10 sierpnia 2013

Książka o „trzecim Egipcie”

(Kadr z filmu Macieja Grabysy i Michała Króla pt. "Być Koptem")

Koptowie mówią, że istnieje Egipt „pierwszy” – znany z folderów turystycznych, oglądany przez miliony przybyszów oglądających piramidy i Luksor, sączących napoje chłodzące w basenach – co przynależy do pakietu all inclusive. Jest Egipt „drugi” – islamski, dobijający się w postaci Bractwa Muzułmańskiego do władzy. Jest też Egipt „trzeci”, najmniej pokazywany w mediach, najmniej znany ludziom z Zachodu – kraj biedy i prześladowań. To przede wszystkim Egipt chrześcijański, kraj Koptów – trwających przy religii i ziemi przodków, z uporem i niejednokrotnie w ich dziejach płacąc za to najwyższą cenę.

 

Opowieść o trzech obliczach kraju nad Nilem usłyszał ks. Robert Wieczorek OFMCap., misjonarz w Afryce (od niemal dwudziestu lat), autor kilku książek o realiach pracy misyjnej na Czarnym Lądzie. Ta najnowsza – Koptowie. Staliśmy się śmieciem tego świata (Wydawnictwo Serafin 2013) – w połowie jest autorskim reportażem o dniu dzisiejszym Koptów w Kairze, żyjących w cieniu skalnego sanktuarium św. Szymona Garbarza w Mokattamie, a w połowie przypomnieniem dramatycznej historii egipskich chrześcijan, dla których walka o przeżycie rozpoczyna się z chwilą muzułmańskiej inwazji na Egipt (jedną z prowincji Cesarstwa Bizantyńskiego) w latach 639 – 642.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Autor wiedzie czytelnika przez tą historię „Trzeciego Egiptu” w sposób syntetyczny a jednocześnie kompetentnie. Pokazuje na przykład, że muzułmański podbój nie był wyrazem jakiegoś historycznego determinizmu, że tak po prostu musiało być. Najeżdżające chrześcijański Egipt w 639 roku wojska muzułmańskie liczyły ok. 12 tysięcy żołnierzy. Sam zaś bizantyński garnizon w Aleksandrii liczył 50 tysięcy ludzi. Nie brakowało więc obrońców. Pozbawieni byli oni jednak woli oporu. Nie bardzo wiedzieli bowiem, czego mają bronić. Czy dobrze zakorzenionego w patriarszej stolicy (i szerzej, w całym kraju) monofizyckiej herezji? Czy ortodoksji bronionej aktualnie przez Konstantynopol? Tak to herezja poprzedza islam, jakże „nie–ekumenicznie” nazywany przez autora – „żydowską mentalnością przeszczepioną na arabski grunt” (s. 164).

 

Ks. Wieczorek pokazuje też (siłą rzeczy szkicowo) proces stopniowej arabizacji Egiptu i heroicznego trwania chrześcijan w tej części Ziemi Świętej (przecież także Egipt został uświęcony obecnością Zbawiciela).

Podbici przez muzułmanów egipscy chrześcijanie zyskali status „ochranianych”, opisany w zredagowanej ostatecznie na początku IX wieku tzw. Karcie Omara. Niech nie zmylą nas słowa, bowiem w tym kontekście „ochronę” chrześcijan przez muzułmanów należy tak samo pojmować jak „ścisłe więzy przyjaźni” między PRL a Związkiem Sowieckim – czyli zepchnięcie do trwałego stanu podporządkowania i upokarzania. To pierwsze widoczne w postaci nadzwyczajnych obciążeń podatkowych dla chrześcijan, zakaz pełnienia jakichkolwiek urzędów, zakaz budowania nowych świątyń i niemożność remontowania podupadających budynków.  

 

Chrześcijan upokarzano na różne sposoby. „Karta Omara” wymagała więc, by „chronieni” chrześcijanie mogli podróżować tylko na osłach i to siedząc na sposób damski (bokiem). Konie i wielbłądy były dla nich zakazane. Zakazane było również posiadanie innych niż drewniane siodeł. Napotkawszy muzułmanina „niewierny” miał obowiązek zejść z osła i trzymać się lewej strony drogi. Gdy podróżował pieszo, musiał wobec nadchodzącego muzułmanina spuścić wzrok na ziemię.

„Ochraniani” chrześcijanie musieli również odróżniać się zewnętrznie od „uczniów Proroka”. A więc wymagano od nich specjalnych strojów (kolor biały był zarezerwowany dla muzułmanów), golenia głowy. Panujący na początku XI wieku egipski kalif Al-Hakim – ten sam, który nakazał zburzenie bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie – nakazał chrześcijanom w Egipcie noszenie na ubraniu drewnianych, półmetrowych krzyży.

 

Były okresy, gdy „ochrona” była mniej dotkliwa, ale zaraz po tym nastąpiło jej kolejne wzmożenie.

Jak wskazuje autor, relatywna poprawa doli egipskich chrześcijan nad Nilem nastąpiła w chwili powstania Królestwa Jerozolimskiego po I krucjacie. Jego ostateczny upadek w 1291 roku (zdobycie Akki) oznaczało również otwarcie kolejnego okresu represji wobec chrześcijan w Egipcie. Wiek czternasty to pod tym względem prawdziwie czarne stulecie dla Koptów. Nie tylko rygorystycznie egzekwowano w mameluckim Egipcie zapisy „Karty Omara”, ale również w zapale „chronienia” chrześcijan daleko wychodzono poza jej ramy. Seryjnie odbierano Koptom kościoły i rozpętano akcję tropienia „nieszczerze nawróconych na islam”. To była bowiem jedyna droga nie tyle drogi do wysokich urzędów, ale po prostu zachowania rodzinnego majątku, przede wszystkim ziemi.

 

Wprowadzono więc obowiązek konwersji całych rodzin, ich religijne praktyki poddane zostały ścisłemu nadzorowi. W razie bezpotomnej śmierci chrześcijańskiego konwertyty na islam, jego majątek z mocy prawa stawał się własnością państwa muzułmańskiego. I znowu „nie-ekumeniczna” uwaga autora a propos antychrześcijańskiej polityki mameluków w czternastowiecznym Egipcie: „Dwa wieki później arcykatolicka Hiszpania tworząc jednolite religijnie społeczeństwo, nie musiała wymyślać metod represji wobec Morysków i Marranów – przejęła tylko to, co już wcześniej wypracowali muzułmanie” (s. 110).

Ale jak to się stało, że chrześcijanie – mimo tej szczelnej muzułmańskiej „ochrony” – przetrwali? Czy walczyli z bronią w ręku, a może czekali na pomoc współwyznawców z południa (Nubii oraz Etiopii)? O tym wszystkim przeczytacie w książce ks. Roberta Wieczorka o Egipcie, którego nie znamy. Albo znamy za mało.

 

Grzegorz Kucharczyk

 

Robert Wieczorek OFMCap, Koptowie. Staliśmy się śmieciem tego świata. Wydawnictwo Serafin, Kraków 2013.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie