12 stycznia 2021

Lektorat i akolitat kobiet. Co to tak naprawdę oznacza?

(Fot. EIDON/MAXPPP / FORUM)

Poprzez motu proprio „Spiritus Domini” papież Franciszek zmienił treść pierwszego paragrafu kanonu 230 Kodeksu Prawa Kanonicznego. Media głównego nurtu określają tę decyzję mianem „przełomowej” i „długo oczekiwanej” – oczywiście w kontekście „równouprawnienia” kobiet w Kościele. Jaki jest kontekst tej decyzji? Co ona tak naprawdę oznacza?

 

Liberalne media doskonale rozpoznały charakter ogłoszonych zmian w prawie kanonicznym. Lektorat i akolitat to posługi „ustanowione”, w pewnym sensie: urzędowe. Są to posługi zupełnie różne od zadań wykonywanych przez ministrantów i – w polskich realiach – „lektorów”, którzy (ściśle rzecz ujmując) są także ministrantami: ministrantami Słowa. Na czym polega różnica? Rola ministranta – bez względu na jego wiek – tak naprawdę polega na zastępstwie, wykonywaniu czynności liturgicznych w sytuacji, w której nie mogą wykonywać ich osoby do tego na stale ustanowione. W praktyce życia parafialnego, dochodzi do tego często; kiedy jednak zwrócimy uwagę na częstą praktykę liturgii celebrowanej przez biskupów, kardynałów czy papieża, to rzecz wygląda już inaczej. Ministrant jest zastępczym „usługującym”; w sytuacji, w której liturgia Mszy celebrowana jest bez obecności wiernych, ministrant – w ramach takiego „zastępstwa” – „w miarę możliwości wykonuje funkcje ludu” (OWMR 252). To rzecz różna od powierzenia posługi lektora i akolity.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Paragraf 1 kanonu 230 posiadał do tej pory następujące brzmienie: „Mężczyźni świeccy, posiadający wiek i przymioty ustalone zarządzeniem Konferencji Episkopatu, mogą być na stałe przyjęci, przepisanym obrzędem liturgicznym, do posługi lektora i akolity”. Paragraf 3 mówi, że „tam, gdzie to doradza konieczność Kościoła, z braku szafarzy, także świeccy, chociażby nie byli lektorami lub akolitami, mogą wykonywać pewne obowiązki w ich zastępstwie, mianowicie: posługę słowa, przewodniczyć modlitwom liturgicznym, udzielać chrztu a także rozdzielać Komunię świętą, zgodnie z przepisami prawa”. Zadania ustanowionych lektorów i akolitów posiadają stały, własny charakter. Znaczenie motu proprio „Spiritus Domini” nie polega na „legalizacji” ministrantek i lektorek, w życiu Kościoła na Zachodzie posiadałoby to marginalne znaczenie, jeśli jakiekolwiek.

 

Motu proprio „Ministeria quaedam” z 1972 roku zmieniło dyscyplinę Kościoła w zakresie święceń niższych i subdiakonatu, wprowadzając posługi („ustanowionego” na stałe) lektora i akolity. A więc powierzenie tej posługi ma miejsce w trakcie formacji seminaryjnej – bądź poza nią, zgodnie z normami określonymi przez biskupów i… skalą określoną przez lokalną praktykę. Powierzanie tej posługi zgodne było z zamysłem posoborowej „odnowy”: aktywizacji świeckich, walki z klerykalizmem itd. Podkreślmy: ministranci (a także „ministrantki” i „lektorki”) pełnią swe zadania w sposób zastępczy, lektorzy i akolici posiadają swoje własne zadania w zakresie liturgii. Pewne podkreślenie tego faktu odnajdziemy w samym par. 1. kan. 230, w którym czytamy, że „udzielenie (…) tych posług nie daje im prawa do utrzymania czy wynagrodzenia ze strony Kościoła”.

 

W polskich realiach: powierzanie „stałego” lektoratu i akolitatu zdatnym do tego mężczyznom (poza kontekstem formacji seminaryjnej, przygotowania do kapłaństwa) było tematem podjętym na II Polskim Synodzie Plenarnym. Synod ten postanowił, że „mężczyźni świeccy, którzy ukończyli przynajmniej dwadzieścia pięć lat, cieszą się dobrą opinią, posiadają odpowiednie przymioty i są przygotowani do swych zadań poprzez odpowiednią formację, mogą być przyjęci do posługi stałego akolity. Posługę lektora można udzielać w wieku wcześniejszym”. Konferencja Episkopatu Polski wydała instrukcję wykonawczą względem tego postanowienia, a jak w niej czytamy: „Lektor i akolita spełniają własną posługę w celebracji liturgicznej, a zwłaszcza w Eucharystii. Jednak w zakres ich zadań wchodzą także czynności związane z przygotowaniem miejsca i rzeczy potrzebnych do liturgii oraz przygotowanie wiernych do dobrego uczestnictwa i spełniania właściwych dla nich i powierzonych im czasowo funkcji liturgicznych”. Instrukcja ta mówi nam także, że gdy „nie ma kapłana lub diakona, lektor i akolita może prowadzić Wigilię przy zmarłym i przy pogrzebie stacje w domu zmarłego i na cmentarzu”; „ustanowiony” lektor i akolita może także przewodzić niektórym nabożeństwom – np. różańcowym czy Drodze Krzyżowej. Otrzymujemy tu także pewną wskazówkę: szczegółowe miejsce akolity i lektora (płci już obojga), ich formacja, charakter zaangażowania w życie wspólnoty lokalnej doregulowane zostanie przez poszczególne episkopaty, a niektóre z nich są – powiedzmy – bardzo liberalne, od dłuższego już czasu domagały się od Stolicy Apostolskiej realizacji choć części ich postulatów dotyczących „liturgicznej aktywizacji” kobiet.

 

Dla przykładu: nad Sekwaną rzeczą zwyczajną i dość powszechną jest istnienie nieformalnych „animatorek” wiernych uczestniczących w liturgii, które np. pełnią zadania ministrantów Słowa, kierują śpiewem, wygłaszają komentarze przygotowujące itd. Równocześnie: życie religijne większości francuskich parafii jest dalece… sfeminizowane. To realia jeszcze odległe polskim doświadczeniom. Jednakże rola takich właśnie „animatorek liturgicznych” znajdzie teraz formalne uzasadnienie (i potwierdzenie) w postaci lektoratu i akolitatu. Być może kiedyś… podobnie rzecz wyglądać będzie nad Wisłą, chodzi zresztą o zadania własne, co potwierdza także instrukcja polskich biskupów. Lektor może „także »kierować uczestnictwem wiernych«, podając potrzebne wyjaśnienia i zachęty lub przygotowując komentarze do odczytania przez innych usługujących”. Pójdźmy dalej: akolita jest na stałe „nadzwyczajnym szafarzem”, zgodnie z polską normą „ma przygotowywać ołtarz i naczynia liturgiczne oraz w razie potrzeby rozdawać wiernym Eucharystię”, jego funkcja polega na asystowaniu kapłanowi i diakonowi. Rola znanych z Francji i Niemiec „asystentek liturgiczno-pastoralnych” otrzymała podstawy do oficjalnego zatwierdzenia.

 

Gdyby istniała jeszcze jakakolwiek wątpliwość dotycząca różnicy natur, istoty ministrantury oraz lektoratu i akolitatu, to w tej samej instrukcji polskiego episkopatu czytamy: „Należy odróżnić praktykę błogosławienia młodych chłopców do czytania słowa Bożego od posługi lektora. Nie otrzymują oni posługi lektoratu, lecz błogosławieństwo do pełnienia funkcji czytania słowa Bożego podczas liturgii”. Lektorat i akolitat – którego dotyczy dokument papieża Franciszka – jest stałą, oficjalną „misją” pełnioną w Kościele, posiadającą własne zadania, której towarzyszyć mogą różnie, indywidualnie określane pozaliturgiczne aspekty zaangażowania w życie parafii.

 

Historycznie: lektorat i akolitat zajął miejsce święceń niższych, w samym zamyśle tej zmiany leżała także chęć udzielania tych „posług” także świeckim; a w kontekście formacji seminaryjnej stanowią one „stopnie” prowadzące do święceń diakonatu i prezbiteratu (ścieżka ta jest zachowana także w przypadku stałych diakonów, którzy święceń kapłańskich nie przyjmują). Święcenia niższe zaczerpnięte zostały z funkcji, zadań właściwych duchowieństwu; tradycyjny obrzęd udzielania święceń niższych wymownie to obrazuje; a jednak „Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom” (Jan Paweł II, „Ordinatio sacerdotalis”). W motu proprio „Spiritus Domini” czytamy jednak, że wskutek „rozwoju doktrynalnego” pewne ustanowione przez Kościół posługi wynikają z samego Chrztu i powszechnego kapłaństwa ochrzczonych.

 

Zwróćmy na chwilę uwagę ku posynodalnej adhortacji Jana Pawła II „Christifideles laici”: „W Kościele istnieją przede wszystkim posługi urzędowe, czyli te, które wywodzą się z sakramentu Kapłaństwa”; „Pasterze mogą też w razie potrzeby, kierując się zawsze pożytkiem Kościoła i stosując do norm prawa powszechnego, powierzać świeckim określone funkcje, które choć są związane z urzędem pasterza, nie wymagają święceń kapłańskich”. W rozeznaniu przypadającym na koniec lat 80-tych nie zabrakło też ostrożności: „Ale obok głosów pozytywnych nie zabrakło na obradach Synodu także uwag krytycznych, dotyczących tendencji do bezkrytycznego szafowania terminem »posługa«, do mylenia bądź stawiania na równi kapłaństwa powszechnego i urzędowego, do nieprzestrzegania pewnych praw i norm kościelnych, do zbyt dowolnej interpretacji »zastępstwa«, do »klerykalizowania« świeckich. Zwrócono także uwagę na ryzyko utworzenia w Kościele de facto odrębnej struktury posług, równoległej w stosunku do tej, która ma swą podstawę w sakramencie kapłaństwa. Ojcowie synodalni wyrazili przekonanie, iż dla uniknięcia podobnych sytuacji należy określić jasno i wyraźnie, używając ścisłej terminologii, jedność misji Kościoła, w której mają swój udział wszyscy ochrzczeni, oraz zasadniczą różnicę pomiędzy posługą pasterską, która wywodzi się z sakramentu kapłaństwa, a innym rodzajem posług, urzędów i funkcji, sprawowanych w Kościele na mocy Chrztu i Bierzmowania”.

 

Jeszcze w roku 1997 watykańska Kongregacja Doktryny Wiary wydała instrukcję o „niektórych kwestiach dotyczących współpracy wiernych świeckich w ministerialnej posłudze kapłanów”. Odnajdziemy w niej ciekawe uwagi: „Od pewnego czasu rozpowszechnił się zwyczaj nazywania posługą nie tylko tych officia (urzędów) i munera (funkcji), które sprawują kapłani na mocy sakramentu święceń, ale także tych, które na mocy kapłaństwa wszystkich ochrzczonych sprawują wierni świeccy. Kwestia nazewnictwa staje się jeszcze bardziej złożona, gdy przyznaje się wszystkim wiernym prawo do wykonywania — zastępczo i na mocy oficjalnego upoważnienia udzielonego przez pasterzy — pewnych funkcji typowych raczej dla duchownych, które wszakże nie wymagają przyjęcia święceń. Należy stwierdzić, że język staje się chwiejny i niejasny, a zatem nieprzydatny do wyrażania nauki wiary, gdy w jakikolwiek sposób przesłania różnicę istoty, a nie tylko stopnia, jaka istnieje między kapłaństwem wynikającym z chrztu a kapłaństwem sakramentalnym”. Wówczas: chwiejność i niejasność języka; przez wiele lat – postępująca w wielu krajach – chwiejność i niejasność (liturgicznej) praktyki; dziś z kolei… „zmiana”.

 

Zmiana ta ma miejsce w bardzo ważnym kontekście. „Debata” dotycząca „kapłaństwa” kobiet wciąż trwa (postępowo: „debata”, czyli wzywanie Watykanu, aby wprowadził święcenia kobiet). Liberalna hierarchia (zwłaszcza niemieckojęzyczna) prezentuje w tym zakresie kilka strategii. Pierwsza, być może najbardziej radykalna, polega na (całkowicie błędnym, choć bardzo wymownym) wskazaniu soboru jako „zgromadzenia konstytucyjnego Kościoła”, który taką zmianę mógłby zarządzić i ją zalegalizować. Ten scenariusz tłumaczony jest czasem „słabością” papiestwa w zakresie wprowadzania radykalnych zmian i oporem, jaki wywołałaby próba ich wprowadzenia. W drugim scenariuszu adresatem tych żądań jest sam Biskup Rzymu. Trzeci scenariusz polega na innym rozwiązaniu: uznając orzeczenie Jana Pawła o braku możliwości udzielania święceń kapłańskich kobietom (deklaratywnie bądź realnie), koncentruje się na stworzeniu posług i funkcji które są związane z kapłaństwem sakramentalnym i urzędowym, ale nie należą do samej „istoty” – w uproszczeniu: nie są bezpośrednio i w sposób prosty związany z władzą święceń. Oczywiście, ten ostatni scenariusz funkcjonuje w dwóch formach: „mądrości etapu” (bo przyszłe rozeznanie może wnieść tu coś nowego) bądź docelowego (bo nie sposób jednak wiarygodnie uzasadnić udzielania święceń kobietom). Powierzanie kobietom różnego rodzaju funkcji i zadań, zwłaszcza liturgicznych, to oficjalna linia progresywnych niemieckich biskupów. Otwarcie mówił o tym przewodniczący niemieckiego episkopatu, biskup Georg Baetzing…

 

mat

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(26)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie