21 października 2016

Konflikt amerykańsko-rosyjski – krok w stronę wojny?

(fot. REUTERS/Kevin Lamarque/FORUM)

Twierdzenie o zaognieniu sytuacji międzynarodowej staje się już truizmem. Na miejsce demoliberalnego końca historii i globalnego nowego ładu pojawił się świat podzielony i skonfliktowany. Problem dotyczy nie tylko pogrążonych w chaosie krajów Bliskiego Wschodu. Wojna w Syrii, kryzys ukraiński czy zarzucane Rosji cyberataki na USA przybliżają nas o krok bliżej do III Wojny Światowej. Analitycy porównują obecny poziom zagrożenia z tym z czasów kubańskiego kryzysu rakietowego.


Zdaniem deklarującego niezależność portalu internetowego monitorującego zagrożenia międzynarodowe – DefconWarningSystem.com – amerykańska armia podniosła stan gotowości bojowej na poziom trzeci. W pięciostopniowej skali oznacza to ponadprzeciętną gotowość bojową. Wcześniej tak zwany DEFCON 3 wprowadzono podczas zamachów terrorystycznych 11 września 2001 r. wojny izraelsko-arabskiej w 1973 r. a także kubańskiego kryzysu rakietowego w 1962 r.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przyczyną jest zaostrzenie relacji amerykańsko-rosyjskich. O niebezpieczeństwie obecnej sytuacji na świecie mówił między innymi były przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow. Z kolei rosyjski ambasador w US Siergiej Kislyak wspomniał o najgorszych relacjach USA-Rosja od zakończenia Zimnej Wojny (CNN 13 października).

 

Atomowe groźby

Pogorszenie się relacji wiąże się z posunięciami związanymi z bronią jądrową. Federacja Rosyjska przemieściła na początku października rakiety Iskander do Obwodu Kaliningradzkiego. Choć zdaniem Rosjan to działania rutynowe, mało kto daje temu wiarę.

 

Rosyjskie przygotowania do ewentualnego konfliktu atomowego obejmują także ludność cywilną. Jak podał „The Sun”, między 4 a 7 października przeprowadzono w Rosji ćwiczenia na wypadek konieczności ewakuacji z regionów zagrożonych bronią nuklearną. Uczestniczyło w nich – bagatela – 40 milionów cywilów, a także 200 tysięcy pracowników służb ratowniczych.

 

Oznacza to, że wziął w nich udział co 4 Rosjanin. Cywili szkolono między innymi z korzystania z pakietów sanitarnych, przechodzenia do schronów oraz z usuwania z odzieży chemicznych i atomowych zanieczyszczeń. Syreny alarmowe zabrzmiały w całej Rosji. Jak zauważa Andrzej Łomanowski na portalu rp.pl „tak wielkich ćwiczeń nie było od czasu rozpadu Związku Radzieckiego, a i za jego istnienia należały do rzadkości”.

 

Ponadto, jak podał 3 października portal TVN 24, Rosja poinformowała o odstąpieniu od układu o utylizacji plutonu z 2000 r. Określany jako jedno z najważniejszych porozumień rosyjsko-amerykańskich zabraniał wykorzystywania przechowywanego w obydwu krajach plutonu do celów wojskowych – a więc zwłaszcza do produkcji broni atomowej.

Do zaognienia relacji amerykańsko-rosyjskich przyczyniła się także sytuacja w Syrii. Uderzenie sił powietrznych USA na syryjskie wojska rządowe z 17 września (uznane przez Marka Połońskiego z defense.24 za omyłkowe) oraz rosyjski atak na konwój humanitarny pod Aleppo 2 dni później doprowadziły do ogłoszonego przez Amerykanów zakończenia amerykańsko-rosyjskich rozmów o zawieszeniu broni. Doszło do tego 3 października – a więc w tym samym dniu, co zerwanie przez Rosjan układu o utylizacji plutonu. Ponadto Amerykanie twierdzą, że Rosjanie i Syryjczycy atakują syryjskie szpitale. Jak podał 7 października portal Sky News, Sekretarz Stanu USA John Kerry stwierdził, że sprawa ta wymaga śledztwa w sprawie zbrodni wojennych.

 

Cyberwojna

Zaostrzenie relacji amerykańsko-rosyjskich ma w tle kampanię wyborczą w USA. Jak zauważa we wspomnianym tekście Marek Połoński, amerykańska władza znajduje się w tak zwanym lame duck period – okresie zawieszenia, gdy wstrzymuje się od trudnych decyzji. Wszyscy czekają na objęcie urzędu przez nowego prezydenta, co zgodnie z amerykańską Konstytucją nastąpi 20 stycznia 2017 r. Ustępujący Barack Obama nie podejmie prawdopodobnie kluczowych decyzji, zostawiając je swojemu następcy. Pojawia się jednak pytanie – kto nim będzie?

 

Wiele wskazuje na to, że Kremlowi zależy na wyborze Donalda Trumpa. Certyfikatu „prawdziwego Amerykanina” udzielił mu już w lutym 2016 r. Aleksandr Dugin. Stwierdził, że mimo posiadania miliardów na koncie jest bardziej naturalny od typowych oligarchów (katehon.com 2.2.2016). W jego wyborze dostrzegł szansę na powstrzymanie globalistów i finansowych oligarchów. Z kolei w grudniu 2015 r. amerykańskiego miliardera pochwalił sam Władimir Putin – uznając go za osobę utalentowaną i wybitną. Donald Trump odwzajemnił się mówiąc o poprawie stosunków z Rosją i zwiększeniu stabilności politycznej za jego prezydentury.

 

W tym kontekście rozpatrywać należy pojawiające się wśród amerykańskich polityków oskarżenia, jakoby Rosjanie ingerowali w przebieg wyborów w Stanach Zjednoczonych. Chodzi tu o upublicznione przez portal Wiki Leaks maile członków Partii Demokratycznej, wskazujące na niesprawiedliwe uprzywilejowanie Hilary Clinton przez to ugrupowanie i uniemożliwienie tym samym równej konkurencji jej rywalowi do nominacji Demokratów – Bernie Sandersowi.

W sprawie oświadczenie ogłosił także Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Biuro Dyrektora Wywiadu Narodowego. W dostępnym na dhs.gov dokumencie z 7 października wyrażono „pewność, że rząd Rosji kierował ostatnim ujawnieniem e-maili od amerykańskich osób i instytucji, w tym amerykańskich organizacji politycznych. (…) Te kradzieże i upublicznienia informacji mają na celu ingerencję w amerykański proces wyborczy”. W omawianym oświadczeniu mowa jest także o dostrzeżeniu przez niektóre stany skanowania ich systemów informatycznych wykorzystywanych podczas wyborów. Źródłem inwigilacji miały być serwery firmy z siedzibą w Rosji. 12 października rosyjski minister spraw zagranicznych, Siergiej Ławrow w wywiadzie dla CNN uznał oskarżenia za bezpodstawne.  Mimo to, jak doniosło 14 października nbcnews.com – Biały Dom poprosił CIA o przygotowanie listy ewentualnych odwetowych cyberataków na Rosję.

 

Co dalej?

Ostatnie miesiące, a zwłaszcza październik doprowadziły więc do nasilenia niepokojów na niespotykaną od dziesięcioleci skalę. Jedni mówią o powrocie do Zimnej Wojny, inni o nowej, odmiennej i bardziej nieprzewidywalnej sytuacji. Wybuch amerykańsko-rosyjskiej wojny atomowej – za sprawą systemu wzajemnie gwarantowanego zniszczenia – wciąż jest mało prawdopodobny. Jednak jej ryzyko z pewnością coraz bardziej przewyższa zero. Jedno jest pewne – żyjemy w ciekawych czasach.

 

 

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie