9 czerwca 2020

Br Tadeusz Ruciński FSC: Uświęć nasze drogi

(Fot. Daniel Pach/ Forum)

„Niech będą błogosławione wszystkie drogi Proste, krzywe i dookolne, jeżeli tylko prowadzą do Ciebie, Boże”

 

Żeby zrozumieć świat, bardziej niż wieści, trzeba nam przypowieści. A taką bywa baśń, powieść, film… Ot, choćby jak ten, „Pokuta”, nakręcony w znaczącym roku 1984 w komunistycznej Gruzji przez Tengiza Abuładze. Tego, który powiedział o nim: „Być może ten film jest płaczem nad światem bez miłości. Idea tego filmu to krzyk: ludzie, obudźcie się!” A potem: Wzywałem swój naród do Świątyni, a oni wybrali drogę do bunkra”. I „Kiedy w społeczeństwie ginie to, co wysokie (a pod pojęciem tym rozumiem wielkość duchową, bo każda inna wielkość jest pozorna), a triumfuje to, co niskie – wtedy mamy do czynienia ze zwiastunem katastrofy”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

O czymże jest ten film? Otóż dzień po pogrzebie burmistrza gruzińskiego miasteczka, ktoś wykopuje jego zwłoki i podrzuca w ogrodzie jego syna. Po ponownym pochówku, znów ten ktoś podrzuca je do ogrodu. Sprawczynią profanacji zwłok jest Ketavan Barateli,  aresztowana zaraz i postawiona przed sądem. Kobieta ta broni się dowodząc, że ciała tego drania nie może święta ziemia nosić, bo za życia burmistrz był krwawym tyranem (upostaciowieniem Stalina). Po objęciu władzy,  z cerkwi uczynił muzeum materializmu, potem rozkazał wysadzić ją w powietrze. Następnie setki co bardziej wartościowych ludzi wysyłał do łagrów, w tym rodziców i przyjaciół kobiety.                  

 

Syn burmistrza zaprzecza wszystkiemu, ale wnuk tyrana, poruszony opowieścią Ketavan, popełnia samobójstwo. Syn burmistrza więc pozbywa się ciała ojca, zrzucając je w przepaść. Film jest pełen bardzo symbolicznych scen wokół motywu pokuty. Ostatnia scena filmu ukazuje tę kobietę w oknie domu przy głównej ulicy, którą idzie staruszka rozglądając się i jakby przypominając coś sobie. Pyta kobietę w oknie: „Czy to jest ulica Najświętszej Marii Panny?” Ketavan odpowiada: „Nie ma takiej ulicy w naszym mieście”. Staruszka pyta dalej: „A czy ta droga prowadzi do świątyni?” Kobieta mówi: „Nie ma świątyni w naszym mieście”. Na to staruszka: „To na co komu droga, jeśli nie prowadzi do świątyni?”

 

A dokąd prowadzą nasze drogi, ścieżki i ulice? Sami wiecie, gdzie… Bo ostatnio rzadko wiodły do świątyń. Te zwykłe i codzienne drogi są pod różnymi znakami wymiaru profanum. Rządzą nimi głównie pieniądz, handel, konsumpcja, polityka, media, pośpiech… Rzadko zagości na nich coś z wymiaru sacrum, czyli coś religijnego, duchowego, świętego. Czy któraś z nich prowadzi nas do… zbawienia?

 

A przecież w dawnych – jeszcze chrześcijańskich  miastach – świątynia, kościół, katedra  wyznaczały miejsce krzyżowania się wszystkich dróg, ale i spraw, z którymi ludzie po tych drogach poruszali się, zdążali. W świątyni właśnie – zwłaszcza podczas świąt – te ich sprawy, dążenia, losy nabierały znaczenia, sensu i błogosławieństwa. Czy tak jest teraz, gdy wieże kościołów przerosły biurowce, dźwięk dzwonów zastąpiły syreny wozów policji, pogotowia i straży pożarnej, a kościoły zastępują coraz bardziej upodobniające się do nich  architektonicznie galerie handlowe?

 

Po niecelebrowanych, nieprzeżytych, a więc i po części bezowocnych świętach Zmartwychwstania Pańskiego, trzeba nam celebrować właśnie święto Bożego Ciała, przeżyć je godnie (nie wygodnie przy telewizorach) i prosić, aby te nasze drogi i ulice On błogosławił i uświęcił. Żeby na tych ulicach, gdy znikną z nich płatki sypanych przez dziewczynki kwiatów, pozostały Jego ślady, Jego obecność i Jego niewidzialne drogowskazy. Bo On jest Drogą.

 

Trzeba nam pójść z Nim po tych ulicach, wycisnąć jakby na nich Jego znamię. Przy śpiewie i dźwięku dzwonów; bez zamaskowania, strachu i fałszywego wstydu. Odzyskać jakby te drogi i ulice dla sensu, wolności i wieczności, których jacyś światowi tyrani (jak ów filmowy tyran Arawidze, czyli „nikt”) chcą nas usilnie ostatnio pozbawiać. Dlatego do naszych modlitw, żywej celebracji i śpiewu dołączmy pokutę (nieprzypadkowo wspomniałem ów film pod tym tytułem, po rosyjsku „Pokajanie”), bo potrzeba nam pokajania, przecierpienia i odkupienia w Nim, przez Niego i w zdążaniu ku Niemu – Zwycięskiemu i Zmartwychwstałemu.

 

Dodam na koniec zdania z dziennika reżysera filmu Tengiza Abuładze: W cierpieniach jest obecna nadzieja na ratunek. Ból rodzi współczucie, rodzi się religia, razem z nią pojawia się pragnienie zbawienia, przeżycia, zmartwychwstania. Nie można dozować miłości do Boga. Niemiłość mówi: „Boże! Boże! Za co mnie tak karzesz?”. A Miłość: „Boże, za co Ty mnie tak kochasz?”

 

P.S.

Zachowała się po nim, chorym i wciąż pracującym, kartka papieru, zapisana od góry do dołu coraz bardziej rozchybotanym pismem. Wciąż powtarzającym się zdaniem: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, ulituj się nade mną grzesznym”.

 

Brat Tadeusz Ruciński FSC

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie