Interwencja zbrojna sił Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz Francji w Syrii spotkała się z ostrą krytyką przedstawicieli Federacji Rosyjskiej. Rzecznik MSZ oskarżyła Zachód o niszczenie szansy na pokój w Syrii, a ambasador Rosji w USA zapowiedział, że takie działania nie pozostaną bez odpowiedzi.
Na działania militarne podjęte przez koalicję zachodnich państw zareagowała Rosja. Rzecznik MSZ Maria Zacharowa w mediach społecznościowych podała, że w czasie, gdy Syria otrzymała szansę na pokojową przyszłość, jej stolica stała się celem ostrzału. Zacharowa w komunikacie oceniła, że jest to „stolica suwerennego państwa”, które „wiele lat próbuje przeżyć w warunkach agresji terrorystycznej”. I dodała, że za atakiem stoją ci, którzy chcą być w świecie moralnymi przywódcami. „Trzeba być rzeczywiście wyjątkowym, by w chwili, gdy Syria otrzymała szansę na pokojową przyszłość, ostrzelać jej stolicę” – napisała.
Wesprzyj nas już teraz!
Na atak ostro zareagował też Anatolij Antonow ambasador Rosji w USA. Ostrzegło on, że takie działania nie pozostaną bez odpowiedzi. Jak ocenił, właśnie spełniły się „najgorsze obawy”, a przez koalicję „realizowany jest wcześniej zaplanowany scenariusz”.
Rosja oceniła też, że naloty mają na celu „utrudnić śledztwo” Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej.
Ponadto rosyjskie ministerstwo obrony dodało, że „żaden z wystrzelonych przez USA i ich sojuszników pocisków manewrujących nie wchodził w strefę odpowiedzialności grup rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, osłaniających obiekty w Tartusie i Hmejmim”. Zaś ambasada Rosji w Damaszku podała, że w ataku nie zostali poszkodowani obywatele Rosji.
Według informacji ministerstwa uderzenie wykonano z kilku kierunków – z dwóch okrętów USA Navy, znajdujących się na Morzu Czerwonym, lotnictwo taktyczne zaatakowało z rejonu Morza Śródziemnego a amerykańskie bombowce strategiczne B-1 z obszaru El Tanf.
Jednym z celów ataku była baza w prowincji Homs, gdzie rannych zostało w czasie wybuchów rakiet sześć osób. Według państwowej telewizji Syrii, uderzenie sił zachodnich skierowane było również na centrum badawcze w stołecznym Damaszku ale tam obyło się bez ofiar w ludziach. Wojska trzech państw NATO uderzyły również w cele położone w okolicy jeziora Kotajna, bazę lotnictwa Chalchalia, irańskie bazy „Daria” i „Tel Mari”, obrzeża portu lotniczego w Damaszku, składy „Dhanha i bazę „Jarmuk”.
Według doniesień rosyjskich armia syryjska, uprzedzona o możliwym ataku przez Rosję, zdążyła ewakuować sprzęt i żołnierzy z obiektów, które stały się celami ataku. Ewakuację przeprowadzono jeszcze w ubiegłym tygodniu.
Rosyjskie media bliższe informacje o ataku rakietowym czerpią z źródeł zachodnich, podając – za „The New York Times” – że w ataki zaangażowano m.in. cztery brytyjskie myśliwce bombardujące „Tornado” z pociskami „Storm Shadow”.
W rosyjskiej telewizji podkreśla się fakt, że w chwili gdy prezydent Donald Trump występował na briefiengu w Ameryce i informował o podjęciu decyzji o zbombardowaniu celów w Syrii, rakiety na cele w tym państwie już leciały.
Media w Rosji we wczesnych godzinach porannych pokazywały demonstrację obywateli Stanów Zjednoczonych pod rezydencją prezydenta, zwołaną zaraz po jego wystąpieniu w telewizji. Demonstranci przypomnieli władzom Stanów Zjednoczonych podobny atak przeprowadzony na Irak, także pod pretekstem likwidacji składów broni chemicznej.
– Mówiono nam, że w Iraku jest broń masowego rażenia a jej nie znaleziono. Teraz sytuacja powtarza się – krzyczeli demonstrujący Amerykanie, pokazywani w rosyjskiej telewizji. Według doniesień rosyjskich, mimo wczesnych godzin porannych, na centralnym placu Damaszku zbierają się Syryjczycy, protestując przeciwko ingerencji państw Zachodu w ich kraju i wznosząc hasła poparcia dla armii syryjskiej oraz prezydenta Baszszara al –Asada.
Media rosyjskie podały również, że atak wojsk USA, Wielkiej Brytanii i Francji potępiły Iran i Boliwia, nazywając je atakiem na państwo syryjskie.
JB, MA