmu” i dostosowanie swojej nauki do wrażliwości współczesnego mu człowieka – czy On był wtedy niemiłosierny?

 

Podczas swojego wykładu w rzymskim Instytucie Jana Pawła II (30 maja 2015 r.) kardynał Robert Sarah zwrócił uwagę na to, że „nie jesteśmy precyzyjni w używaniu chrześcijańskiego słowa „miłosierdzie”. A bez jego wyjaśnienia, oszukujemy ludzi […]. Pan jest gotowy przebaczyć, ale jeśli powrócimy [do Niego] i jeśli żałujemy za nasze grzechy. Chrystus był miłosierny, ale potwierdził, że zerwanie małżeństwa jest cudzołóstwem. Nie możemy interpretować tych słów w inny sposób. To jest grzech a grzesznik bez pokuty nie może otrzymać Ciała Chrystusa”.

 

W ostatnich dniach słowo „miłosierdzie” jest z kolei używane jako uzasadnienie szerokiego otwarcia drzwi europejskich państw, domów rodzinnych, wspólnot religijnych na falę muzułmańskich imigrantów. Zawsze przy takich okazjach warto sobie przypomnieć, który to z apostołów pałał szczególną miłością do ubogich, tak wielką, że oburzał się na „marnowanie” drogocennego olejku wylewanego na stopy Pana.

 

Przypomnienie tym potrzebniejsze, że w zastraszającym tempie mnożą się szeregi chętnych praktykować „czynne miłosierdzie”. Ostatnio do tego grona dołączyło dwadzieścia osiem wielkich obediencji masońskich z całej Europy, które w specjalnym oświadczeniu (podpisanym również przez Wielki Wschód Polski) wzywa się kraje UE do porzucenia „narodowych egoizmów”, a zamiast nich promowania „innowacyjnej polityki przyjęcia [imigrantów]”. Sapienti sat.



Grzegorz Kucharczyk





Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie