28 lutego 2019

Niebieska Karta. Pomoc czy bat na rodziny?

(FOT.REUTERS/Ricardo Moraes/FORUM + PCh24)

Procedura Niebieskiej Karty nie funkcjonuje dobrze. Nie może być ona zamknięta nawet po ujawnieniu fikcyjności pierwotnie formułowanych zarzutów zaistnienia przemocy, nawet na żądanie osoby uchodzącej za osobę pokrzywdzoną. Nie jest to bowiem postępowanie przed organem administracji publicznej, ale niesprecyzowana procedura gromadzenia danych – mówi w rozmowie z PCh24 adw. dr. Bartosz Lewandowski, dyrektorem Centrum Interwencji Procesowej Instytutu Ordo Iuris.

 

Niebieska Karta mająca chronić rodziny przed przemocą jest rozwiązaniem mocno krytykowanym. Pana zdaniem ta procedura wymaga poprawy?

Wesprzyj nas już teraz!

Należy tu odwołać się do dwóch raportów Najwyższej Izby Kontroli. Ostatni z nich pochodzi z 2015 roku i dotyczy funkcjonowania ustawy z 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Jeśli idzie o procedurę Niebieskiej Karty, to zarówno raport z 2015 roku, jak i wcześniejszy dokument z 2013 roku, wyraźnie wykazują pewne defekty funkcjonowania tego rozwiązania. Okazuje się, że procedura Niebieskiej Karty np. musi być wszczynana i jest nierzadko prowadzona na skutek złośliwych donosów, składanych także w toku spraw rozwodowych czy w przypadkach konfliktów między małżonkami, tylko po to, by dokuczyć drugiej osobie, by uzyskać satysfakcjonujące orzeczenie sądowe.

 

I tak rzeczywiście się dzieje. Wystarczy jeden telefon na Niebieską Linię, czy zgłoszenie przemocy w rodzinie, by uruchomić całą procedurę, angażując grupy robocze, zespoły interdyscyplinarne, słowem: specjalne jednostki składające się m.in. z policjantów czy przedstawicieli oświaty oraz ochrony zdrowia.

 

Grupy robocze prowadzą procedurę gromadzenia informacji na temat rodziny, ingerując de facto w sposób niezwykle inwazyjny w autonomię życia rodzinnego. Podstawą wszczęcia procedury może być ujawnienie bardzo szerokiego spektrum zachowań. Wynika to z bardzo niejasnej definicji „przemocy” w rodzinie, która zgodnie z art. 2 pkt 2 ustawy obejmuje każdego rodzaju zachowanie naruszające dobro osobiste osoby wspólnie zamieszkującej. Proszę zwrócić uwagę, że definicja ta obejmuje m.in. obraźliwe zachowanie się jednego lokatora wobec drugiego, pomimo nieistnienia między nimi jakiejkolwiek więzi uczuciowej czy biologicznej charakterystycznej dla rodziny.

 

Podsumowując, procedura Niebieskiej Karty nie funkcjonuje dobrze. Nie może być ona zamknięta nawet po ujawnieniu fikcyjności pierwotnie formułowanych zarzutów zaistnienia przemocy, nawet na żądanie osoby uchodzącej za osobę pokrzywdzoną. Nie jest to bowiem postępowanie przed organem administracji publicznej, ale niesprecyzowana procedura gromadzenia danych. Co istotne, osoba wskazana jako tzw. sprawca przemocy nie może ustanowić nawet obrońcy czy pełnomocnika, aby odpierać bezpodstawne zarzuty. Często członkowie rodziny są wzywani do stawiania się przed komisjami, do składania wyjaśnień. W dokumentacji domniemany sprawca widnieje jako osoba podejrzana o stosowanie przemocy, czy też osoba stosująca przemoc. To przecież stanowi naruszenie dóbr osobistych i znamy przypadki postępowań cywilnych o ochronę dóbr osobistych właśnie za formułowanie przez urzędników tego typu określenia.

 

W całej procedurze niezwykle ważną rolę odgrywają owe zespoły interdyscyplinarne. Możemy mieć do nich pełne zaufanie?

Jakość ich pracy jest oczywiście różna. Wiele zależy tu od kompetencji osób, które działają w zespołach interdyscyplinarnych czy grupach roboczych. A są to osoby, które reprezentują z reguły organy władzy publicznej: państwowej czy samorządowej. W oczywisty sposób spełniają one rolę „ingerenta” w życie rodzinne, często nie orientując się w rzeczywistych relacjach panujących w rodzinie. Bywa, że opierają się na niedomówieniach albo nieprawdziwych stwierdzeniach formowanych np. przez „życzliwych” sąsiadów. Tego rodzaju informacje nie są do końca weryfikowalne. Osoba stająca pod zarzutem przemocy w rodzinie nie ma możliwości – w jakikolwiek sposób – zadać pytań czy skonfrontować zarzutów na swój temat. To kończy się prowadzeniem bardzo krzywdzących procedur i postępowań względem rodziny. Odbywają się np. odwiedziny policjantów, którzy dopytują o szczegóły sąsiadów, nauczycieli w szkole, pracodawców. Z pewnością tego rodzaju czynności do przyjemnych nie należą.

 

W Instytucie Ordo Iuris napotykacie Państwo na praktyki nadużywania procedury Niebieskiej Karty i tym samym krzywdzenia rodzin?

Pamiętam np. sprawę pewnej kobiety, która była pierwotnie wielką zwolenniczką wprowadzenia obecnie funkcjonującego systemu i sama prowadziła punkt pomocy ofiarom przemocy w rodzinie. Na skutek powstałego konfliktu małżeńskiego jej mąż złożył zawiadomienie o stosowanie przez tą panią przemocy. Doszło do wszczęcia procedury Niebieskiej Karty. W efekcie kobieta utraciła dofinasowanie ministerialne na prowadzanie ośrodka, który miał pomagać rodzinom.

 

Znam przypadki rodzin, w których doszło do założenia Niebieskiej Karty na skutek złośliwego donosu. Tu pojawiała się ewentualna groźna odebrania dzieci, wszczęto postępowania przed sądem rodzinnym o ograniczenie albo pozbawienie władzy rodzicielskiej. Szczęśliwie w toku postępowania stawiane zarzuty upadały.

 

Pamiętam przypadek mężczyzny, który wystąpił o ochronę dóbr osobistych przeciwko Skarbowi Państwa, domagając się przeprosin za notoryczne używanie wobec niego sformułowania, że stosuje przemoc w rodzinie, co nie było prawdą…

 

Widać zatem, że ludzie podejmują różne środki ochrony przed nadużyciami Niebiskiej Karty. To efekt braku możliwości podjęcia takiej obrony w procedurze. W praktyce nie ma bowiem np. możliwości zamknięcia procedury Niebieskiej Karty, nie można ustanowić pełnomocnika, a procedura toczy się swoim rytmem.

 

Patrząc na praktykę, w sporze z instytucjami rodzina jest z góry stawiana na straconej pozycji?

Niestety tak się dzieje. Tymczasem wyniki procedury Niebieskiej Karty mają wpływ na orzeczenia sądowe, które zapadają w sprawach dotyczących ograniczenia czy pozbawienia władzy rodzicielskiej. Efekt pracy urzędników ma realne przełożenie na zapadające orzeczenia sadowe. Rodzina może bronić się na etapie postępowania sądowego, ale nie może się uchronić przed ingerencją grup roboczych.

 

Jakie są pomysły na poprawę rozwiązań zawartych w Niebieskiej Karcie? W którym kierunku trzeba podążać?

Uważam, że należałoby zinstytucjonalizować całą procedurę Niebieskiej Karty. Nie może być to postępowanie o charakterze „inkwizycyjnym”, bowiem tak można określić ukryte zbieranie danych przez grupy robocze. W mojej ocenie nietrafne jest podejmowanie względem rodziny bliżej nieokreślonych działań bez jej wiedzy. Wydaje się, że procedurze należałoby nadać charakter postępowania, w którym osoba posądzona o stosowanie przemocy i osoba wskazana jako ofiara przemocy, mają możliwość swobodnego wypowiedzenia się w kwestii zarzutów, mogą składać wnioski dowodowe, podejmować działania, które wyjaśnią czy wszczęcie procedury Niebieskiej Karty było zasadne, czy też nie. Obecnie osoby przesłuchiwane nie mają jakiejkolwiek sankcji za formułowanie nieprawdziwych twierdzeń. Formalnie nie zeznają bowiem pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań.

 

Znamy sytuacje, w których dzieci zwyczajnie rozzłoszczone na swoich rodziców składają donosy. Pamiętam przypadek pewnej pani, wykładowcy akademickiego, wobec której wszczęto procedurę Niebieskiej Karty po zawiadomieniu córki. Cała sprawa była absurdalna, ale w obecnym systemie, jak się okazało, możliwa.

 

Widać zatem, że tego typu sytuacje się zdarzają – a jak wynika z raportu NIK – nierzadko. Dlatego, co podkreślę raz jeszcze, należy nadać procedurze bardziej sformalizowany kształt, tak by umożliwić podmiotom w niej uczestniczącym możliwość podjęcia obrony, wyjaśnienia pewnych kwestii.

 

Pamiętamy próbę zmian w obowiązujących przepisach, które zakończyły się wycofaniem projektu ustawy po oskarżeniach o rzekomą zgodę rządu na jednorazowe bicie…

Stanowisko Instytutu Ordo Iuris w tej sprawie jest jasne i było już wielokrotnie podnoszone. Projekt Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej nie był doskonały. Przede wszystkim nie został skonsultowany z organizacjami, które zajmują się tym tematem. Zapewne, gdyby organizacje społeczne i inni specjaliści mogli wypowiedzieć się na jego temat, te niedoskonałości zostałyby wyeliminowane. Tak się niestety nie stało.

 

Nie ulega jednak wątpliwości, że zmiany są potrzebne, a do naprawy systemu należy podejść w sposób rozsądny i kompleksowy.

 

Co może zrobić rodzina, która w odwecie za uwagi zgłoszone co do działania placówki edukacyjnej została oskarżona przez tę placówkę o stosowanie przemocy i ma ustanowionego kuratora sądowego?

To niestety są sytuacje, które nie należą do rzadkości. W przypadku konfliktu ze szkołą czy przedszkolem sprawy trafiają do sądu rodzinnego, gdzie toczy się postępowanie o wgląd w sytuację małoletnich. Taka rodzina powinna podjąć próbę obrony przed sądem. Nie można się poddawać. Można zwrócić się o pomoc do Instytutu Ordo Iuris – zajmujemy się z sukcesami tego typu sprawami.

 

Mamy za sobą też sprawę, w której sąd pierwszej instancji uznał urzędników, którzy w oficjalnym piśmie do sądu rodzinnego pomówili rodzinę o brak kompetencji wychowawczych, za winnych zniesławienia. Sąd odwoławczy zmienił ten wyrok i uniewinnił urzędniczki, niemniej obecnie wywiedziona jest kasacja i oczekujemy na ostateczną decyzję.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marcin Austyn

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie