30 listopada 2014

Księża na celowniku bandytów

Brutalne napady na księży, profanacje Hostii, ataki na kościoły i kradzieże przedmiotów liturgicznych. Takie wydarzenia zdarzają się w Polsce coraz częściej. Czy zaczyna się kolejny etap walki z chrześcijańskim dziedzictwem Polski?

 

Jak dasz znać policji to cię zabiję i spalę – tymi słowami 26 sierpnia księdzu Stanisławowi Małkowskiemu zagroził 37-letni Andrzej T. – były recydywista, któremu kapłan przez lata pomagał. T. na krótko wcześniej wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za przestępstwa kryminalne. Kapłana odwiedził, jak czynił to wcześniej wielokrotnie. Zażądał pieniędzy, jednak tym razem ksiądz Stanisław nie chciał ich oddać. Andrzej T. zaatakował księdza, pobił go i ukradł mu pieniądze. Księdzu udało się przeżyć. Następnego dnia jego zdjęcia z widocznymi śladami pobicia pokazały portale internetowe. Mimo gróźb bandyty, ksiądz Małkowski zdecydował się zgłosić sprawę policji. Po kilku dniach Andrzeja T. zatrzymano w Świecku. Trafił do aresztu, będzie mu grozić do 8 lat więzienia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zabić duchownego

Ksiądz Stanisław Małkowski może mówić o dużym szczęściu. Z ataku Andrzeja T. wyszedł poturbowany, ale bez poważnych obrażeń. Znacznie mniej szczęścia miał ksiądz Krzysztof Z. – proboszcz parafii pw. św. Stefana w Barwicach (zachodniopomorskie). W poniedziałek, 3 listopada został napadnięty po wieczornej mszy, zaatakowany i ciężko pobity. Jego stan okazał się na tyle poważny, że ogłoszono modlitwy i adorację Najświętszego Sakramentu w intencji powrotu duchownego do zdrowia.

Niespełna sześćdziesięcioletni ksiądz z Opatowa w niedzielę 7 lipca 2013 roku został zaatakowany przed wejściem do świątyni. Rzucił się na niego 34-letni mężczyzna uzbrojony w młotek. Kapłan z ranami głowy trafił do szpitala, przeżył. Napastnika (został zatrzymany przez wiernych idących na mszę) skierowano na obserwację psychiatryczną.

Dwa tygodnie wcześniej doszło do innego zuchwałego napadu, tym razem w Cerekwicy koło Żnina (woj. kujawsko-pomorskie). Po wieczornej Mszy Świętej do budynku plebanii wszedł napastnik, pobił księdza i zażądał od niego pieniędzy. Duchowny wydał kwotę, z której agresor nie był zadowolony. Kilkakrotnie więc pobił kapłana, a potem kazał mu uruchomić samochód. Obaj pojechali w kierunku lasu, a mężczyzna groził księdzu śmiercią. Kapłan wykorzystał chwilę nieuwagi swojego oprawcy, uciekł z samochodu i zadzwonił po policję. Pół godziny później napastnik został zatrzymany. Prokurator postawił mu zarzuty i wnioskował o tymczasowe aresztowanie (sąd wyraził zgodę).

Jeszcze bardziej dramatyczne zdarzenie spotkało 50-letniego księdza Krzysztofa z Suchedniowa (woj. świętokrzyskie). W poniedziałek 6 maja 2013 został znaleziony wieczorem, nieprzytomny i zakrwawiony kilkadziesiąt metrów od plebanii. Najprawdopodobniej został pobity dlatego, że nakrył włamywacza na gorącym uczynku, zaś napastnik chciał pozbyć się niewygodnego świadka. W lutym tego roku zaatakowany został ksiądz z parafii w Ostrzeszowie koło Kalisza. Zamaskowani bandyci ukradli mu pieniądze (miał także trochę obcej waluty) i uciekli. Kapłan trafił do szpitala.

 

Szajki księżobójców

Mniej więcej od dwóch lat znów dają znać o sobie szajki przestępcze specjalizujące się w napadach na plebanie i w atakach na księży. W sierpniu 2012 roku w ciągu jednego dnia zaatakowali aż dwóch kapłanów. Pierwszy – ksiądz Zdzisław z Szemborowa w Wielkopolsce – został zaatakowany nocą przez trzech przestępców. Bandyci bili kapłana, kopali i tłukli siekierą. Ostatecznie nie zamordowali go, lecz zadowolili się łupem w wysokości 3 tysięcy złotych. Bandyci pojechali następnie do sąsiedniej miejscowości, napadli i obrabowali drugiego księdza. Wszystkie te zbrodnie miały charakter rabunkowy. Żaden z napadniętych księży nie stracił większych pieniędzy czy większych kosztowności, bo po prostu ich nie miał. Łupem złodziei padały najczęściej kwoty rzędu kilkuset złotych.

 

Z diabelskiej inspiracji

Bandytów atakujących księży nie zawsze motywuje chęć rabunku. Coraz częściej dochodzi do zbrodni, w których występują ślady wskazujące na satanistyczną inspirację. Niekiedy kończy się to śmiercią ofiary. Tak było dwa lata temu w Gdańsku. Na Osiedlu Świętokrzyskim bestialsko zamordowany został 39-letni ksiądz Krzysztof M. Został uduszony przez 18-letniego Eryka B. Młody człowiek po dokonaniu zbrodni jakby nigdy nic wrócił do domu, a następnego dnia poszedł do szkoły.  Został skazany przez sąd na 10,5 roku więzienia.

 

Zdarza się, że mechanizm napadu wskazuje ewidentnie na inspirację satanistyczną. Tak było w sierpniu 2013 roku w sanktuarium na Górze Chełmskiej (woj. zachodniopomorskie). Do świątyni włamali się wówczas wandale.  Na głazie upamiętniającym powstanie listopadowe namalowali odwrócony krzyż. Podobne satanistyczne symbole wymalowali na drzewach wzdłuż Drogi Krzyżowej, kamiennym różańcu przy kaplicy oraz tablicach pamiątkowych. Elewację i drzwi do kaplicy pokryły wykonane sprayem symbole satanistyczne i łacińskie napisy. Siostry zakonne opiekujące się sanktuarium musiały zacząć proces kosztownej renowacji świątyni.

 

Nieznani sprawcy

W okresie PRL prześladowcami księży byli tzw. nieznani sprawcy, czyli funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa (potem SB), którzy na polecenie władz dokonywali brutalnych pobić lub zabójstw księży. W okresie stalinowskim ofiarami „nieznanych sprawców” padali księża, którzy sprzeciwiali się komunizmowi. W latach 70. resortowi bandyci wielokrotnie pobili księdza Romana Kotlarza – duszpasterza robotników, którzy w 1976 roku strajkowali przeciwko władzy. Ksiądz zmarł wskutek obrażeń w sierpniu tego samego roku, a za jego śmierć nikt nigdy nie poniósł odpowiedzialności.

W latach 80. „nieznani sprawcy” ze Służby Bezpieczeństwa podrzucili kompromitujące materiały do mieszkania księdza Jerzego Popiełuszki. Materiały te miały zostać znalezione podczas rewizji, a potem niepokornemu kapłanowi miano postawić zarzuty nielegalnej działalności antypaństwowej. W 1984 roku ofiarą „nieznanych sprawców” padł ksiądz Antoni Kij, a rok później – ksiądz Stanisław Palimąka. W 1989 roku „nieznani sprawcy” zamordowali księży Stanisława Suchowolca, Stefana Niedzielaka i Sylwestra Zycha. Wszyscy byli znani z wspierania działalności opozycyjnej i antykomunistycznej postawy. Wówczas księża cierpieli z rąk komunistycznej władzy, bo przeciwstawiali się złu. Dziś padają ofiarami zwykłych bandytów, którzy widzą w nich bogaczy. To, co w tym wszystkim najbardziej smutne to fakt, że nawet w mrocznym okresie PRL-u zwyczajni kryminaliści nie mieli odwagi podnosić ręki na duchownych. Tak samo wcześniej, przez tysiąc lat chrześcijańskiej Polski. Ta tendencja odwróciła się dopiero w ostatnich 25 latach. Czy trzeba lepszego dowodu na pogarszającą się kondycję moralną Polaków?

 

Leszek Szymowski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie