17 kwietnia 2019

Prof. Bartyzel: katedra Notre-Dame symbolizowała to, co jest przeciwieństwem dzisiejszej Francji

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Katedra Notre-Dame symbolizowała to, co jest całkowitym przeciwieństwem dzisiejszej Francji, Francji republikańskiej, laickiej, masońskiej: ścisłą unię, więź duchową Królestwa Francji i Kościoła, jako dwóch rzeczywistości ontologicznie różnych, ale ze sobą nierozerwalnie związanych jak dusza z ciałem. Używając tej metafory można powiedzieć, że katedra Notre-Dame była duszą mistycznego ciała politycznego, jakim było Królestwo Francji – mówi w rozmowie z PCh24.pl profesor Jacek Bartyzel, historyk idei.

 

Dlaczego we Francji właścicielem kościołów, w tym katedry Notre-Dame, jest antyklerykalne państwo?

Wesprzyj nas już teraz!

To wynika z loi de séparation, czyli ustawy o rozdziale państwa od kościołów – w liczbie mnogiej, co podkreśla dystans, traktowanie na tej samej płaszczyźnie Kościoła i sekt. Państwo przejęło wszystkie budynki kościelne, włącznie ze świątyniami. Działają one na zasadzie wypożyczenia ich przez państwo do sprawowania kultu, przy czym państwo wcale nie wypożycza świątyń bezpośrednio Kościołowi, tylko zmusza katolików do tworzenia stowarzyszeń, które składają się z ludzi świeckich. To jest wzorzec antyklerykalny, który najpierw zastosowano we Francji, potem (po rewolucji roku 1910) w Portugalii, a w latach 20. XX wieku również w Meksyku.

Państwo francuskie zobowiązało się do ochrony tych budynków i dbania o ich stan. Zasada jest taka, że budowle zabytkowe mają być finansowane przez administrację centralną, natomiast te, które nie mają charakteru zabytkowego, przez gminy. Należy tutaj zauważyć dwie rzeczy. Po pierwsze, państwo – mówiąc eufemistycznie – niezbyt dobrze wywiązuje się z obowiązków, które samo na siebie przyjęło. Akurat w czwartek dowiedziałem się, że Notre-Dame w ogóle nie była ubezpieczona! Powinno to oczywiście zrobić państwo. Nawet jeżeli jest się przeciwnikiem przymusu ubezpieczeń, to ów przymus akurat we Francji istnieje, więc prawo powinno zostać zastosowane.

 

Po drugie, ustawa funkcjonuje już ponad 100 lat i powinna się zmienić kwalifikacja tego, co jest budowlą zabytkową. Zabytkiem jest budowla mająca ponad 100, albo ponad 150 lat – różne są regulacje. A przecież chociażby w latach 70. XIX wieku, kiedy działał właściwie ostatni katolicki rząd we Francji, rząd księcia premiera Alberta de Broglie, zwany rządem odbudowy moralnej, zainaugurowano i przeprowadzono przez parlament ustawy o wybudowaniu całego szeregu ekspiacyjnych świątyń, na czele z Sacré-Cœur na Montmartre czy bazyliki na wzgórzu Fourvière w Lyonie. Wtedy też powstał we Francji cały szereg budowli sakralnych, które – pomijając ich podstawową funkcję – dzisiaj mają ogromną wartość zabytkową oraz artystyczną. Większość z nich utrzymana jest w charakterystycznym stylu połączenia neoromanizmu z neobizantynizmem. Ich sytuacja przedstawia się bardzo źle. Państwo (poza wyjątkowymi wypadkami jak katedra w Chartres, która jest w dobrym stanie) z obowiązku się nie wywiązuje. Cały szereg kościołów po prostu popada w ruinę. Dzieje się to zwłaszcza na poziomie administracji lokalnej – zawsze można powiedzieć, że nie ma pieniędzy, gdyż są „pilniejsze potrzeby”. Ponadto dziesiątki kościołów są po prostu niszczone pod pretekstem braku wiernych lub desakralizowane i przerabiane na różne budowle, które trudno nazwać budynkami użyteczności publicznej.

Co więcej, państwo francuskie przejęło na siebie utrzymanie księży, co nie jest rozwiązaniem dobrym. Pensje księży są na poziomie najniższej kategorii urzędników – i to samorządowych, którzy w ogóle są gorzej opłacani niż urzędnicy państwowi.

Coraz częściej mówi się o odbudowie katedry Notre-Dame. Czy w obliczu niepokojących trendów we współczesnym budownictwie sakralnym możemy spodziewać się wiernej lub w miarę wiernej odbudowy, czy powinniśmy obawiać się raczej architektonicznych innowacji?

Są wypowiedzi świadczące, że państwo, a także faktyczne siły kierownicze za nim stojące, na czele z masonerią, chcą wykorzystać to do nadania katedrze charakteru, który będzie daleki od prawdziwie katolickiej świątyni. Nie myślę tu nawet o czymś tak radykalnym jak zupełna zmiana statusu, bo na to nigdy się nie odważą, ale można zrobić bardzo wiele rzeczy, które będą zamazywać czy osłabiać katolicki charakter katedry. Może to dotyczyć pewnych rzeźb, malowideł czy innego sposobu aranżacji przestrzeni, który będzie zacierał to, co katolickie, choćby Maryjny aspekt katolickiego kultu.

Dodatkowo Kościół we Francji jest silnie progresywny i właściwie kolaboruje z laicką republiką. Wobec tego można się obawiać nie tylko braku oporu, ale wręcz współdziałania aktualnej francuskiej hierarchii w tym procederze. Wielką przestrogą jest jedyna wybudowana we Francji w XX wieku nowa katedra – w mieście Évry. Nie tylko nie ma ona nic wspólnego z tradycyjnym układem przestrzennym oraz symboliką świątyni katolickiej, ale ma wręcz znamiona kultu masońskiego. Jest to budowla cylindryczna, w której rozmaite (mniej lub bardziej ukryte) symbole wskazują na kult wolnomularski, a nie katolicki. To jest bardzo niepokojąca przestroga.

Ponadto pojawiła się też wypowiedź samego prezydenta Francji, bardzo szybko usunięta z Twittera, w której Macron dość enigmatycznie, ale jednak w sposób dający do myślenia mówił o dostosowaniu odbudowanej katedry do współczesnego, pluralistycznego społeczeństwa. To brzmi bardzo groźnie.

Z niepokojem i pewną podejrzliwością patrzyłbym też na te pozornie hojne deklaracje ofert finansowego wsparcia odbudowy, płynące zarówno ze strony różnych multimilionerów, którzy raczej nie są znani z katolickiej gorliwości, jak też ze strony środowisk muzułmańskich i żydowskich. Jest prosta zasada: kto płaci, ten wymaga. Nie ma więc pewności, czy za tą hojnością nie pójdą „dezyderaty” będące raczej „propozycjami nie do odrzucenia” jeśli chodzi o przyszły kształt katedry.

Francuskie władze zamykają część kościołów z powodu małej liczby lub braku wiernych. Faktycznie – zaangażowanych religijnie katolików jest tam niewielu. Jednak podczas pożaru katedry Notre-Dame widzieliśmy ludzi modlących się na ulicach. Czy wobec tego możemy spodziewać się we Francji religijnego przebudzenia, czy jednak modlili się wtedy ci, którzy i tak zawsze się modlą?

Patrząc po ludzku trudno spodziewać się wielkiego zbiorowego przebudzenia. Przypominają mi się słowa Juana Donoso Cortésa: „widziałem wiele jednostek, które odeszły od Kościoła, a potem do Niego wróciły, ale jeszcze nie widziałem narodu, który dokonałby apostazji i powrócił”. Ale oczywiście dla Pana Boga nie ma nic niemożliwego.

Zwróciłbym natomiast uwagę na to, kto był wśród modlących się na ulicach podczas pożaru katedry. To byli na ogół ludzie młodzi – co jest sygnałem bardzo pozytywnym – ale byli to też ludzie związani ze środowiskami tradycjonalistycznymi. One oczywiście wciąż stanowią niewielki procent narodu francuskiego, ale jednak jest to grupa dynamiczna i gorliwa. We Francji, która jest krajem totalnie zlaicyzowanym, nominalna liczba ochrzczonych oraz biorących ślub w kościele (jeśli z powodów obiektywnych mogą) jest relatywnie duża. Ale to nie są ludzie praktykujący i żyjący wiarą. Natomiast wśród tych, którzy w jakiś sposób są zaangażowani w życie katolickie, widzimy coś, co w Polsce jest wciąż nie do pomyślenia: dwa wyraźne skrzydła pośród masy ludzi żyjących poza Kościołem – nawet jeśli formalnie do Niego należących. Jedno skrzydło jest ultraprogresywne, zaś drugie – tradycjonalistyczne. W związku z tym, na tle indyferentnej masy ludzi praktycznie nieznających w ogóle podstaw wiary, tradycjonaliści są siłą, ponieważ wyróżniają się świadomością i gorliwością. To, na co można – jak sądzę – realistycznie liczyć, to stopniowy, chociaż powolny, wzrost siły środowisk tradycjonalistycznych, czyli wzrost liczby katolików będących rzeczywistymi katolikami. Oni mogą stać się zaczynem ewentualnej katolickiej odnowy, a na pewno będą coraz bardziej widoczni, gdyż są wyraziści.

Katedra Notre-Dame ma niezwykle symboliczne znaczenie dla Francji, Europy, historii i Wiary. Czy wobec tego Pan Profesor dostrzega symbolikę w pożarze tej świątyni?

Katedra Notre-Dame jest jedną z wielu wielkich gotyckich katedr we Francji i w całej Europie. Można nawet powiedzieć, że niektóre są nawet piękniejsze, jak katedra w Chartres czy w Beauvais. Swoją ważną symbolikę ma także świątynia w Reims, która była katedrą koronacyjną królów Francji. Jednak wyjątkowość Notre-Dame bierze się z jej lokalizacji w stolicy Francji, najstarszej córy Kościoła, przez wieki chorążego katolicko-łacińskiej zachodniej Europy, zwłaszcza za czasów największych spośród Kapetyngów jak Filip August czy Ludwik IX Święty. Ta wyjątkowość ma z jednej strony aspekt religijny, bo katedra stała się ostatecznie miejscem przechowywania jednych z najcenniejszych chrześcijańskich relikwii – jak, przede wszystkim, Korona Cierniowa. Z drugiej strony katedra Notre-Dame symbolizowała także to, co jest dokładnym przeciwieństwem dzisiejszej Francji, Francji republikańskiej, laickiej, masońskiej: ścisłą unię, więź duchową Królestwa Francji i Kościoła, jako dwóch rzeczywistości ontologicznie różnych, ale ze sobą nierozerwalnie związanych jak dusza z ciałem. Używając tej metafory można powiedzieć, że katedra Notre-Dame była duszą mistycznego ciała politycznego, jakim było Królestwo Francji, królestwo lilii, królestwo Kapetyngów.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Wałach

 

   

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie