12 lipca 2018

„Mały Katyń”. Dlaczego Stalin wydał rozkaz przeprowadzenia Obławy Augustowskiej?

(fot. You Tube / Obława Augustowska 2015 Giby / reż. Tadeusz Kolter)

Prawda dotycząca powojennej sowieckiej zbrodni, zamknięta na cztery spusty, leży dzisiaj w przepastnych archiwach Łubianki. Pomimo trudności związanych z brakiem dostępu do odpowiednich dokumentów, polscy historycy ze strzępków informacji ułożyli już bardzo prawdopodobną wersję wydarzeń. Nadal nie wiemy jednak, w jakim celu Stalin zdecydował się na tak brutalną i szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną, w której ofiarami może być nawet do 2000 ludzkich istnień. Co więcej, do dzisiaj nie wiemy gdzie zostały złożone ich ciała.

 

„Pojechałem jednego lipcowego dnia na łąki. Z kosą, aby kosić siano. I nagle zobaczyłem całą tyralierę. Żołnierze sowieccy, jeden przy drugim, szli gęsto przeczesując Puszczę. Zapytali mnie o broń. Mimo iż jej nie miałem, przygnali mnie do domu. I już razem z ojcem popędzili nas do chlewa…”. Tak wyglądała historia niejednej osoby mieszkającej w lipcu 1945 r. na Suwalszczyźnie i Augustowszczyźnie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niespodziewanie, w dniach 12 – 17 lipca ponad 45 tys. żołnierzy Armii Czerwonej, przy współpracy sowieckich i polskich (komunistycznych) służb wewnętrznych przeprowadziło obławę w celu pacyfikacji terenów powiatu suwalskiego i augustowskiego. Ofiarami akcji – oficjalnie wymierzonej w podziemie niepodległościowe – byli jednak w zdecydowanej większości niewinni cywile. W bestialski sposób oddziały SMIERSZ – a i NKWD torturowały a następnie w nieznany sposób zamordowały od 600 do nieco ponad 2 tys. osób.

 

8000 żołnierzy, dziesięć czołgów i artyleria

Właśnie takie liczby ukazały się w meldunku mjr. Walentina Zołotuchina dotyczącym stanu liczebnego polskiej partyzantki w Puszczy Augustowskiej. Liczby te, istniejące zapewne jedynie w głowie enkawudzisty mogły zostać celowo wyolbrzymione aby doprowadzić do tak zdecydowanej reakcji. W rzeczywistości, siły rozlokowane w Puszczy liczyły nie więcej niż kilkuset żołnierzy, a w samym okrążeniu znalazły się tylko dwa oddziały partyzanckie. Dlaczego więc sowieci, celowo fałszowali liczby?

 

Najprawdopodobniej nie mogli sobie poradzić z polskim podziemiem, które w doskonałych warunkach terenowych z powodzeniem prowadziło antykomunistyczną działalność. Wyraz swojej bezsilności dał tuż przed obławą doradca Urzędu Bezpieczeństwa w Augustowie, oficer NKWD niejaki mjr. Wasiljenko: „Nie podoba wam się skurwysyny rząd lubelski? Wy wszyscy jesteście bandytami z AK. Jeżeli was nie uspokoi wojsko polskie, sprowadzimy 18 – milionową armię sowiecką, która was nauczy rozumu i zaprowadzi u was porządek” – grzmiał na spotkaniu z mieszańcami miasta. Słowa te okazały się prorocze . Z tym, że sprowadzono, nie 18 milionową – ale 45 tysięczną armię, która „zaprowadziła porządek” w iście sowieckim stylu.

 

A skąd pomysł żeby w lesie ukryte miały być czołgi i artyleria? Nawet odpowiadający bezpośrednio za przeprowadzenie akcji „doświadczony czekista” – Wiktor Abakumow, pisał: „Specjalnie melduję Wam w kwestii artylerii (…) w rezultacie ustalono, że w trakcie operacji prowadzonej w lasach augustowskich zarówno oddziały Armii Czerwonej, jak i organy „Smiersz” nie skonfiskowały jakiejkolwiek broni artyleryjskiej”. Zastanawia, dlaczego Rosjanie byli tak uczuleni w kwestii artylerii?

 

Prawdopodobnie ma to związek z podróżą Stalina na konferencję poczdamską. Stalin miał lęk przed lataniem, więc do Niemiec jechał pociągiem. Trasa przejazdu znajdowała się w pobliżu miejsca przeprowadzenia całej operacji. Mimo oczyszczenia terenu z jakiegokolwiek „obcego elementu”, Stalin najprawdopodobniej chciał mieć pewność, że jego pociąg nie zostanie znienacka zestrzelony. Wiadomo, że podczas jego podróży operacja jeszcze trwała.

 

We wszystkim pozostaje także kwestia prywatnych ambicji i chęci przypodobania się Stalinowi. Bezpośrednio odpowiedzialnym za przeprowadzenie ludobójczej operacji był Wiktor Abakumow. Miał on rywala w postaci „kata Polaków” Iwana Sierowa. Obaj jako „doświadczeni” czekiści nie raz mogli wykazać się w swoim morderczym fachu. Pod koniec wojny jednak, Abakumow zaczął popadać w niełaskę. Faworytem Stalina był Sierow, dlatego możliwym jest że jego śmiertelny rywal chciał „w jak najlepszy sposób” przypodobać się generalissimusowi i wrócić do łask. Być może dlatego operacja została przeprowadzona w tak „gorliwy” i bestialski sposób.   

 

Nie ważne kto. Ważne by na końcu zgadzała się liczba

Świadkowie wspominają, że cała akcja przeprowadzona była „z typowym sowieckim bałaganiarstwem”, a ludność tych terenów pamiętała jeszcze okres okupacji „za pierwszego sowieta” (1939 – 1941). Jeżeli w przeszukiwanym miejscu nie znaleziono osoby, której nazwisko znajdowało się na liście, brano kogokolwiek. Byle zgadzała się liczba.

 

Wskazuje to na wytyczne jakiegoś odgórnego rozkazu, wedle których dowódcy musieli wykazać przełożonym odpowiedni stan liczbowy aresztowanych. Brano więc kogokolwiek. Ofiarami sowieckich działań zostali więc w zdecydowanej większości zwykli chłopi oderwani od swoich obowiązków.      

Plan działania był prosty – po okrążeniu danej miejscowości należało wyłapać podejrzanych, a następnie przewieźć ich na miejsce stacjonowania enkawudzistów. Ci w odpowiednio przygotowanych w tym celu stodołach, komórkach czy piwnicach przeprowadzali brutalne przesłuchania, podczas których – zazwyczaj – osoba przyznawała się do przynależności do AK, albo…nie przeżywała okrucieństwa tortur.

 

Wyjechali i słuch po nich zaginął

Świadkowie zaznaczają, że po zakończeniu tortur, „polskich bandytów” osadzano w szopach znajdujących się w pobliżu dróg. Następnie ładowano ich na wojskowe ciężarówki odjeżdżające w kierunku granicy polsko – białoruskiej, skąd już nigdy nie wrócili. Bliscy ofiar nigdy w oficjalny sposób nie dowiedzieli się o ich śmierci.

 

Do dzisiaj miejsce ich spoczynku jest nieznane, a Rosja jak milczała tak milczy. Na podstawie badań przeprowadzanych przez polską stronę, prawdopodobne miejsce, gdzie mogą znajdować się doły zawierające szczątki ofiar jest położone niedaleko wsi Kalety na Białorusi. Do tej pory żadna z polskich instytucji badających sprawę nie uzyskała pozwolenia na przeprowadzenie prac ziemnych. Jeżeli w Mińsku nie będzie zgody na przeprowadzenie badań, już trzecie pokolenie rodzin doświadczonych przez sowiecką zbrodnię nie pozna miejsca pochówku swoich bliskich.

 

 

Piotr Relich

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie