29 sierpnia 2012

Polska nie jest i pewnie nigdy nie będzie potentatem w produkcji win, zapewne daleko nam do  takich winiarskich potęg jak Francja, Włochy czy Hiszpania. Jednak i u nas są takie regiony,  gdzie są całkiem niezłe warunki do uprawy winorośli np. województwo dolnośląskie, małopolskie, lubelskie, lubuskie czy podkarpackie. Mimo to wciąż trudno spotkać w sklepach polskie wina. Nic jednak w tym dziwnego. Polskie prawo jest tak restrykcyjne, że niemalże uniemożliwia prowadzenie legalnej działalności w tej branży.

 

Polski Instytut Winorośli i Wina szacuje, że w naszym kraju jest nawet 100 tys. hektarów ziemi, na których  można by założyć winnicę a co za tym idzie dać zatrudnienie tysiącom osób. Mimo że w Polsce funkcjonuje aż 500 winnic, to tych sprzedających legalnie wino jest zaledwie garstka. Pozostałe produkują trunek na własne potrzeby lub zasilają szarą strefę.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Według Marka Jarosza z PIWW obecnie obowiązujące przepisy sprzyjają wielkim koncernom, natomiast małe winnice praktycznie nie mają możliwości produkowania wina na sprzedaż. Przyczyną jednak nie jest wysokość akcyzy (1zł. za butelkę), a skomplikowane procedury administracyjne. Ministerstwo Finansów twierdzi tymczasem, że pewne ustępstwa zostały już poczynione. W ustawie o podatku akcyzowym, która weszła w życie 12 maja 2011 roku, w artykule dotyczącym wyrobu i rozlewu wyrobów winiarskich, obrocie tymi wyrobami i organizacji rynku wina jest zapis, który mówi, że ci, którzy rocznie produkują mniej niż 1000 hektolitrów wina z własnych upraw nie są zobowiązani prowadzić działalności w składzie podatkowym.

 

Winiarze twierdzą, że to ustępstwo nic tak naprawdę nie zmienia, ponieważ podlegają szczególnemu nadzorowi podatkowemu zwanemu kontrolą akcyzową. W ramach tego nadzoru służby celne posiadają bardzo szerokie uprawnienia pozwalające im ingerować w działalność przedsiębiorców, np. mogą robić niezapowiedziane kontrole, mają wgląd we wszystkie operacje a nawet mogą nakazać wstrzymanie czynności. Ministerstwo Finansów jest niechętne wszelkiej liberalizacji przepisów zwłaszcza dla branży alkoholowej.

 

Jak to wygląda w praktyce? Przykładowo, chcę zebrać winogrona, więc trzy dni wcześniej powiadamiam o tym urząd celny. O wyznaczonym czasie w moim gospodarstwie zjawia się funkcjonariusz celny, żeby nadzorować zbiór. Jednak tego dnia zaczyna padać deszcz, który uniemożliwia zbiór. Następnego dnia, choćby świeciło słońce, nie mogę rozpocząć prac, ponieważ muszę ponownie zawiadomić o tym urząd celny z trzydniowym wyprzedzeniem – opisuje Marek Jarosz. Co więcej okazuje się, że nawet sposób przenoszenia pojemników z winem z jednego pomieszczenia do drugiego również interesuje służby celne i należy je o tym informować.

 

Produkowanie podobnych przepisów zakrawa już na nękanie uczciwych ludzi. Obecna władza najwyraźniej się w tym specjalizuje. Polska jak widać nie jest krajem dla przedsiębiorców.

 

Iwona Sztąberek

źródło: www.gazetaprawna.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 240 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram