20 października 2015

Krok w stronę demokratyzacji Kościoła

(fot.REUTERS/Alessandro Bianchi)

„Synodalność jest drogą, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia” – to zdanie wypowiedziane przez papieża Franciszka w ostatnią sobotę zostało zignorowane przez większość polskich mediów. Świeckie media pragnące wszak nierzadko wymusić na Kościele dostosowanie się do świata przeoczyły moment, w którym zostało to poniekąd zapowiedziane.


W sobotę 17 października w Watykanie odbyło się jubileuszowe spotkanie biskupów. Korzystając z obecności licznych hierarchów zgromadzonych na synodzie do spraw rodziny, uczczono pięćdziesiątą rocznicę powołania instytucji synodu biskupów. Paweł VI zwołując pierwszy synod przypominał, że mimo iż Biskup Rzymu pozostaje głową Kościoła, to w zglobalizowanym świecie coraz bardziej potrzebuje on doradców dostrzegających problemy różnych części świata.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pierwszy watykański synod biskupów odbył się w 1967 roku. Dwa lata po tym wydarzeniu święcenia kapłańskie przyjął Jorge Bergoglio. Dla jego pokolenia synody biskupów stanowią oczywistość – kwestią dyskusyjną dotychczas pozostawało jedynie to, jak często takie zgromadzenia będą zwoływane. Biskup Jorge Bergoglio od początku swej kapłańskiej drogi uważał się za zwolennika tego typu spotkań. Nie może więc dziwić, że jedną z pierwszych decyzji po objęciu przezeń Stolicy Piotrowej było zwołanie aż dwóch sesji synodu biskupów. Zorganizowanie uroczystości jubileuszowych podczas tegorocznej sesji synodu tylko potwierdza tą konsekwentną postawę.

 

Słowa papieża Franciszka z przemówienia otwierającego jubileuszowe spotkanie biskupów poświęcone „synodalności Kościoła”, nie są oczywiście pierwszymi oznakami zmian w zarządzaniu Kościołem. Znamienny jest cytat z adhortacji „Evangelii Gaudium”, w której Ojciec Święty pisał: „Papiestwo oraz centralne struktury Kościoła powszechnego muszą wsłuchiwać się w wezwanie do nawrócenia duszpasterskiego. Sobór Watykański II stwierdził, że w sposób analogiczny do Kościołów patriarchalnych, konferencje episkopatów mogą «dziś wnieść wieloraki i owocny wkład do konkretnego urzeczywistnienia się poczucia kolegialności». Jednak to życzenie nie urzeczywistniło się w pełni, ponieważ nie wyjaśniono dostatecznie statusu konferencji episkopatów, który by je pojmował  jako podmioty o konkretnych kompetencjach, łącznie z pewnym autentycznym autorytetem doktrynalnym. Przesadna centralizacja zamiast pomagać, komplikuje życie Kościoła oraz jego dynamizm misyjny”.

 

Od ponad dwóch lat synodalność rozumie się również jako możliwość podzielenia się przez papieża władzą z biskupami. W Watykanie mnożą się głosy o konieczności przyznania Kościołom lokalnym większej swobody w podejmowaniu decyzji – takie jest również stanowisko licznych biskupów przybyłych na synod. I choć papież Franciszek stwierdził na początku tegorocznych obrad, że „synod nie jest parlamentem”, trudno nie odnieść wrażenia, że jego uczestnicy zachowują się jak parlamentarzyści właśnie. Czymże innym są wszak ostre spory dotyczące pomysłów drugiej strony? Czym jeśli nie demokracją nazwać zarządzenie głosowań nad ostatecznym kształtem dokumentów synodalnych? Tak jak w niejednym parlamencie spór wśród biskupów toczy się nie o to, jak rozwiązać dany problem, ale o to, co tym problemem jest!

 

Obrady tego synodu przypominają trochę mecz piłkarski. Mamy drużynę nazywaną liberalną i drugą – konserwatywną – mówi w rozmowie z PCh24.pl amerykański watykanista Edward Pentin.

 

Demokratyzacja Kościoła jest prostą drogą do jego decentralizacji i regionalizacji – podkreśla Pentin. To właśnie o to walczą przedstawiciele postępowej frakcji synodu – dokładnie to miał na myśli także kardynał Marks ogłaszając, że Kościół Niemiecki „nie jest filią Rzymu”.

 

Do grupy, której nieformalnym liderem pozostaje wspomniany niemiecki purpurat, należy także chociażby biskup Johan Bonny, przedstawiciel episkopatu Belgii. Przed mikrofonem PChTV stwierdził on, że na obecnym synodzie rozgrywa się nie tyle kwestia nierozerwalności małżeństwa, co właśnie decentralizacji Kościoła. – Małżeństwo nie jest zagrożone, jego nierozerwalność również. Dyskutujemy o tym, jak być dobrymi biskupami. A przecież czym innym jest być dobrym duszpasterzem małżeństw w Belgii, czym innym opiekować się małżeństwami w Afryce, a jeszcze czym innym w Ameryce Południowej. Kościół powinien brać pod uwagę różne uwarunkowania kulturowe i geograficzne.


Biskup Bonny nigdy nie ukrywał, że uważa, iż do Komunii Świętej należy dopuścić rozwodników, a nawet homoseksualistów. Ustępstwo, na jakie poszedł wobec nauczania Chrystusowego jest więc następujące: mamy „kościelną synodalność”, a więc możliwe są różne zdania. Papież dzieli się władzą, przeto i my niejako cieszymy się częścią papieskiej władzy! Jeśli więc biskupi w Afryce, albo w Polsce, chcą trwać przy nierozerwalności małżeństwa – niech sobie trwają. My w Europie Zachodniej nie musimy.

 

Czy więc rzeczywiście takich postaw oczekuje Pan Bóg od Kościoła trzeciego tysiąclecia? Przecież od Kościoła pierwszego i drugiego tysiąclecia oczekiwał czegoś zupełnie innego. Czyżby nagle zmienił zdanie?

 

 

 

   Krystian Kratiuk,
   Rzym










Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie