19 grudnia 2016

Komu służy atmosfera „zamachu stanu”?

(Fot. Michal Dyjuk / FORUM)

Ustawa dezubekizacyjna, zmiana organizacji pracy dziennikarzy w Sejmie, budżet państwa na rok 2017, koniec kadencji prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Wszystko doprawione atmosferą rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Teorią spiskową byłoby twierdzenie, że obecne starcie między rządem a lewicowo-liberalną opozycją oraz jego termin są przypadkowe. Nie ciężko wszak wskazać architekta i beneficjentów zaistniałej sytuacji.


Ostatnie dni w polskim życiu publicznym były niezwykle gorące. Mieliśmy między innymi debatę na temat obniżenia emerytur polskojęzycznym aparatczykom służącym budowaniu nad Wisłą sowietskoj własti oraz ich protesty, nadszedł wyczekiwany przez rządzących koniec kadencji prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego, a PiS przygotował do uchwalenia swój autorski od początku do końca budżet. W międzyczasie Sejm wybrał nowego członka TK i zatwierdził zmiany w systemie edukacji, kilku istotnych generałów podało się do dymisji, Lech Wałęsa zaapelował o wykluczenie Polski ze struktur Unii Europejskiej, a Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu ogólnopolskiemu dziennikowi, którego nie sposób uznać za partyjny biuletyn – co jest rzeczą samą w sobie rzadką.

Wesprzyj nas już teraz!

Czy wobec natłoku powyższych wydarzeń możemy się dziwić, że w piątek wieczorem wulkan emocji eksplodował? Iskrą na proch była rzecz błaha. Marszałek Sejmu, jak gdyby nie wytrzymując narastającego napięcia, odebrał głos posłowi Szczerbie z PO, co spowodowało długotrwałą awanturę. Marek Kuchciński nie jest politycznym nowicjuszem. Jego zachowania nie sposób rozpatrywać w kategoriach błędu, a działania celowego, mającego na celu osiągnięcie zamierzonych rezultatów. Marszałek ujawnił jednak skłonność do kompromisu i wyraził chęć zgaszenia rodzącego się sporu już w zarodku, co szybko zmienił prezes PiS. Po spotkaniu Kuchcińskiego i Kaczyńskiego wszystko było już inne. Ni szagu nazad – zdawał się powiedzieć marszałkowi Sejmu jego partyjny wódz.

Czy nie jest więc tak, że demiurgiem trwającego sporu jest Jarosław Kaczyński? Ciężko wszak uwierzyć, że sytuacja wymknęła się tak wytrawnemu politykowi spod kontroli. Dzięki stosownemu ustawieniu terminarza prac Sejmu (a ciężko się łudzić, że w tej sprawie marszałek ma pełną swobodę względem prezesa PiS), połączono w jedno liczne tematy. Dzięki temu całej liberalnej opozycji w sposób niezwykle prosty – i co tu ukrywać, często zgodnie z faktami – władza może przypinać łatkę obrońców ubeków i ich niesprawiedliwie wysokich świadczeń emerytalnych. Któż zaś przyzwoity stanie po stronie czerwonych oprawców własnego narodu? Społeczeństwo zostało podzielone, emocje podgrzane – i o to chodziło!

Trwający spór przełamał społeczne lenistwo elektoratu PiS. Przez cały kończący się rok 2016 formacja, która niegdyś potrafiła mobilizować tysiące Polaków, nie zrobiła na ulicach niczego znaczącego. Nie wyszła poza stałe wydarzenie – miesięcznice smoleńskie. Inicjatywę przejęli liberałowie i moralna lewizna, od Platformy, przez Nowoczesną i KOD po partię Razem. W ulicznej rywalizacji ospały po wyborczym tryumfie PiS pozostawił samym sobie narodowców, licząc, że dzięki złej prasie uda im się wystraszyć miałkich z natury postępowców przed wychodzeniem na ulice. Jednocześnie przez cały rok rządzący wygodnie rozsiadywali się w fotelach licząc, że socjalne programy zapewnią im władzę na długie lata. Jest z resztą w tej, jakże prostolinijnej, myśli sporo prawdy, czego boją się wrodzy rządowi demo-liberalni dziennikarze, których obawy zostały zwerbalizowane m.in. na antenie radia TOK FM.

Spór, którego uczestnicy nawet nie są w stanie wskazać konkretnych powodów wybuchu, jest wybitnie na rękę Prawu i Sprawiedliwości, gdyż w ciągu ostatnich dni potrzeba chwili spowodowała ponowną, niewidzianą już od dawna mobilizację Prawa i Sprawiedliwości, dając formacji ponownie znaczenie na ulicy – i chociaż brzmi to jak cytat z filmu o walkach murzyńskich gangów w USA, to taka jest istota demokracji, systemu opartego o masy i ich emocje.

W pozytywnym świetle wypada też Andrzej Duda. Zaprasza do dialogu i organizuje spotkania, z których – co nie dziwne – nic nie może wyniknąć. Sam natomiast pokazuje się w blasku fleszy w kontekście wyczekiwanego przez Polaków obniżenia wieku emerytalnego, ocieplając nie tylko swój, ale i partyjny wizerunek. Prezydent wbija kołek w liberalną narrację o złym PiSie. Wszak partia, co by nie mówić, na niektórych przynajmniej płaszczyznach realizuje swój program.

Cóż za genialna i przebiegła strategia! Wpaść na nią mógł tylko Jarosław Kaczyński. Zresztą czas na tego typu konflikty również zostały wybrany w sposób przemyślany i celny. Jeśli opozycja protestować będzie w trakcie Bożego Narodzenia, to PiS, mające w końcu do dyspozycji znaczące media, z niezwykłą łatwością pokaże liberałów jako szaleńców. Wszyscy normalni ludzie radują się wraz z bliskimi za stołem, a ci awanturnicy nawet w święta nie odpuszczą.

Jeśli tego chciał Jarosław Kaczyński, to udało mu się osiągnąć zamierzony cel. Wzorem Donalda Tuska sprzed lat zaognił emocje i podzielił społeczeństwo wobec spraw trudno dostrzegalnych dla narodu. Ważne jest jedno: głęboki konflikt. „My” i „oni”, „dobrzy” i „źli”. Takich podziałów nie da się łatwo zakopać, gdyż sprowadzają się do zwykłego ludzkiego dążenia do określenia własnej tożsamości i granic własnego świata. Wiedział to Tusk, wie i Kaczyński.

Z tego samego powodu na nierealnym sporze korzysta opozycja. Podtrzymuje zmobilizowany przed rokiem na fali pierwszego sukcesu KOD entuzjazm, który wyraźnie spada. Temat obrony gimnazjów wraz z socjalistycznym Związkiem Nauczycielstwa Polskiego nie porwał tłumów. Dla liberalnych środowisk, które od dawna nie nadają tonu debacie publicznej i są w stanie jedynie reagować na poczynania rządu, każda okazja do podgrzania sporu jest korzystna. Przypomina wszak w ten sposób swoim wyborcom, że istnieje w kraju ktoś inny niż szczerze nienawidzony przez „fajną” Polskę Jarosław Kaczyński.

Na trwającej wojence korzystają więc wszyscy. Politycy.

 

 

Michał Wałach

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie