28 maja 2012

Fałszywa alternatywa

(fot. Piotr Wojnarowski/FORUM )

Marta Brzezińska wywołała burzę w środowiskach narodowych tekstem o „łysych neonazistach”, pytając, czy są oni jedyną alternatywą dla fali dewiantów szalejących na swoich homoparadach. Oczywiście, że nie są, ale któż będzie zmuszał swoje dzieci do maszerowania w kontrze zboczeńcom.


Brzezińska swoim tekstem ściągnęła na siebie falę krytyki, jednak odpowiedź na jej pytania nie została udzielona. Narodowcy z Młodzieży Wszechpolskiej, ONR i NOP skupili się na wyjaśnianiu, iż nie wszyscy są bandą ogolonych na łyso nazioli, którym chodzi tylko o zadymę. To oczywiście racja – publicystka frondy.pl zagalopowała się znacząco, ulegając niestety wpływom politycznej poprawności. Dlatego nie mogą dziwić emocje, które jej tekst wywołał w zaatakowanych środowiskach. Oczywiście chamstwa i degrengolady niektórych oburzonych nic nie tłumaczy – komentarze typu „Śmierć wrogom Ojczyzny!” czy personalne ataki nie znajdują absolutnie żadnego uzasadnienia.

Wesprzyj nas już teraz!

Nie zamierzam jednak włączać się w dyskusję polegającą głównie na odpowiadaniu na pytanie, czy Brzezińska obraziła narodowych aktywistów i czy powinna „dostać etat na Czerskiej” – akurat to sformułowanie, dla każdego niezależnego dziennikarza skrajnie obraźliwie, również można by sobie darować. Chcę odpowiedzieć Marcie Brzezińskiej na pytanie postawione przez nią w tytule jej artykułu, bowiem tej odpowiedzi się nie doczekała.

 

Publicystka ubolewa, iż ulicami polskich miast, naprzeciw marszom dewiantów nie wyruszają setki młodych matek i ojców prowadząc za rękę swoje dzieci, za to „po tęczowej stronie [spotkała-przyp. KK] całe mnóstwo nowoczesnych rodziców z przewiązanymi w chustach maluchami, albo popychających przed sobą dziecięce wózeczki”. Według Brzezińskiej, na marszu ONR, NOP czy MW powinny znaleźć się rodziny, jako alternatywa dla pederastów i lesbijek, pogrążonych w obleśnych uściskach.

 

Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której normalne, zdrowe rodziny, decydują się na tak samobójczy krok. Nie po to ojcowie i matki przez całe życie wychowują dzieci na normalnych ludzi, nie po to zabraniają im oglądać w telewizji sceny erotyki, nie po to filtrują pisma, przynoszone przez nie do domu, nie po to blokują dostęp do pornograficznych stron internetowych i zakrywają oczy swych dzieci przed wulgarną reklamą, by teraz narażać je na obrzydliwy widok homoseksualnych ekscesów. Nie wyobrażam sobie, by w piękne majowe czy czerwcowe popołudnie kochający rodzice wychodzili z dziećmi na spacer, formując się w pochód, który ma być jedynie kontrmarszem dla zboczeńców, czyniących obrzydliwe gesty na środku ulicy, w świetle kamer i reflektorów, za aprobatą władz. Nie widzę w swej wyobraźni obrazu, w którym ojciec rodziny mówi do żony – „Popatrz na ten plakat, spotykają się homosie, zabierzmy tam dzieci, jako przeciwwagę dla tych biednych ludzi”. Czy tak to widzi Marta Brzezińska?  

 

Wiele organizacji nacjonalistycznych gromadzi młode osoby, które w swej gorliwości, mówią i krzyczą zbyt wiele – publicystka frondy.pl wie o tym już nie tylko ze słyszenia, ale i własnego doświadczenia. Ale to są dorośli ludzie, których nikt do pójścia na kontrmanifestację nie zmusza. Jeśli chcą demonstrować przeciwko paradzie zboczeń – proszę bardzo, trudno im zarzucić, że potrafią się zorganizować i pokazać, iż to nie tylko „tęczowa tolerancja” ma prawo zawłaszczać polskie chodniki i ulice. Nikt nie powinien natomiast zmuszać do tego widoku swoich dzieci – zabierając je na kontrmanifestacje.

 

Musimy jednak – i tutaj nie wypada się nie zgodzić z Martą Brzezińską – pokazywać, że nas jest więcej, że normalności nie można zamiatać pod dywan, że mimo, iż chodzimy do pracy, a wieczorami wracamy zmęczeni, nie jest nam wszystko jedno, kogo na ulicach i w programach informacyjnych będą oglądały nasze dzieci. Dlatego właśnie, po stokroć lepiej jest zebrać się– rzadziej niż homoseksualiści, ale w nieporównanie większym niż oni gronie – i zamanifestować nasze przywiązanie do rodziny!

 

Doskonałą do tego okazją jest wspomniany przez dziennikarkę Marsz Dla Życia i Rodziny, który ulicami Warszawy i kilkudziesięciu innych miast przejdzie już w tę niedzielę. Rodziny z dziećmi nie muszą – i nie powinny – blokować niczyich marszów. To jest ich przestrzeń, tych matek, tych ojców i tych dzieci – nie muszą się z nikim konfrontować – mają swobodnie maszerować przez swoje miasta, spotykać się w parkach i razem cieszyć się ze wspaniałego daru, jakim jest rodzina.

 

Brzezińska pyta, dlaczego na Marszu Tradycji i Kultury, organizowanym przez MW i ONR nie ma rodzin z dziećmi, skoro działacze tych organizacji zamierzają 11 czerwca „być alternatywą” – a więc blokować marsz pederastów. Otóż nie będzie ich tam właśnie dlatego, że będą tydzień wcześniej, 3 czerwca, na Marszu dla Życia i Rodziny! A tydzień później – jak co niedziela – pójdą do kościoła, później zaś na plac zabaw lub nad jezioro!

 

Natomiast dzień przed inną dewiacyjną manifestacją – zaplanowaną na 2 czerwca – ci sami rodzice, z tymi samymi małymi dziećmi, pomodlą się wspólnie modlitwą różańcową, wynagradzającą Panu Bogu za grzech zboczenia i zgorszenia. Być może dzieci te zrobią to w łączności ze swoimi starszymi braćmi i siostrami, którzy w piątek 1 czerwca będą modlić się w tej intencji przed kościołem SS. Wizytek w Warszawie. To z całą pewnością lepiej wpłynie na ich dusze, niż starcie oko w oko z bandą ludzi, którzy pod niewinnym symbolem kolorowej tęczy, skrywają chęć zniszczenia absolutnie wszystkiego, co wartościowe dla katolickich, normalnych rodzin.  

 

 

Krystian Kratiuk

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie