Masakra ludności, jaka miała miejsce w sobotę rano w Kabulu, oburzyła światową opinię publiczną. Ofiarami ekstremistów afgańskich jest co najmniej 95 osób, a kolejne 160 osób zostało rannych. Islamscy radykałowie bez skrupułów zabijają cywilów, dążąc do obalenia rządu w Kabulu i odzyskania władzy straconej w 2001 roku.
Według najnowszych informacji docierających z Afganistanu, w zamachu dokonanym przez islamistów w Kabulu wykorzystano samochód ratownictwa medycznego, w którym umieszczono ładunki wybuchowe. Agencja „IA Regnum” donosi, że w chwili detonacji pojazd znajdował się na policyjnym punkcie kontrolnym, jakie są rozlokowane w afgańskiej stolicy.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak podaje portal „Stars and Stripes”, samochód terrorystów przejechał przez jeden z punktów kontrolnych, postawionych na silnie strzeżonym terenie w pobliżu Placu Sadarat, odległym o około milę od ambasady Stanów Zjednoczonych i kwatery głównej wojsk NATO. W okolicy znajduje się ponadto wiele innych budynków publicznych. Użyta przez terrorystów karetka pogotowia, wypełniona materiałami wybuchowymi, została zatrzymana dopiero na drugim punkcie kontrolnym – być może miała dotrzeć bliżej placówki dyplomatycznej USA i kwatery NATO.
Rzecznik kabulskiej policji Basir Mujahid powiedział, że w czasie dokonania zamachu trwała przerwa na lunch i wiele osób znajdowało się na ulicach. Detonacja spowodowała śmierć przede wszystkim osób cywilnych, w tym kobiet, dzieci, sklepikarzy i gości placówek handlowych oraz gastronomicznych, którzy znaleźli się w pobliżu wybuchu. Mówi się o 95 ofiarach śmiertelnych i 160 rannych. Winę za atak wzięła na siebie organizacja Taliban, dzisiaj działająca nielegalnie, kiedyś rządząca w Afganistanie.
Atak w okolicy Placu Sadarat w Kabulu był już trzecim głośnym zamachem terrorystycznym w Afganistanie w ciągu tygodnia, jednocześnie był to najtragiczniejszy w skutkach zamach dokonany przez islamistów w tym roku. W sobotę 20 stycznia islamscy terroryści zaatakowali hotel Intercontinental w Kabulu i zabili 25 obywateli Afganistanu oraz 15 cudzoziemców. Do tego ataku również przyznali się talibowie.
Natomiast w środę 24 stycznia bojownicy z Państwa Islamskiego przeprowadzili atak na siedzibę Save the Children – organizacji broniącej praw dzieci. Atak ISIS miał miejsce w Dżalalabadzie, we wschodniej części kraju, przy granicy pakistańskiej, gdzie nadal aktywne są komórki ISIS i mówi się nawet o wzmacnianiu się Państwa Islamskiego. W Dżalalabadzie w wyniku ataku zginęły dwie osoby, a rannych zostało 20.
Podobna do ubiegłotygodniowej seria zamachów miała miejsce w marcu ubiegłego roku. Najgłośniejszym zamachem dokonanym przez ISIS był atak na szpital wojskowy w Kabulu w marcu 2017 roku, gdzie życie straciło ponad 30 osób. Zamachowcy z ISIS przebrali się wówczas za lekarzy i weszli na teren szpitala. Wówczas talibowie afgańscy, komentując atak dokonany przez radykałów z konkurencyjnej organizacji Państwa Islamskiego, twierdzili, że tego typu obiekty są poza ich obszarem zainteresowania.
Na amerykańskim portalu „Fox 40”, po sobotnim zamachu na Placu Sadarat w Kabulu, jeden z komentatorów zastanawiał się, czy po roku nie doszło do zmiany strategii działania talibów ze względu na drastyczne metody stosowane przez Państwo Islamskie, budzące większy strach i szerszy odzew medialny.
Wśród organizacji radykałów islamskich trwa bowiem duża konkurencja. Dotyczy ona nie tylko różnić ideologicznych, kulturowych, narodowych i religijnych. Organizacje islamskie –legalne i nielegalne – starają się bowiem pozyskiwać nowych sympatyków i członków. Tym strukturom, które są najbardziej zdeterminowane do walki zbrojnej, zależy na pozyskiwaniu nowych bojowników, którzy chętniej szukają drogi dojścia do organizacji znanej z mass mediów. Drugą stroną obecności w prasie, radiu i TV jest znajomość szyldu, pod jakim prowadzone są organizacje islamskie – sponsorzy chętniej dają środki na utrzymanie tym podmiotom, które są popularne i znane na świecie. Dotyczy to również sponsorów organizacji terrorystycznych. Z takich przesłanek wynika między innymi radykalizacja metod walki z jaką mamy do czynienia w Afganistanie.
Jednym z wątków rozważanych przy okazji okoliczności sobotniego zamachu na Placu Sadarat w afgańskiej stolicy była zbieżność w czasie wybuchu użytej przez terrorystów karetki pogotowia z bliskością miejsca detonacji w pobliżu kwatery głównej NATO w Afganistanie, w której przebywał generał Joseph L. Votel – szef Centralnego Dowództwa Sił Zbrojnych USA na Bliskim Wschodzie. Generał Votel prowadził w Kabulu m.in. rozmowy o działaniach związanych z skoordynowaną operacją wojsk amerykańskich w Azji, w szczególności w Iraku, Syrii i w Afganistanie.
Związek terminu ataku terrorystycznego w Kabulu z pobytem tam generała Josepha L. Votela jest wysoce prawdopodobny – wybuch miał miejsce trzy kilometry od miejsca prowadzenia rozmów amerykańskiego dowódcy w siedzibie Ministerstwa Obrony Afganistanu.
Poza militarnym aspektem zamachu i ludzkimi tragediami, dla islamistów ważne jest to, że talibom udało się znów zwrócić uwagę opinii światowej na swoją organizację. Jak podaje portal ukraińskiej telewizji „112.ua”, protesty i deklaracje wsparcia Afgańczykom złożyła już Federica Mogherini – wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.
Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych António Guterres uznał, że autorzy bestialskiego zamachu powinni stanąć przed sądem i zostać skazani za swoje czyny. Wyrazem solidarności z mieszkańcami Afganistanu było wygaszenie świateł na wieży Eiffla w Paryżu.
Mimo protestów najważniejszych polityków przeciw przemocy i aktom terroryzmu sukcesów w likwidacji organizacji radykałów nie widać. Liczba zamachów terrorystycznych rośnie, a budynki publiczne, takie jak wieża Eiffla w Paryżu, coraz częściej są wygaszane albo podświetlane w barwach flag różnych państw w gestach solidarności i żałobie po ofiarach zamachów.
Jan Bereza