Lewica, która powróciła do Sejmu wysiłkiem własnym oraz mediów rządowych, w kwestii krzyża na sali obrad stosuje nieco zmodyfikowaną metodę „na dobrego i złego policjanta”. Straszyć jeszcze nie może, gdyż ma na to zbyt mało mandatów, jednak wysyła wyborcom sprzeczne sygnały – to agresywne, to pojednawcze.
Temat zaczął się od środowej (11 grudnia) wypowiedzi Magdaleny Biejat – wojującej aborcjonistki wybranej na stanowisko przewodniczącej sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny dzięki poparciu PiS. – Krzyża w takim miejscu być nie powinno. W Sejmie mamy osoby różnych wyznań, mamy osoby, które są niewierzące. Sejm jest przestrzenią publiczną, miejscem stanowienia prawa dla wszystkich obywateli. (…) Żyjemy w państwie prawa, mamy zapisany rozdział Kościoła od państwa w konstytucji i powinniśmy tego przestrzegać – powiedziała feministka w rozmowie z serwisem gazeta.pl.
Wesprzyj nas już teraz!
W ślad za poseł Biejat podążyła tego samego dnia Joanna Senyszyn – weteranka komunistycznych bojów z „katolicką reakcją”. Wieloletnia działaczka PZPR oraz kolejnych wcieleń „przewodniej siły narodu” postanowiła sprowokować poprzez określenie publicznego wywieszania krzyży jako „oznaczania terenu jako swojego za pomocą zbitych desek”. W wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej dodała: Tak jak nie powinien [krzyż] wisieć w żadnej instytucji państwowej, w ministerstwach, w Kancelarii Prezydenta, nie powinien być eksponowany podczas uroczystości państwowych, ponieważ jesteśmy zwolennikami świeckiego państwa i eksponowanie symboli religijnych sprzeciwia się konstytucji.
Napastliwy ton działaczek Lewicy postanowił złagodzić wiceprzewodniczący SLD Andrzej Szejna. – Przepraszam za te słowa, one były nie na miejscu. Krzyż jest symbolem chrześcijan i należy go szanować – stwierdził w wypowiedzi dla TVP 3 Warszawa. Rozmawiając z PAP zdobył się nawet na sformułowania, które z ust przedstawicieli jego obozu usłyszeć można niezwykle rzadko, jeżeli w ogóle. Przeprosił bowiem za słowa Joanny Senyszyn i dodał, że nie pozwoli na obrażanie uczuć religijnych – w tym religii katolickiej.
Nie przeszkadza to innym działaczom lewicowym powielać przekazu o potrzebie zachowania „neutralności światopoglądowej”, świeckiego państwa i tak dalej. Mówili w tym tonie m.in. Krzysztof Śmieszek i Anna Żukowska. Swoje trzy grosze dołożyła także znana z niewyszukanych prowokacji Klaudia Jachira: – Nie uważam, że ten krzyż powinien tam być i nie kryję się z tym, ponieważ jestem za rozdziałem państwa od Kościoła, i chciałabym, żeby państwo, w którym żyję, co jest zapisane w konstytucji, było świeckie – wyznała w Radiu Zet, dodając: – Natomiast zupełnie szczerze panu mówię, że myślę, że są ważniejsze tematy teraz w Polsce i tak jak mówię: tego krzyża nie powinno być, natomiast od symboli wolałabym się zająć rzeczami, które pomagają nam w lepszym życiu.
– My mamy szacunek do tradycji, również do korzeni chrześcijańskich Polski i te korzenie chrześcijańskie są uwidocznione m.in. poprzez krzyż w Sejmie i tak pozostanie – odpowiedział rzecznik rządu Piotr Müller.
Co bardziej uważni i podejrzliwi obserwatorzy sceny politycznej doszukują się drugiego dna w sztucznie wywołanym sporze o krzyż. Przedwyborcze „napompowanie” skrajnej lewicy przez m.in. media publiczne na tyle spolaryzowało parlament, że przesuwający się (powoli i systematycznie) w lewą stronę PiS ucinając te spory śmiało będzie mógł prezentować się w roli obrońcy tradycyjnych wartości. Być może sztab przy Nowogrodzkiej liczy na podreperowanie pośród konserwatywnych wyborców wizerunku ugrupowania, nadszarpniętego biernością w zasadniczych kwestiach dotyczących życia i rodziny: zabijania nienarodzonych, nieskrępowanej promocji gender, a także bezkarnych publicznych bluźnierstw oraz ataków na Kościół.
Niezależnie od intencji polityków, walka o obecność i rolę Kościoła w naszej przestrzeni publicznej jest faktem. Joanna Senyszyn zapowiada przekazanie Marszałek Sejmu listu z żądaniem usunięcia krzyża. Wtórują jej, choć najczęściej w łagodniejszym tonie, partyjni koledzy i koleżanki. Nawet jeśli inni deklarują, że „nie będą walczyć” z symbolem chrześcijaństwa w parlamencie, to roszczeń wojujących ateistów nie powinniśmy lekceważyć.
RoM