Ideolodzy LGBT chcą realizować swoje cele nie napotykając oporu społecznego. Dlatego podrzucają ludziom pomysł, aby siedzieli cicho. Obyśmy nigdy nie odegrali tej roli, jaką dla nas przygotowała lewica – mówi Krzysztof Kasprzak, pełnomocnik obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej #StopLGBT.
Wesprzyj nas już teraz!
– Celem projektu jest powstrzymanie fali propagandy ideologii LGBT, która przetacza się w tej chwili przez Polskę. Ustawa #StopLGBT nie pozwala organizować manifestacji, na których podnosi się hasła zrównania normalnego małżeństwa z innymi rodzajami związków oraz np. adopcji dzieci przez pary homoseksualistów. Dodaliśmy także zapisy wzmacniające ochronę przed profanacjami symboli religijnych oraz przed znieważaniem symboli narodowych – wyjaśnia rozmówca „Niedzieli”.
Fundacja Życie i Rodzina, która obecnie zbiera podpisy pod projektem, uważnie przygląda się paradom promującym roszczenia ruchu spod znaku tęczowej flagi. W przekonaniu obrońców rodziny hasła, które są tam artykułowane, zmierzają wprost do rozmontowania porządku społecznego. Chodzi o wyśmiewanie, lekceważenie, podważanie takich wartości jak rodzina i małżeństwo, których ochronę gwarantuje Konstytucja RP. Niestety, jak dotychczas owa ochrona pozostaje często martwym zapisem, gdyż doświadczenia, np. ze wspomnianych manifestacji, mówią o stawaniu przez organa państwowe po stronie antyrodzinnej rebelii.
– Jest to niekonsekwencja. Osobiście byłem świadkiem, jak w Częstochowie policja eskortowała paradę równości wprost na błonia Jasnej Góry, widziałem, jak udzielano pierwszej pomocy dwójce dzieci, które policjanci oblali gazem pieprzowym, bo stały na trasie przemarszu. Problem w tym, że zgłoszenia nadużyć czy profanacji symboli religijnych są błyskawicznie umarzane. Nie da się rozwiązać problemu parad na tej drodze – podkreśla Krzysztof Kasprzak.
Na zarzuty o rzekomą niekonstytucyjność projektu rozmówca „Niedzieli” odpowiada wskazaniem na 57. punkt ustawy zasadniczej: „Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Ograniczenie tej wolności może określać ustawa”.
– Pisząc Konstytucję, autorzy założyli, że swoboda organizowania manifestacji może być ograniczana. I faktycznie mamy w Polsce np. zakaz propagowania faszyzmu i komunizmu. Jeśli ktoś będzie chciał zorganizować marsz gloryfikujący faszyzm, nie może tego zrobić. Ideologia LGBT, będąca w istocie ideologią neomarksistowską, jest co najmniej tak samo groźna jak komunizm czy faszyzm. Jej propagowanie powinno zostać zakazane i jest to rolą państwa – mówi przedstawiciel projektodawcy.
Czy zatem, w ramach rewanżu za „StopLGBT”, po ewentualnym dojściu do władzy lewica nie posunie się do zakazu marszów czy publicznych pikiet w obronie życia?
– W niektórych krajach, np. we Francji, już dopięli swego i kryminalizuje się tam działania w obronie życia. Czy stało się tak dlatego, że obrońcy życia wysuwali swoje postulaty? Oczywiście, że nie. Lewica jest po prostu konsekwentna w swoich żądaniach i jeśli nie napotyka oporu, zawsze chce więcej. Barbara Nowacka w proaborcyjnym projekcie sprzed kilku lat o bardzo przewrotnej nazwie „Ratujmy kobiety” zawarła także przepis o zakazie pikiet pro-life przed szpitalami. Ten projekt był rozpatrywany w pierwszym czytaniu w Sejmie RP. Aborterzy i ideolodzy LGBT wielokrotnie chcieli zakazać manifestacji pro-life. Problem w tym, że marsze dla życia są z konstytucją zgodne i nie da się znaleźć powodu, by je ograniczać. Natomiast parady równości systemowo naruszają porządek konstytucyjny. Tu nie ma symetrii – wskazuje Krzysztof Kasprzak.
– Ideolodzy LGBT chcą realizować swoje cele nie napotykając oporu społecznego. Dlatego podrzucają ludziom pomysł, aby siedzieli cicho. Obyśmy nigdy nie odegrali tej roli, jaką dla nas przygotowała lewica – podsumowuje jeden z liderów Fundacji Życie i Rodzina.
Źródło: Niedziela.pl
RoM