Erik Solheim, szef Programu Narodów Zjednoczonych ds. Środowiska (UNEP) został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska z powodu korupcji. Kilka państw zagroziło wstrzymaniem milionowych dotacji. Jeszcze we wrześniu przynaglał polski rząd do jak najszybszej rezygnacji z węgla i przejścia na energię słoneczną.
Ustąpienia Solheima domagał się sam Sekretarz Generalny ONZ António Guterres. Wewnętrzny audyt ONZ wykazał, że człowiek, który z racji pełnionej funkcji miał walczyć z domniemanym ociepleniem klimatu, wydał prawie 500 tys. dolarów na podróże lotnicze i hotele w ciągu zaledwie 22 miesięcy. Miał też zaledwie 20 proc. frekwencję w pracy. Kontrola wykazała, że postępowanie szefa Programu Narodów Zjednoczonych ds. Środowiska zagraża utratą reputacji organizacji zajmującej się walką ze „zmianami klimatu”.
Wesprzyj nas już teraz!
Lider związków zawodowych ONZ nazwał niektóre z rewelacji „oszałamiającymi”, a jeden z klimatologów oskarżył Solheima o „obsceniczną hipokryzję CO2”. Audyt potwierdził, że Solheim „nie liczył się z przestrzeganiem ustalonych przepisów i zasad”, nie rozliczał się prawidłowo ze swoich podróży. Nieoficjalnie umożliwił także wybranym pracownikom pracę w Europie, zamiast w siedzibie UNEP w Nairobi.
We wtorek rzecznik Sekretarza Generalnego ONZ potwierdził, iż Guterres przyjął rezygnację Solheima. Holandia, Dania i Szwecja publicznie oświadczyły, że wstrzymują finansowanie UNEP do czasu rozwiązania problemów z Solheimem. Chodzi o kwotę 50 milionów dolarów.
Były już szef UNEP miał też być szczególnie uległy wobec Pekinu i pomagał chińskim inwestorom realizować własną politykę w Afryce, w tym plan Pasa i Szlaku, co zaalarmowało już wcześniej Amerykanów. Notoryczna nieobecność Solheima w siedzibie utrudniała realizację projektów jego współpracowników.
Źródło: euractiv.com.,
AS