4 lutego 2019

Kucharczyk: jak nie zmarnować „Dnia islamu w Kościele katolickim w Polsce 2019”?

(fot. Pawel L. Terlikowski / Forum)

Zbliża się kolejny „dzień islamu” w polskim Kościele, czyli dzień „modlitw poświęconych islamowi” – jak czytamy w oficjalnym dokumencie Konferencji Episkopatu Polski, która w 2001 roku zadecydowała o powołaniu do życia tej inicjatywy. Czy „modlitwy poświęcone islamowi” oznaczają to samo, co modlitwy o nawrócenie wyznawców islamu? Chyba jednak nie o to chodzi. Wszak nie słyszymy przy okazji „dnia islamu” świadectw nawróconych na chrześcijaństwo muzułmanów, którzy odkryli drogę do Boga w Trójcy Jedynego i odważnie (a trzeba wielkiej odwagi na to wzrastając w środowisku muzułmańskim) nią podążyli. Nie jest to przecież „dzień nawróconych z islamu”, ale właśnie „dzień islamu”, więc raczej chodzi tutaj o swego rodzaju „piękne celebrowanie różnicy”.

 

Choć to może zbyt optymistyczne założenie, bo obserwując kolejne „dni islamu” można odnieść wrażenie, że płynący z nich komunikat jest zgoła inny: niewiele nas różni, zarówno chrześcijanie i muzułmanie są „ludami Księgi” i „dziećmi Abrahama”, dlatego podążajmy wspólną drogą na rzecz budowy świata przyjaznego człowiekowi, pełnego pokoju, tolerancji i przyjaznego środowisku naturalnemu. Przede wszystkim zaś żadnego prozelityzmu! Ubogacajmy się nawzajem! Wspominanie konwersji z islamu, a jeszcze bardziej prześladowania chrześcijan w krajach muzułmańskich, może być tylko niepotrzebnym jątrzeniem i zachęcać islamofobów do szerzenia mowy nienawiści (Uwaga! Piszący te słowa jest certyfikowanym „islamofobem”, określonym tak publicznie przez poznańskiego immama).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Co prawda jeszcze nam daleko do „ekumenicznej wrażliwości” wobec islamu kardynała Reinharda Marxa z Monachium (przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec i członka grupy kardynałów – doradców przy papieżu Franciszku), który w 2016 roku przebywając na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie zdjął swój krzyż napierśny, by nie drażnić jego widokiem „muzułmańskich gospodarzy” (dla przypomnienia: dokładnie w tym samym miejscy Symeon trzymając w objęciach Zbawiciela zapowiedział, że „Ten jest przeznaczony na znak, któremu sprzeciwiać się będą”), ale przecież nic nie jest dane raz na zawsze.

 

Jeśli „dzień islamu” będzie próbą przeniesienia na grunt kościelny lewicowej ideologii wielokulturowości pod płaszczykiem „ekumenicznej wrażliwości”, będzie to dzień zmarnowany. Czy św. Monika przez długie lata wznosiła modlitwy „poświęcone Augustynowi”, czy raczej były to modlitwy o jego nawrócenie? Bóg jest żywą osobą. Ba, nawet zechciał przyjąć naszą naturę, więc jako prawdziwy Bóg i jako prawdziwy Człowiek doskonale rozumie te różne słowne gierki, wygibasy i dziwaczne mizdrzenie się. Sam przecież powiedział, że lubi „tak”, gdzie ma być „tak” i „nie”, gdzie ma być „nie”. Jeśli „dzień islamu” ma być szczególną okazją do wyświadczania dobra naszym bliźnim wyznającym Allaha, to trzeba wzbudzić wobec nich postawę miłosierdzia. Najważniejsze uczynki miłosierdzia – uczy Kościół – dotyczą miłosierdzia względem duszy. A tutaj najważniejsza (tj. najbardziej miłosierna) jest pomoc bliźniemu w dojściu do prawdziwej wiary. Nie zaś utrzymywanie go w fałszywym mniemaniu, że „tak naprawdę niewiele nas różni”.

 

Co więcej można zrobić – prócz rzeczy najważniejszej, czyli uczciwie sformułowanej intencji modlitewnej wobec muzułmanów – by nie zmarnować „dnia islamu? Warto na przykład sięgnąć z tej okazji do wykładu papieża Benedykta XVI wygłoszonego w 2006 roku w Ratyzbonie. Słynna prelekcja, z której świat medialny i świat muzułmański, zapamiętał tylko tyle, że Ojciec Święty (cytując jednego z cesarzy bizantyjskich) zwrócił uwagę na związek między rozszerzaniem się islamu a podbojami militarnymi dokonywanymi przez wyznawców Allaha. Cóż, historyczny banał. Jednak w ratyzbońskim wykładzie o wiele ciekawsze są te fragmenty, w których Benedykt XVI przypominał o fundamentalnej różnicy między chrześcijańską wizją Boga – Wszechmocnego i Miłosiernego Ojca, ale jednocześnie Logosu – a wizją muzułmanów. Dla nich – podkreślał w 2006 roku papież – najważniejszym przymiotem Allaha jest wola, która mogłaby nawet rozkazać czczenie bożków, co – jako wolę Allaha – należałoby wykonać. W chrześcijańskiej wizji Boga – Logosu, taka arbitralna wszechmocna wola Boga, prowadząca do absurdu, jest nie do pomyślenia.

 

Nie tyle więc potrzebujemy modlitw, co myśli poświęconych islamowi. Uczciwego – tj. otwartego naprawdę – poszukiwania tego, co najważniejsze w relacjach katolicko – muzułmańskich. Jak uczy Benedykt XVI Bóg – Logos jest nie do pogodzenia z Allahem. Bóg jako wspólnota Trzech Osób Boskich jest nie do pogodzenia z muzułmańską wizją Jedynego Najwyższego. Czy to jest powód do nienawiści? Oczywiście nie. Wręcz odwrotnie – do tym większego miłosierdzia. Tego największego – względem duszy.

 

 

Grzegorz Kucharczyk.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie