10 stycznia 2020

Kto będzie prezydentem?

(fot Tomasz Golab / Krzysztof Zuczkowski / Grzegorz Banaszak Forum)

O kandydatach na urząd Prezydenta RP wiemy coraz więcej. Oprócz znajomych twarzy pojawiło się też kilka niespodzianek. Najciekawsze jest jednak to, że w tegorocznych wyborach oblicze rewolucji nie objawia się jedynie w czerwonych i tęczowych barwach, ale również w zielonych…

 

Krakowskie twarze

Wesprzyj nas już teraz!

Najbardziej prawdopodobna wydaje się reelekcja Andrzeja Dudy. Opublikowane dotychczas sondaże dają mu po 44 proc. poparcia, co powinno wystarczyć nie tylko na przejście do II tury, ale i obronę piastowanego stanowiska. Warto zapytać jednak w jakim kierunku pójdzie ewentualna druga kadencja prezydenta z Krakowa?

 

O ile na początku swojej drogi, prezydent Duda ustawiał się po prawej stronie sceny politycznej – przypomnijmy chociażby uroczystości związane z Żołnierzami Wyklętymi, płomienne, patriotyczne przemowy podczas Mszy Świętych czy upamiętnianie Polaków ratujących Żydów podczas II wojny światowej, to wraz z upływającym czasem zaczęliśmy dostrzegać coraz bardziej centrowe podejście.

 

Porażki w polityce zagranicznej dotyczące prób forsowania polskiej polityki historycznej nauczyły Andrzeja Dudę, że pewnych kwestii lepiej nie poruszać (patrz ustawa o IPN). Bierność w sprawie aborcji eugenicznej, milczenie wobec roszczeń dotyczących mienia bezspadkowego czy ostateczny upadek inicjatywy trójmorza wskazuje kierunek przyszłej polityki. Na coraz wyraźniejsze dryfowanie w stronę politycznego centrum wskazują dodatkowo zapowiedzi PiS o potrzebie stanięcia na czele nowej, „zielonej ewolucji”.

 

Kandydatem PSL-u został Władysław Kosiniak-Kamysz. Reprezentant Ludowców pragnie połączyć centrowe „stanięcie ponad podziałami” z konserwatywnie brzmiącymi hasłami: tradycja, kultura, tożsamość. Z szumnych zapowiedzi i pompatycznych słów wyrasta jednak bardzo mglisty przekaz. Mimo wojowniczej retoryki i zapowiedzi walki o zwycięstwo z Andrzejem Dudą, wydaje się, że pochodzący z Krakowa kandydat nie ma co liczyć na dwucyfrowy wynik.   

      

Platforma się chwieje

Spodziewana od dawna kandydatura Małgorzaty Kidawy-Błońskiej okazała się faktem. W prawyborach zdecydowanie wygrała z kontrkandydatem Jackiem Jaśkowiakiem. 345 głosów przy jedynie 125 dla prezydenta Poznania pokazuje, że jego kandydatura miała charakter bardziej  inscenizacji niż realnej opcji politycznej.

 

Tak wyraźna wygrana Kidawy-Błońskiej dowodzi również poważnego zachwiania pozycji Grzegorza Schetyny. Ten bowiem stawiał w prawyborach na wykreowaną przez siebie kandydaturę Jaśkowiaka. Niezdolność do zorganizowania prawyborów wiązałoby się niewątpliwie z blamażem lidera Platformy. By temu zapobiec wykreował kandydaturę-wydmuszkę. Ale jego czas – tak jak i samej Platformy – nieubłagalnie mija. Skończyła się moda na centryzm, w przyszłości dyskurs polityczny jeszcze bardziej się zaostrzy co spowoduje dojście do głosu przedstawicieli dotychczas marginalizowanych środowisk. Doskonałym tego przykładem jest obecność w obecnej kadencji 11 posłów Konfederacji. 

 

Konfederacja rośnie w siłę

Skoro o Konfederacji mowa – tam wszystko wydaje się jasne. Na kandydata na prezydenta wyrasta wyraźnie Krzysztof Bosak, który wygrał już 10 z 16 prawyborczych konwencji wojewódzkich. Jednak sam proces wyłonienia kandydata, oparty na systemie elektorskim, niekoniecznie wyłoni osobę z największą liczbą głosów.

 

Ale prawybory w Konfederacji to nie tylko walka o kandydaturę czy pokazywanie różnorodności jej liderów. To przede wszystkim budowa zaplecza wyborczego w najbliższych wyborach parlamentarnych. Objazd po wszystkich województwach Polski skutecznie przyczynia się do zbudowania solidnej bazy wyborców. Wydaje się, że to jest główny i podstawowy cel Konfederatów.

Nota bene nic tak nie rozbraja człowieka jak lament lewicowych publicystów utyskujących, że najbardziej „faszystowska” i „autorytarna” siła w polskim parlamencie wybiera kandydata w najbardziej demokratyczny sposób. W zachowaniu demokratycznych standardów gdzież do Konfederacji np. takiemu SLD…

 

Wszyscy na Biedronia

…które słowami Włodzimierza Czarzastego jednogłośnie poparło kandydaturę Roberta Biedronia. Jak przystało na poważnych komunistów, do Czarzastego dołączył Adrian Zandberg i kolektywnie, bez cienia sprzeciwu uznał kandydaturę przedstawiciela Wiosny.

 

Poglądów akurat tego kandydata przedstawiać nie trzeba. Bardzo ciekawe jednak, dlaczego Lewica nie zdecydowała się – tak jak zapowiadano – na kandydaturę kobiety? Najwyraźniej wśród przedstawicieli płci pięknej nie znalazła się wystarczająco rozpoznawana i wyrazista konkurencja dla byłego prezydenta Słupska. Czyżby w strukturach Lewicy dominował męski szowinizm?

 

W zaskakujący sposób kandydaturę Biedronia skomentował Roman Giertych. „To naprawdę ekscytujące prawybory na lewicy. Wciąż nie wiemy, czy p. Śmiszek będzie kandydatem na prezydenta, a p. Biedroń na pierwszą damę, czy na odwrót. Naród zamarł w oczekiwaniu”. Mimo przekonywania w każdy możliwy sposób, że osoby LGBT są kolorowe i radosne (ang. gay), Robert Biedroń nie chwycił żartu.

 

„Pomóc panu otrzepać się po tym żałosnym upadku?” – odpowiedział na Twitterze. Wtórował mu jego partner Krzysztof Śmiszek, który nazwał wypowiedź Giertycha „buractwem” i ostentacyjnie nie przyjął przeprosin.

 

Bardzo ciekawe, że do fotela prezydenckiego nie ciągnie Adriana Zandberga. Oczytany, wykształcony, znający języki, dobrze się prezentuje; wypisz, wymaluj – idealny kandydat! Czyżby głoszone przez lidera Razem hasła były jednak zbyt radykalne dla ogółu Polaków? A może, zdaniem wajchowych rewolucji, Polska dojrzała już do pierwszego w historii prezydenta-homoseksuality? Jeżeli mamy iść drogą Irlandii, to taki scenariusz byłby całkiem prawdopodobny. Może nie w tych wyborach, ale następnych. 

 

Obrońca zwierząt czarnym koniem?

Niewątpliwie najciekawszą kandydaturą w obecnej kampanii będzie start Szymona Hołowni. Warto przyglądać się grającemu na antysystemowej i ponadpartyjnej nucie gwiazdorowi TVN. Takiej kandydatury jeszcze w Polsce nie było. O ile bajki o „prezydencie wszystkich Polaków” czy „stanięciu ponad podziałami” wystarczą dla tych najbardziej naiwnych, to Szymon Hołownia doskonale zdaje sobie sprawę, że dzisiaj potrzeba czegoś więcej.

 

Szał w jaki wpadła lewica po wypowiedzi abp. Marka Jędraszewskiego na temat ekologizmu pokazuje, jak istotną rolę odgrywać będzie w zbliżającej się kampanii zielona agenda. A spośród znanych nam kandydatów mało kto posiada spójniejszą narrację niż autor „Boskich zwierząt”. W jego opinii zakaz węgla, rezygnacja z plastiku, nadanie zwierzętom praw czy likwidacja przemysłowej hodowli mięsa rozwiążą wszystkie trawiące świat problemy. Nieważne, że jest to wróżenie z fusów. Ważne, że przedstawione kompleksowo i dobrze się czyta.   

 

Do maja bezpartyjny kandydat przedstawi program, którego – jak sam określa – „potężną gałąź” stanowić będzie ekologia. A tam m.in. pomysł powołania pełnomocnika Prezydenta RP ds. ochrony zwierząt. Ale na tym nie koniec: zdaniem Hołowni, każda inicjatywa parlamentarna powinna być rozpatrywana pod kątem ekologii.

 

„Będący na końcu legislacyjnej drogi prezydent, powinien do każdej trafiającej na jego biurko regulacji jakkolwiek zahaczającej o temat, przykładać prosty test, ekologiczną checklistę” – przekonuje.

 

Osobiście jednak chciałbym, aby kandydat określający się jako katolik sprawdzał przedstawiane mu inicjatywy przede wszystkim pod kątem ewangelicznej „checklisty”. Ale w tej kwestii Szymon Hołownia już się jednoznacznie określił. W obawie przed „nieobliczalnymi konsekwencjami”, za punkt honoru obrał sobie obronę „wypracowanego z ogromnym trudem” tzw. kompromisu aborcyjnego. Bardzo niesmacznie wygląda przy tym usprawiedliwianie swoich poglądów alarmizmem klimatycznym i dialektyką w stylu „smog zabija częściej niż aborcja”. Żadne z powyższych jednak nie dziwi, kiedy miejsce katolickich dogmatów zastąpią nam założenia porozumienia Paryskiego czy raporty IPCC.

 

Niezależny kandydat puszcza także oko do społeczności LGBT – tej samej, która w wulgarnych marszach, celowo i bezczelnie bezcześciła nasze największe świętości. Wyrażając poparcie dla legalizacji związków partnerskich, Szymon Hołownia daje znak tęczowym aktywistom, że katolików można opluć, obrazić, zwyzywać, a oni nie tylko się nie sprzeciwią – ale wręcz do ciebie przyłączą! 

Nie oszukujmy się. Mimo szumnych zapowiedzi, Szymon Hołownia nie idzie w tegorocznych wyborach po zwycięstwo. Idzie po ludzi, zwłaszcza młodych. Hasła o zagrożeniu klimatycznym, akceptacji postulatów ruchu LGBT czy naprawie systemu demokratycznego to główne kwestie dyskursu politycznego w liceach. Retoryka pogodzenia wszystkich z wszystkimi, podlana antysystemowym sosem i wezwaniami do współpracy ponad podziałami trafia głównie w młode, szlachetne, leż niestety często też i naiwne serca.

 

Kampania Hołowni ma być prowadzona za pomocą sieci wolontariuszy i finansowana z datków publicznych. Sam kandydat od kilku lat nieprzerwanie objeżdża Polskę na spotkaniach autorskich i głoszonych przez siebie rekolekcjach. Bardzo możliwe, że jego ostatecznym celem nie są same wybory lecz budowa ruchu społecznego, który na pewnym etapie może przerodzić się w partię.

 

Wróżenie z sondaży

O kandydatach na prezydenta powoli zaczynamy wiedzieć coraz więcej. Tak samo o przyszłych preferencjach wyborców. Według sondaży zarówno „Social Changes” (na zlecenie wPolityce.pl) jak i sondażu zleconego przez Lewicę, a do którego dotarł „Super Express” wynika, że o przejście do II tury może być spokojny Andrzej Duda. W obu przypadkach dostał po 44 proc. głosów. Zagadką pozostaje, kto zostanie przeciwnikiem obecnego prezydenta.

 

Niby 23-25 proc. Małgorzaty Kidawy-Błońskiej powinno wystarczyć, jednak reprezentantka PO nie może spać spokojnie. Na plecach bowiem czuć oddech innych kandydatów. O ile 12 proc. dla Roberta Biedronia wydaje się maksimum, to zagadką nadal pozostaje wynik Hołowni. W sondażu „Social Changes” otrzymał jedynie 9 proc. jednak badanie przeprowadzano jeszcze przed oficjalnym startem publicysty. Obecnie jego szanse szacowane są na co najmniej dwucyfrowy wynik, a niektórzy stawiają go w roli bezpośredniego przeciwnika Andrzeja Dudy.

 

W kontekście niesamowitego przyspieszenia antychrześcijańskiej rewolucji nie sposób nie zastanowić się nad niesamowitą zdolnością Polski do opierania się zgubnym tendencjom – przynajmniej na tle innych narodów. Do jej architektów być może dotarło, że strategia stawiania na otwartych wrogów cywilizacji chrześcijańskiej nie przynosi oczekiwanych wyników i pora postawić na kogoś kto, jak wilk w owczej skórze zwiedzie uśpionych wyborców? Być może czas Roberta Biedronia i jemu podobnych minął. Może dzisiaj należy postawić na zieloną rewolucję, która nie tylko znajdzie odpowiednie miejsce dla poprzedniczki, ale w imię współpracy przyjmie pod swój sztandar każdego. Idealnym kandydatem do tego wydaje się Szymon Hołownia; publicysta, mówca, influencer, katolik „otwarty”, postępowiec, ekolog, weganin, ambasador celów zrównoważonego rozwoju i ONZ-etowskiej Agendy 2030. Obserwując przyspieszenie światowej rewolucji, daleki byłbym od bagatelizowania tej kandydatury. Jeżeli jego czas jeszcze nie nadszedł, to na pewno nadejdzie. Albo jemu podobnych.

 

Piotr Relich   

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie