25 listopada 2015

Zestrzelony samolot rosyjski nad Turcją elementem szerszej gry? To bardzo prawdopodobne

(fot. World Economic Forum / commons.wikimedia.org, licencja cc)

Okoliczności pierwszego w historii zestrzelenia rosyjskiego odrzutowca  przez Turcję – członka NATO – są wciąż niejasne. Istnieje jednak kilka możliwych scenariuszy wyjaśniających, dlaczego doszło do kryzysu dyplomatycznego między Turcją i Rosją.

 

Gazeta „Asia Times” zaznacza, że chociaż jest za wcześnie na wyciąganie wniosków dotyczących przyczyn zestrzelenia rosyjskiego bombowca przez tureckie myśliwce F-16 w pobliżu granicy z Syrią, można jednak zastanowić się nad potencjalnymi czynnikami, które do tego się przyczyniły.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Gazeta podaje, że rosyjskie samoloty mogły wspierać oddziały Kurdów, z którymi nieustanną walkę prowadzą władze w Ankarze. Rosyjscy piloci mieli zaatakować wsie, zamieszkałe przez syryjskich Turków, położone wzdłuż granicy syryjsko-tureckiej. Takie ataki miały miejsce w ostatnim tygodniu, wywołując irytację w Ankarze. Turkmeni, którzy dołączyli do rebeliantów, walczących z armią prezydenta Baszara Al-Assada, są dozbrajani i szkoleni przez Turcję.

„Asia Times” zauważa ponadto, że w ubiegłym tygodniu rosyjskie siły powietrzne aktywnie atakowały konwoje udające się do Turcji, które transportowały nielegalne produkty naftowe, przetworzone przez rafinerie, kontrolowane przez bojowników Państwa Islamskiego.

 

Gazeta sugeruje, że Rosjanie mogli zagrozić interesom skorumpowanych wojskowych tureckich, którzy już dorobili się ogromnych fortun na nielegalnym handlu z IS.

 

Ponadto mówi się, że prawdziwy motyw zestrzelania rosyjskiego bombowca może nie mieć bezpośredniego związku z zaangażowaniem rosyjskim w Syrii. 25 listopada br. było zaplanowane spotkanie „najwyższej wagi” rosyjsko-tureckiej Międzyrządowej Komisji, które w związku z zaistniałymi okolicznościami zostało zawieszone. Obie strony miały ostatecznie uzgodnić: ceny gazu rosyjskiego, który miał być dostarczany na turecki rynek za pośrednictwem rurociągu Turkish Stream. Przedstawiciele obu państw mieli również podpisać wstępne dokumenty dotyczące budowy tego rurociągu na dnie Morza Czarnego, którym już w grudniu przyszłego roku miały popłynąć pierwsze dostawy. Projekt rurociągu Turkish Stream ma wielu wrogów: w Ameryce, Europie i w samej Turcji.

 

1 grudnia 2014 roku, podczas wizyty w Turcji, prezydent Rosji Władimir Putin niespodziewanie zapowiedział, że Gazprom anuluje umowę na budowę gazociągu South Stream, którym gaz ziemny miał popłynąć z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, następnie przez Serbię, Węgry i Słowenię do Austrii. Tego samego dnia Botas, turecki potentat energetyczny wraz z Gazpromem podpisały list intencyjny w sprawie budowy nowego gazociągu – Turkish Stream.

 

Rezygnacja Rosji z projektu South Stream wynikała m.in. ze zbyt wysokich kosztów jego realizacji i skomplikowanej procedury legislacyjnej. Bezpośrednie rurociągi podmorskie do Turcji to znacznie mniejsze wyzwanie. Poza tym Turcja jest drugim co do wielkości – po Niemczech – rynkiem Gazpromu i jedynym europejskim partnerem z dużymi możliwościami rozwoju w ciągu następnej dekady.

 

W sytuacji napiętych stosunków między Rosją i resztą świata, Turcja jest atrakcyjnym partnerem dla Rosji, mimo że oba kraje dzielą sporne kwestie tj. sprzeczne interesy na Krymie, stosunek do ludobójstwa Ormian i polityka wobec Syrii.

 

Dobre relacje uległy ostatnio pogorszeniu z powodu zaangażowania Rosji w Syrii i naruszenia tureckiej przestrzeni powietrznej. Prezydent Erdogan zagroził przewartościowaniem swojej polityki wobec Kremla i możliwością zawieszenia współpracy energetycznej, co w praktyce nie jest możliwe, chyba że państwa zachodnie wygrałyby rywalizację o wpływy w Syrii. Wtedy do Turcji mógłby popłynąć gaz z Kataru.

 

Analitycy wątpią jednak, by doszło do zerwania tej współpracy, skoro Ankara jest uzależniona od rosyjskich dostaw energii. Moskwa dostarcza Turcji aż dwie trzecie gazu ziemnego. W 2010 r. Ankara wynegocjowała umowę z rosyjską firmą Atomstroy export na budowę pierwszej w kraju elektrowni atomowej. Projekt ma kosztować 20 miliardów dolarów.

 

Turcja to kluczowy partner strategiczny zarówno dla państw członkowskich NATO, jak i samej Rosji. Ankara próbuje więc lawirować pomiędzy Brukselą, Waszyngtonem a Moskwą.

 

Po kryzysie gazowym na Ukrainie w 2006 roku, w którym Rosja zawiesiła dostawy gazu na Ukrainę, Unia Europejska oficjalnie uznała Turcję za kluczowy korytarz tranzytowy dla nie-rosyjskich dostaw gazu do Europy. W tym samym czasie Rosja zaproponowała budowę nowej nitki gazociągu, którym gaz popłynie do Europy z pominięciem Ukrainy.

 

Turecki prezydent wie, że stoi przed nim ogromna szansa. Ankara bowiem może stać się głównym ośrodkiem handlu energią między Europą, Bliskim Wschodem i rejonem Morza Kaspijskiego. Wojna w Syrii to między innymi wynik rywalizacji energetycznej o terytorium, przez które mają przebiegać kluczowe nitki gazociągów dostarczające cenny surowiec do Europy: z Kataru przez Arabię Saudyjską, Jordanię, Syrię i Turcję oraz z Iranu przez Irak i Syrię.

 

Zachodni partnerzy próbują wymusić na Turcji, by z uwagi na zdecydowaną dominację rosyjskiego gazu w kraju, Ankara zwiększyła import tego surowca np. z Azerbejdżanu czy Turkmenistanu.

 

Rosja jest zdeterminowana, by obejść Ukrainę i nadal być głównym dostawcą gazu dla europejskich odbiorców, a także utrzymać dominującą pozycję w Europie Południowo-Wschodniej. Dlatego Turcja ma dla niej kluczowe znaczenie. Projekt Turkish Stream, przedstawiony 1 grudnia 2014 roku służy ugruntowaniu silnej pozycji Rosji w tej części świata.

 

Zarówno Ankara, jak i Moskwa – poza wspólnymi celami – mają także odmienne interesy do osiągnięcia przy okazji wojny w Syrii. Turcja obawia się powstania u swoich granic niezależnego państwa kurdyjskiego, za czym opowiada się Rosja. Z tego powodu także należy oczekiwać eskalacji napięcia.

 

Rosja może np. podnieść cenę gazu dostarczanego do Turcji, a Turcja może zapewnić wsparcie dla powstańców w republikach kaukaskich i na Krymie. Rosjanie mogą w odwecie zwiększyć wsparcie dla syryjsko-kurdyjskiej Partii Unii Demokratycznej (PYD) i tureckiej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).

 

Warto zauważyć także, że w ostatnich tygodniach nastąpiła zmasowana akcja tureckich sił wymierzona w iracki Kurdystan. Tureckie samoloty rozpoczęły naloty na pozycje PKK w irackim Kurdystanie pod koniec lipca, co miało osłabić Kurdów w samej Turcji w wyborach przedterminowych, zorganizowanych przez AKP, chcącą uzyskać większość w parlamencie, by zmienić konstytucję i stworzyć system prezydencki.

 

W związku z toczonymi rozmowami przywódców G20 Ankara – obawiając się powstanie niezależnego państwa kurdyjskiego – zintensyfikowały naloty na pozycje PKK wewnątrz irackiego terytorium.  Zmasowane ataki przeprowadzono drugiego, piątego i dwudziestego listopada. Turecki minister spraw zagranicznych Feridun Sinirlioglu wyraźnie powiedział, że „grupy terrorystyczne, takie jak PKK nie powinny być częścią procesu pokojowego w Syrii”.

Eskalacja konfliktu między tureckimi siłami bezpieczeństwa a PKK postawiła  Regionalny Rząd Kurdystanu (KRG) z Iraku w trudnej sytuacji. Kurdowie wspierani przez Irańczyków i Rosjan zaczynają w coraz większym stopniu odczuwać kryzys ekonomiczny. Turcja – w tej zagmatwanej sytuacji – była głównym odbiorcą ropy od KRG. Kurdowie iraccy nie raz pośredniczyli w złagodzeniu stosunków Kurdów z PKK z tureckimi władzami. Nasilenie ostatnio wznowionego konfliktu ma osłabić pozycję negocjacyjną irackich Kurdów i koalicji irańsko-rosyjskiej odnośnie przyszłości Syrii.

 

Agnieszka Stelmach



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 057 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram