24 czerwca 2020

Krzysztof Kolumb jest nasz. Przypomina prof. Roberto de Mattei

„Columbus noster est!” („Krzysztof Kolumb jest nasz”) – te słowa papieża Leona XIII z encykliki „Quarto Abeunte Saeculo”, wydanej w czterechsetną rocznicę odkrycia Ameryki 16 lipca 1892 roku, przypominają nam odległe echo w czasie, w którym w Stanach Zjednoczonych ikonoklastyczna furia niszczy posągi włoskiego nawigatora.

 

Leon XIII stwierdza na kartach tej encykliki, że przedsięwzięcie podjęte przez Krzysztofa Kolumba „jest samo w sobie największym i najwyższym, jakie we wszystkich wiekach dokonał człowiek; a ten, które tego dzieła dokonał, ze względu na wielkość swego serca i ducha może być zestawiany z nielicznymi w historii ludzkości. Wskutek jego trudów z bezkresnej głębi oceanu wyłonił się nowy świat: setki tysięcy śmiertelników zostało wyprowadzonych ze stanu ślepoty do wspólnego poziomu rasy ludzkiej, odzyskane ze stanu dzikości dla łagodności i ludzkości; a co najważniejsze, uzyskując błogosławieństwo dane przez Chrystusa zostali oni wskrzeszeni ze zniszczenia do życia wiecznego. (…) Kolumb jest nasz. Choć mało uwagi poświęcono szczegółowym motywom jego przedsięwzięcia polegającego na zbadaniu mare tenebrosum, jak i sposobowi w jaki wykonał on to dzieło, nie ulega wątpliwości że wiara katolicka była najsilniejszym motywem powstania i wykonania tego przedsięwzięcia. Stąd też tylko z tego samego powodu dług ludzkości wobec Kościoła nie jest mały. (…) Jak wiadomo, jego umysł zajmował przede wszystkim jeden cel i jedno przekonanie: otworzyć Ewangelii drogi na morzach i nowych lądach. Kolumb z pewnością łączył studium natury ze studium nad religią, wyćwiczył swój umysł w naukach płynących z największej głębi katolickiej wiary. Z tego też powodu kiedy czerpał z lekcji płynących z astronomii i zapisków starożytnych mówiących, że na zachód, poza granicami znanego świata, leżą wielkie połacie ziemi nieznanej jeszcze człowiekowi, widział on w duchu wielki tłum okryty nieszczęsną ciemnością, oddający się złym rytuałom oraz zabobonnemu kultowi próżnych bóstw. Życie w stanie barbarzyństwa, dzikości obyczajów, jest rzeczą nieszczęsną, ale jeszcze większym nieszczęściem jest brak wiedzy o rzeczach wyższych, życie w niewiedzy o jedynym prawdziwym Bogu. Stąd też rozważając te kwestie Kolumb w pierwszej kolejności pragnął rozpowszechnić imię chrześcijańskie i upowszechnić dobrodziejstwa płynące z chrześcijańskiego miłosierdzia, o czym aż nadto świadczy historia całego jego przedsięwzięcia”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Stąd też, jako że Krzysztof Kolumb należy do Kościoła, każdy afront wobec niego jest wymierzony także przeciwko Kościołowi, posiadającemu obowiązek obrony swojej pamięci. Taki właśnie duch inspirował księcia Antoine-François-Félix Roselly de Lorgues (1805-1898), który całe swoje życie poświęcił propagowaniu inicjatywy kanonizacji Krzysztofa Kolumba. Roselly de Lorgues – zachęcany przez Piusa IX – opublikował w roku 1856 w Paryżu dwutomowe dzieło zatytułowane „Cristophe Colomb. Histoire de sa vie et de ses voyages; d’après des documents authentiques tirés d’Espagne et d’Italie”. Książka ta odniosła światowy sukces. Na jej kartach Roselly de Lorgues po raz pierwszy przedstawił uzasadnienie dla kanonizacji „Admirała Oceanu”. Jak pisał, „był on ambasadorem Boga wysłanym do nieznanych narodów, których świat starożytny nie był świadomy”, a także „naturalnym legatem Stolicy Apostolskiej w tych nowych regionach” (Della vita di Cristoforo Colombo e delle ragioni per chiederne la beatificazione, tł. wł. Ranieri Guasti, Prato 1876, s. 83).

 

Opierając się na studium przeprowadzonym przez francuskiego księcia rozpoczęły się liczne petycje z prośba o otwarcie procesu kanonizacyjnego. Pierwsza z nich została przedstawiona Piusowi IX 2 lipca 1866 roku przez kardynała Ferdinanda Donneta, arcybiskupa Bordeaux, a kolejna 8 maja 1867 roku przez arcybiskupa Andreę Charva z Genui. W roku 1870 z nową petycją w tej sprawie do Ojca świętego Piusa IX zwróciła się grupa ojców soborowych uczestniczących w pierwszym soborze watykańskim, ale inicjatywa ta została wstrzymana wskutek przerwania soboru, a następnie śmierci Piusa IX.

 

W roku 1878 arcybiskup Rocco Cocchia, wikariusz i delegat apostolski na Santa Domingo, Haiti i Wenezuelę zinterpretował odnalezienie szczątków Kolumba w katedrze Santo Domingo jako znak i opisał Admirała jako człowieka powołanego przez Opatrzność do wykonania największego dzieła czasów nowożytnych. Arcybiskup wskazał, że początkowo „naczelną ideą” Kolumba była krucjata mająca na celu wyzwolenie Grobu Chrystusa i że zawsze był on uważany za „człowieka wielkiej pobożności i religii”, który wiele wycierpiał i z wiarą oraz heroizmem znosił prześladowania, do tego zresztą stopnia, ze dwoma biegunami jego życia stały się „cierpienie i łaska”.

 

31 stycznia 1893 roku prośba o rozpoczęcie procesu kanonizacyjnego uzyskała poparcie ze strony 904 prałatów. Wśród nich znalazło się 264 biskupów z Włoch, 96 z Francji, 64 z Hiszpanii, 27 ze Stanów Zjednoczonych, 19 Meksykanów i 7 Portugalczyków – a także wielu innych biskupów i arcybiskupów z całego świata, pośród których znalazło się 42 kardynałów. Włoski uczony Alfonso Marini Dettina poświęcił tej kwestii staranne studium, które warto przeczytać jeśli chce się bliżej zapoznać z tym tematem.

 

Są też tacy, którzy uważają, że w życiu Kolumba istniały także mroczne aspekty. Dla przykładu chodzić może o drugie małżeństwo, ale w roku 1938 ojciec Maria Paolini, postulator generalny Zakonu Franciszkańskiego, opublikował książkę zatytułowaną „Krzysztof Kolumb i jego życie moralne”, w której przedstawia dwanaście argumentów świadczących o legalności jego drugiego związku zawartego z Beatrice Enriquez z Kordoby. Sekretarz stanu kard. Eugenio Pacelli w liście z 9 września 1938 roku przekazał autorowi informację, że papież Pius XI raduje się z „dzieła rzucającego wspaniałe promienie światła na postać Odkrywcy Nowego Świata, która to w historii kościelnej jawi się jako nie mniej ważna niż w historii świeckiej”.

 

Nowa prośba o beatyfikację Krzysztofa Kolumba została złożona Piusowi XII w roku 1941 przez niektórych amerykańskich biskupów. Wszystkie petycje dotyczące kanonizacji Admirała zawierały też prośbę, aby papież zrezygnował ze zwykłego postępowania procesowego przez wzgląd na wyjątkowość człowieka, pieczęć jaką Opatrzność opatrzyła jego dzieło i szczególne traktowanie, jakim Kolumb zawsze cieszył się ze strony Stolicy Apostolskiej. Pius XII ani Franciszkanie nie podjęli kwestii beatyfikacji Kolumba, a po drugim soborze watykańskim – także wewnątrz świata katolickiego – rozpoczęła się oczerniająca kampania, która osiągnęła swój punkt kulminacyjny w roku 1992, w pięćsetną rocznicę odkrycia Ameryki, podczas której Kolumba przedstawiano jako żądnego krwi kolonialistę i konkwistadora.

 

Minęło trzydzieści lat i obecnie ekologiczna ultralewica przeprowadza w Stanach Zjednoczonych brutalne manifestacje w trakcie których posągi Krzysztofa Kolumba są zrzucane z piedestałów, dekapitowane bądź usuwane z przestrzeni publicznej. W ciągu ostatnich lat wiele władz stanowych zdecydowało się na przekształcenie Dnia Krzysztofa Kolumba, obchodzonego 12 października, na „Dzień Ludów Tubylczych” – poświęcony rdzennym mieszkańcom Ameryki. Sam papież Franciszek, zamiast powtarzać słowa „Kolumb należy do Kościoła”, pochwala ruchy ludów tubylczych oskarżające Kolumba o to, że w przypadku mieszkańców Ameryk otworzył epokę ludobójstwa i niewolnictwa.

 

Krzysztof Kolumb został wraz z konkwistadorami oskarżany o ludobójstwo ze względu na zapaść demograficzną, jaka nastąpiła w tych społeczeństwach począwszy od XVI wieku. Jak jednak dobrze tłumaczy historyk Marco Tangheroni (1946-2004), o ludobójstwie możemy mówić kiedy istnieje wyraźna wola zniszczenia pewnej populacji, tak jak to miało miejsce w przypadku kułaków w bolszewickiej Rosji, żydów w nazistowskich Niemczech, a jeszcze wcześniej – wandejczyków w trakcie rewolucji francuskiej. Tymczasem w przypadku populacji Ameryk katastrofę demograficzną wywołał szok biologiczny spowodowany niektórymi chorobami zakaźnymi, zawleczonymi przez Europejczyków. Z pewnością przyczyną nie była chęć zniszczenia określonej populacji (Cristianità, Modernità Rivoluzione, Sugarco, Milano 2009, s. 125-126). W dokumentach pozostawionych przez hiszpańskich lekarzy, którzy przybyli do Ameryki, czytamy coś całkowicie przeciwnego oskarżeniom: opis zaskoczenia i bezsilności w obliczu epidemii wśród tubylców; epidemii manifestującej się w nowej i absolutnie nieznanej formie.

 

No chyba, że wyobrażamy sobie zarazę niszczącą rdzenną ludność jako skutek „spisku” ze strony hiszpańskich możnych. Po dziś dzień – nie mówiąc o wieku XVI – epidemie nie zostały wykorzystane jako broń biologiczna mająca zniszczyć ludy tubylcze, a Krzysztof Kolumb nie jest symbolem niegodziwości, tylko autorem przedsięwzięcia opisanego przez Francisco Lopez de Gomarę jako „największą rzecz od stworzenia świata, poza Wcielenie i Śmiercią jego Twórcy” (Historia General de las Indias, 1552)

 

Roberto de Mattei

Corrispondenza Romana

tłum. MZ

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie