25 grudnia 2019

Pan Bóg pragnie dla nas życia w obfitości. Mamy „czynić sobie Ziemię poddaną” [OPINIA]

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (Michal Jarmoluk))

Święta Bożego Narodzenia, to czas gdy weseląc się z przyjścia na świat Chrystusa, zasiadamy z najbliższymi przy świątecznym stole. Cieszymy się z narodzenia Zbawiciela, który swoim przyjściem, męczeńską śmiercią i Zmartwychwstaniem otworzył nam drogę do wiecznego szczęścia. W Królestwie Niebieskim zaś – powtarzając za prorokiem Izajaszem – przygotuje dla nas ucztę z „najprzedniejszego mięsa i najwyborniejszych win”. W dobie przeróżnych dziwacznych koncepcji wmawiających ludziom wstyd z powodu jedzenia mięsa i innych odzwierzęcych pokarmów, wsłuchajmy się w głos Tego, który jako jedyny jest w stanie zapewnić nam życie wieczne. A On chce dla nas życia w obfitości.

 

„Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win” (Iz 25, 6) – mówi nam prorok Izajasz. I dalej dodaje: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko! Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw” (Iz 55, 1-3).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Mięso w starożytnym Izraelu było wyznacznikiem statusu społecznego. Niewielu mogło pozwolić sobie na jego częste jedzenie, nie mówiąc o organizowaniu wystawnych uczt. Nic więc dziwnego, że opisując niebiańską rzeczywistość, prorok użył określeń zrozumiałych dla ludzi ze swojej epoki. Jakiś czas temu ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz w nieco żartobliwy sposób zaznaczał, że nie wyobraża sobie nieba bez słynnych argentyńskich steków. I ja wiem, że nie ma się co obawiać. Będzie super.

 

Nie dajmy sobie wmówić poczucia wstydu i odrazy do samych siebie tylko dlatego, że nie podzielamy czyichś racji wobec tego, co powinno się jeść, a czego nie. Co więcej, mamy obowiązek sprzeciwiania się takiej postawie! „A swoje własne przekonanie zachowaj dla siebie przed Bogiem. Szczęśliwy ten, kto w postanowieniach siebie samego nie potępia. Kto bowiem spożywa pokarmy, mając przy tym wątpliwości, ten potępia samego siebie, bo nie postępuje zgodnie z przekonaniem” (Rz, 14, 22-23).

 

Niezależnie od słuszności tego poglądu, każdy ma prawo uważać, że rezygnacja z mięsa „uratuje świat”. Jednak katolik nie powinien z tego robić sprawy ważniejszej niż kwestie zbawienia. „Gdy więc stanowiskiem w sprawie pokarmów zasmucasz swego brata, nie postępujesz już zgodnie z miłością. Tym swoim [stanowiskiem w sprawie] pokarmów nie narażaj na zgubę tego, za którego umarł Chrystus. Niech więc posiadane przez was dobro nie stanie się sposobnością do bluźnierstwa! Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14, 14-17).

 

Wypełniając prawo Pan Jezus nadał także nowy sens wszystkim obostrzeniom związanym z jedzeniem mięsa przez Żydów. Już nic co „wchodzi do człowieka” nie czyni go nieczystym, ale „z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota” (Mk 7, 22). Dlatego chrześcijan nie obowiązują już żadne tabu oraz czynności rytualne związane z jedzeniem potraw. Jest to także odpowiedź na dalekowschodnie źródła weganizmu. Zgodnie z tamtejszymi tradycyjnymi wierzeniami, zabijając i zjadając zwierzę przejmujemy ciężar karmiczny „duszy” tego stworzenia, obciążony poprzednimi wcieleniami. W bardziej współczesnej wersji wegetarianie zarzucają mięsożercom, że ich „brzuchy stają się cmentarzyskiem zwierząt”. Uczniowie Jezusa nie mogą wierzyć w takie rzeczy.

 

Podobną sytuację dostrzegamy w Dziejach Apostolskich, gdzie Piotr „widzi niebo otwarte i jakiś spuszczający się przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami opadającego ku ziemi. Były w nim wszelkie zwierzęta czworonożne, płazy naziemne i ptaki powietrzne”. Z nieba natomiast słyszy głos: „Zabijaj, Piotrze i jedz!”. Kiedy apostoł – będący przecież Żydem – wzbrania się od tego argumentując swoją postawę starotestamentalnymi przepisami, głos z nieba odpowiada: „Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił. Powtórzyło się to trzy razy i natychmiast wzięto ten przedmiot do nieba” (Dz 10, 9-16).

 

Nie oznacza to automatycznie, że Bóg przyzwala na marnotrawstwo lub konsekwentne szkodzenie sobie poprzez nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu (co jest przecież grzechem). Jak we wszystkim, także i spożywając pokarmy powinniśmy znać umiar, który, podobnie jak post, ćwiczy nas również w zachowywaniu cnót duchowych.

 

Świętujemy narodziny Chrystusa, Zbawiciela świata. To on jest źródłem światłości, która rozjaśnia ciemności „mieszkańców krainy mroku”. Katolik jest osobą pełną Bożej radości (nie mylić z wesołkowatością), patrzącą z nadzieją w przyszłość, gdyż wie, że jego przeznaczeniem jest łączność z ukochanym Bogiem w niebie. Jakże dalekie jest to myślenie od beznadziei propagowanej przez zwolenników klimatycznej zagłady. Dzisiaj w Stanach Zjednoczonych mamy do czynienia z pierwszym pokoleniem dzieci przekonanych, że czeka je zagłada! Taka sytuacja nie miała miejsca nawet podczas II wojny światowej.

 

Bóg dał nam ziemię w panowanie. Dał i zadał jednocześnie. Po wszystkim zdamy Mu relację z tego jak obchodziliśmy się z jego darem. Ale w Bożym objawieniu nigdy nie została zaburzona relacja podległości zwierząt względem człowieka. Przez wieki wykorzystując dane nam przez Stwórcę dary prowadziliśmy do konsekwentnego podnoszenia poziomu cywilizacyjnego. Dzisiaj przeciętny mieszkaniec kraju rozwijającego się żyje na wyższym poziomie niż średniowieczny władca. Naturalne, że człowiek chce korzystać z dobrodziejstw elektroniki, współczesnej medycyny, energetyki czy w końcu – coraz bardziej wymyślnego jadłospisu.

 

Czy możemy mieć za złe ludziom, że na całym świecie pragną jeść coraz więcej mięsa? Przodująca w tym trendzie Azja (zwłaszcza Chiny) odbijają sobie lata biedy, wyrzeczeń i głodu. To samo z rozwiniętymi społeczeństwami USA czy Europy. Przecież jeszcze nie tak dawno temu w Polsce – za głębokiego PRL – mięso było towarem deficytowym, a pasztetówka, jakby to nie zabrzmiało, uchodziła niemalże za wyznacznik luksusu.

 

Naprawdę, nie przejmujmy się agitatorami nieustannego ograniczania. Nie dajmy wiary sączącym się jak trucizna słowom o potrzebie redukcji – bo do tego się to w końcu sprowadza – ogólnej liczby ludzi na ziemi. Pan Bóg nie chce śmierci żadnego człowieka, każde życie jest błogosławieństwem.

 

Rozwiązaniem dla zmian klimatu wcale nie jest centralnie planowana na poziomie międzynarodowym redukcja we wszystkich dziedzinach życia, lecz inwestycja w człowieka. Coraz liczniejsza ludzka populacja jest zatem błogosławieństwem, nie przekleństwem. Pan Bóg zapewnił nas o tym w opisie stworzenia (Rdz 1, 28) i dlatego nigdy nie przestanie się o nas troszczyć. Mamy to obiecane, a On zawsze dotrzymuje słowa.

 

 

Piotr Relich

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie