25 czerwca 2019

Protesty w Gruzji a równowaga geopolityczna w Azji Środkowej [ANALIZA]

(fot. YouTube /RT)

Tysiące antyrządowych demonstrantów zebrało się w poniedziałek (24 czerwca) w stolicy Gruzji po raz piąty, domagając się reformy politycznej. Po  czterech dniach protestów potężny oligarcha i szef rządzącej partii Gruzińskie Marzenie, Bidzina Iwaniszwili zapowiedział „reformę polityczną na dużą skalę”.

 

W przyszłym roku wybory parlamentarne będą się odbywać zgodnie z proporcjonalnym systemem głosowania – Iwaniszwili powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej, spełniając kluczowe żądanie protestujących, którzy potępiają istniejący układ jako faworyzujący partię rządzącą. – Będziemy mieli parlament, w którym będą reprezentowani wszyscy obecni aktorzy polityczni – zapewnił.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Protesty wybuchły w czwartek. Od tego czasu tysiące ludzi wyszło na ulice Tbilisi. Doszło do starć z policją, która użyła gazu łzawiącego i gumowych kul. Z powodu przemocy, co najmniej dwie osoby straciły oko, w tym osiemnastoletnia dziewczyna, wracająca właśnie z pracy do domu.

Oświadczenie Iwaniszwiliego wyraźnie nie zadowoliło demonstrantów, którzy chcieli także szybkich wyborów i dymisji ministra spraw wewnętrznych Giorgiego Gaharii.

 

W poniedziałek wieczorem tysiące ludzi zebrało się przed budynkiem parlamentu, blokując ruch na głównej arterii Tbilisi. Ludzie obiecali kontynuować presję na rząd, dopóki nie zostaną spełnione dwa pozostałe żądania: rezygnacja Gahariego i uwolnienie zatrzymanych demonstrantów.

 

– Wyrwaliśmy z rąk Iwaniszwiliego pierwsze ustępstwo, ale to dopiero początek jego końca – mówił 45-letni bibliotekarz, Szota Nodia. – Naszym ostatecznym celem jest deoligarchizacja Gruzji – zapewniał.

Inny protestujący, 59-letni inżynier Anton Aladaszvili, powiedział: – Minister spraw wewnętrznych, który kazał strzelać gumowymi kulami – bez ostrzeżenia – do pokojowych demonstrantów, do nastolatków, musi zrezygnować i stanąć  przed wymiarem sprawiedliwości.

 

Główne siły opozycyjne Gruzji, które stały za demonstracjami – były ruch narodowy Michaiła Saakaszwilego (UNM) – uznał zapowiedź Iwaniszwiliego  o zmianie ordynacji wyborczej jedynie za „częściowe zwycięstwo”. – Partia nalega na przeprowadzenie wcześniejszych wyborów, po sfinalizowaniu reform wyborczych – mówił dziennikarzom jeden z przywódców ruchu, Grigol Wasadze.

 

Wasadze zapewnił, że masowe wiece będą kontynuowane, dopóki Gacharii nie ustąpi i dopóki ponad 100 protestujących znajdujących się za kratkami – których nazwał „więźniami politycznymi” – nie zostanie uwolnionych. Protesty wybuchły po tym, jak w zeszłym tygodniu rosyjski parlamentarzysta  zwrócił się do członków gruzińskiego organu legislacyjnego z miejsca marszałka parlamentu, co uznano za niezwykle prowokacyjne posunięcie, zważywszy na napięte relacje między obu krajami, które w 2008 roku stoczyły wojnę.

 

W pierwszym dniu demonstracji doszło do gwałtownych starć z policją, w wyniku których 160 demonstrantów i 80 policjantów zostało rannych. Zatrzymano ponad 300 osób.

Podnosząc obawy o ewentualne aresztowanie przywódców opozycji, Iwaniszwili powiedział w poniedziałek, że zarówno ci, którzy wywołali przemoc, jak i ci, którzy używali nadmiernej siły „muszą zostać ukarani”. Oskarżył przywódców opozycji o podżeganie protestujących do szturmu na parlament.

 

Demonstranci uderzyli nie tylko w Iwaniszwiliego, ale także prezydenta Rosji Władimira Putina, który w odpowiedzi na protesty zawiesił połączenia lotnicze między dwoma krajami.

W poniedziałek rosyjski Rospotrebnadzor zarządził powszechne kontrole gruzińskiego wina oraz innych napojów alkoholowych eksportowanych do Rosji, która jest kluczowym rynkiem zbytu dla gruzińskich wyrobów.

 

Stosunki między Gruzją a Rosją od dawna są napięte w związku z wysiłkami podjętymi przez Tbilisi, by przystąpić do Unii Europejskiej i NATO. W 2008 r. doprowadziło to m.in. do wojny w separatystycznych regionach:  Abchazji i Osetii Południowej. Po konflikcie, który pochłonął życie setek żołnierzy i cywilów z obu stron, Moskwa uznała Osetię Południową i inną separatystyczną enklawę, Abchazję, za niezależne państwa. Obecnie znajdują się tam stałe rosyjskie bazy wojskowe.

Gruzja i jej zachodni sojusznicy potępili ten ruch jako „nielegalną okupację wojskową”.

 

Separatystyczne regiony Abchazji i Osetii Południowej, które później Kreml uznał za niezależne byty polityczne, stanowią część Gruzji na mocy prawa międzynarodowego. Wielu protestujących oskarża rządzący gruziński rząd, że jest zbyt uległy wobec Rosji, która okupuje aż 20 proc. ich terytorium.

Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow w poniedziałek o wszczęcie protestów oskarżył Amerykanów. Uznał je za „inżynierię geopolityczną zachodnich kolegów”. Dodał, że Stany Zjednoczone i ich sojusznicy „są gotowi przymknąć oko na ultranacjonalistów, rusofobię, aby doprowadzić do zerwania więzi między ludnością Gruzji a naszym krajem”.

 

– Zakaz lotów zostanie poddany przeglądowi po ustąpieniu antyrosyjskiego nastroju w Gruzji – zapowiedział z kolei rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow podczas poniedziałkowej konferencji. – Jak dotąd widzimy, że sytuacja się pogarsza – dodał. – Sankcje mają być jednak utrzymane, ponieważ Rosja chce dać nauczkę Gruzji po tym, jak tamtejszy prezydent Salome Zourabiczvili określił Moskwę jako okupanta w ubiegłym tygodniu – stwierdził z kolei Fiodor Łukjanow, szef Rady ds. Polityki Zagranicznej i Obrony, grupy badawczej, która doradza Kremlowi.

 

Marszałek gruzińskiego parlamentu Irakli Kobachidze złożył dymisję po tym, jak policja wystrzeliła gumowe kule i użyła gazu łzawiącego podczas czwartkowych starć. Od kilku lat rządząca partia Gruzińskie Marzenie usiłuje balansować pomiędzy prozachodnim nastawieniem mieszkańców a relacjami z sąsiadująca Rosją, która okupuje jedną piątą terytorium kraju. Jednak decyzja o tym, by parlamentarzysta rosyjski chwilowo zasiadł w parlamencie gruzińskim na miejscu przewodniczącego Izby, wyraźnie była przekroczeniem pewnej granicy, wywołując masowe protesty.

 

Sytuacja ta ma miejsce w czasie, gdy Rosja podjęła intensywne zabiegi w zakresie wzmocnienia swoich wpływów w Azji Środkowej. – Rząd dwa razy strzelił sobie w stopę, najpierw pozwalając temu Rosjaninowi usiąść w fotelu marszałka, co spowodowało ten protest, a potem poprzez sposób, w jaki rozproszył tłum – uważa prof. Ghia Nodia, politolog z Tbilisi.

 

Drugi protest rozpoczął się w piątek wieczorem, przy silnej obecności policji i wielu karetek czekających na uboczu. Nawiązując do osób, które straciły oczy po czwartkowych demonstracjach, wielu demonstrantów nosiło czerwone przepaski na jednym oku z napisem „20 proc.” – odniesienie do okupacji rosyjskiej.

 

– Gdyby ludzie nie chcieli protestować wczoraj, to teraz cały kraj wyjdzie na ulice, ponieważ młodzi ludzie zostali prawie zabici – komentowała jedna z demonstrantek, Anna Macharadze w piątek wieczorem. Badanie opinii publicznej przeprowadzone w grudniu 2018 r. przez Narodowy Instytut Demokratyczny wykazało, że tylko 29 procent Gruzinów uważa, że ​​ich kraj zmierza we właściwym kierunku.

 

Pomimo radykalnych reform w kraju, który jeszcze w 2003 roku balansował na krawędzi upadku, oskarżenia o nadmierne użycie siły było ostatecznie jednym z powodów, dla których UNM Sakaszwiliego przegrała z Gruzińskim Marzeniem w 2012 roku.

 

Podczas gdy partia ta kontynuowała politykę swojego poprzednika w sprawie ściślejszej integracji z NATO i Unią Europejską – kierunek popierany przez przytłaczającą większość ludności – jednocześnie starała się poprawić więzi z Moskwą.

 

Ludzie mają dość poczucia, że ​​ten rząd nie walczy o suwerenność Gruzji – komentował Ted Jonas, amerykański adwokat, który od wielu lat mieszka w Gruzji. Jonas twierdzi, że pojawiają się pytania, dlaczego gruziński rząd zgodził się na organizację ortodoksyjnego zgromadzenia. Rosyjski Kościół Prawosławny od dawna służy jako kanał wpływów Rosji w Europie Wschodniej i ma silny wpływ na wysoce religijną Gruzję. – Być może to wydarzenie pomoże im zrozumieć, że dzisiejszy Kościół Prawosławny jest zbyt prorosyjski i nie jest silną siłą dla niepodległości Gruzji – sugerował.

 

Moskwa oskarżyła Tbilisi o nacjonalizm i zagroziła dalszymi sankcjami gospodarczymi. Większość Rosjan wjeżdża jednak do Gruzji drogą lądową, co sprawia, że ​​zakaz będzie nieskuteczny z ekonomicznego punktu widzenia. Sankcje zaszkodzą gruzińskiej gospodarce, ale nie będą mieć aż tak niszczycielskiego wpływu. Gruzja bowiem będzie szukać nowych możliwości w innych sąsiednich państwach.

 

Chociaż w ciągu ostatnich kilku lat większość w Gruzji postrzegała Rosję negatywnie, jest też wielu, którzy wskazują, że z powodu geograficznej bliskości, oba kraje powinny mieć w miarę dobre relacje gospodarcze. Problem polega na tym, że nie było szans na poprawę tych relacji. Powodem jest sytuacja geopolityczna. Gdyby rzeczywista poprawa miała nastąpić, Moskwa albo musiałaby zrezygnować z uznania regionów Abchazji i Osetii Południowej jako państw, albo Tbilisi musiałoby przeprowadzić bezpośrednie negocjacje z regionami separatystycznymi, czego Gruzini nie zamierzają robić.

 

Moskwa osiągnęła swoje cele strategiczne w odniesieniu do Gruzji: ustanawiając bazy na gruzińskiej ziemi, zapobiegając przedostawaniu się obcych wojsk do kraju i kontrolując ważne górskie przejścia z Północy na Kaukaz Południowy.

 

Nawet bez kontroli nad Abchazją i Osetią, lokalizacja Gruzji pozwala Tbilisi być regionalnym węzłem tranzytowym. Analitycy sugerują, że Gruzja jest skazana na prowadzenie polityki wielowektorowej i jakąś formę współpracy gospodarczej także z Rosją.

 

Na froncie polityki zagranicznej Tbilisi raczej nie zmieni ogólnego kierunku. Gruzja będzie kontynuować swój prozachodni kurs. Sugeruje się, że wszystkie sąsiednie kraje powinny mieć udział w jej bezpieczeństwie. Ponadto duże podmioty, takie jak Chiny ze swoją inicjatywą Pasa i Szlaku, UE, USA, Turcja i inne, również będą zaangażowane ekonomicznie w Gruzji, by tworzyć pewną równowagę w polityce zagranicznej Tbilisi w stosunku do rosyjskiej potęgi gospodarczej i wojskowej w przyszłości.

 

Źródło: euractiv.com / eurasiareview.com / foreignpolicy.com / bloomberg.com.

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram