11 grudnia 2018

Kres wzrostu gospodarczego? Niektórzy by tego chcieli

(źródło: pixabay.com)

Trwa szczyt klimatyczny w Katowicach, a media raczą nas oryginalnymi diagnozami stanu świata. Oto pojawiają się głosy, że za ekologiczne problemy odpowiedzialny jest… kapitalizm.

 

Taką właśnie opinie wyraził profesor Andrzej Szahaj [„Rzeczpospolita” / 06.12]. Jego zdaniem następny szczyt klimatyczny powinien dotyczyć właśnie tego systemu. To kapitalizm bowiem – przekonuje naukowiec – odpowiada za zanieczyszczenie środowiska (firmy przerzucają koszty na społeczeństwo) oraz za nakręcanie konsumpcjonizmu przez kredyt i reklamę. „Z kapitalizmem jest jak z jazdą na rowerze: trzeba wciąż pedałować, aby się nie przewrócić” – przekonuje filozof, historyk myśli społecznej i kulturoznawca.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wykładowca krytykuje też Amerykanów. Jak zauważa – stanowią oni jedynie 5 procent ludności ziemi i zużywają 25 procent jej zasobów. Rozszerzanie tego modelu na cały świat prowadzi do ekologicznej ruiny. „Gdy każdy Polak, tak jak ma to obecnie miejsce, będzie marzył o tym, aby jeździć SUV-em i mieć własny dom, a do tego kilka razy w roku spędzać wakacje w ciepłych krajach (lub na nartach), nic takiego się nie stanie poza tym, że ulegnie zamerykanizowaniu, ale gdy zapragnie tego każdy mieszkaniec Chin i Indii, sytuacja stanie się dramatyczna. A tak się właśnie dzieje” – pisze wykładowca w duchu ideologii zrównoważonego rozwoju.

 

Profesor Andrzej Szahaj twierdzi, że ta opłakana sytuacja to skutek przejścia od koncentracji na relacjach z Bogiem i innymi ludźmi do skupienia się na relacjach z rzeczami. Dlatego też – przekonuje – należy uświadomić sobie, że „[…] sprawy podziału są ważniejsze niż sprawy wzrostu, a jakość życia ważniejsza niż posiadanie. Wytworzyliśmy już dosyć bogactwa, teraz pora, abyśmy jako ludzkość pomyśleli o jego sprawiedliwym podziale”.

 

Filozof proponuje więc odejście od uznawania konsumpcji za kluczową wartość i zwrócenia się zamiast tego ku relacjom z bliźnimi, sprawiedliwości i solidarności. Oczywiście upadek religijności i relacji międzyludzkich są godne ubolewania. Remedium na to jest jednak oparcie kapitalizmu na zasadach etyki (często chrześcijańskiej), a nie postulowanie utopijnych modeli.

 

Co ciekawe, profesor Szahaj twierdzi, że spełnienie jego dezyderatów jest nierealne. Jednak inni zwolennicy radykalnej transformacji są bardziej śmiali.

 

Potrzeba dalszego wzrostu

Twierdzenia, jakoby nie należało już skupiać się na wzroście, a jedynie na podziale dóbr są dziś coraz bardziej popularne. Pojawiają się pojęcia takie jak zero growth (zero wzrostu), a nawet dążenia do odwrócenia wzrostu (celowego wywołania ekonomicznego regresu!). Co ciekawe, padają one głównie z ust ludzi z krajów zamożnych, często ich ekonomicznych elit. Tymczasem, choć dla nich akurat poprzestanie na obecnym poziomie zamożności może wydawać się łatwe, to nie jest tak dla każdego.

 

Wieszczowie nieuchronnej katastrofy skupiają się na ograniczeniach konkretnych surowców, przez co traktują światową gospodarkę jako grę o sumie zero. W takiej „grze”, aby jedna osoba zyskiwała, druga musi tracić. Trwały wzrost bogactwa, na którym skorzystają wszyscy, staje się w ich oczach niemożliwy. Skoro tortu nie można powiększyć, to należy go jedynie sprawiedliwie (w domyśle – po równo) podzielić. Z tego założenia wychodzili socjaliści, odrzucający możliwość usprawiedliwienia zysku kapitalistów. Dziś podobnie myślą ekologiści.

 

Gdyby jednak ci malkontenci mieli rację, to dziś większość ludności świata żyłaby w skrajnej biedzie – tak jak w 1820 roku. Obecnie skrajna bieda dotyczy mimo wszystko jedynie mniejszości globalnej populacji. Nie przeszkodził w tym 7-krotny wzrost liczby ludności, jak zauważają Max Roser i Esteban Ortiz-Ospina [ourworldindata.org]. Dodajmy do tego, że współcześni ludzie korzystają z telefonów, samochodów, komputerów, antybiotyków – dóbr przed 200 laty po prostu nieistniejących

 

 

Jednak to, co dla dzisiejszych osób wydaje się dostatecznym bogactwem, dla naszych praprawnuków może wydawać się koszmarną biedą. Przeciętny (mediana) dochód gospodarstwa domowego na świecie wynosi 9733 dolary, podczas gdy przeciętny PKB per capita na świecie to jedynie około 2920 dolarów (w Polsce 4578 dolarów). Takie dane podał w 2013 roku Instytut Gallupa [news.gallup.com]. W liczących niemal 1,4 miliarda osób Chinach jest to 1786 USD, a w ponad 1,3 miliardowych Indiach 616 USD.

 

Na tle świata Polska nie przedstawia się najgorzej. Według World Economic Outlook Database [dane za 2017 rok] z PKB per capita znajdujemy się na 45 miejscu na blisko 190 badanych krajów. Czy jednak o większości Polaków można powiedzieć, że są zamożni? Co najmniej wątpliwe.

 

Czy miliardy osób w krajach rozwijających się i biednych powinny zadowolić się takim właśnie poziomem zamożności? Z pewnością się na to nie zgodzą. Czy zatem środki dla nich powinny pochodzić z bogatych krajów Zachodu? To jednak po pierwsze również nie spotkałoby się z aprobatą. Po drugie zaś wymagałoby obciążenia także ubogich i średniozamożnych w ramach tych państw. Przemysł, technologia, kapitalizm doprowadziły do bezprecedensowego wzrostu dobrobytu. Ich zadanie wciąż jednak pozostaje nieukończone.

 

Mind the mind

W tym egalitarnym (a więc rewolucyjnym) myśleniu zapomina się jednak o czymś kluczowym: potędze ludzkiego umysłu. To ona doprowadziła do uprzemysłowienia i związanego z nim bezprecedensowego wzrostu ludności. To również dzięki niej możliwe staną się odkrycia, które uczynią dotychczasowe surowce bezużytecznymi.

 

Dyskusyjne jest nawet sprowadzenie kapitalizmu do kreowania sztucznych potrzeb i kultu konsumpcji. Dyskusyjne, bo częściowo prawdziwe. Trudno nie zgodzić się z profesorem Szahajem w kwestii nadmiernej pogoni za zyskiem i krytyką konsumpcjonizmu. Do pełnego obrazu należałoby jednak przedstawić jeszcze drugą stronę medalu: stronę podaży.

 

Jak zauważa George Gilder [„Wiedza i władza”], kapitalizm opiera się nie na konsumpcjonizmie, lecz na dawaniu. Owym darem są nowe wynalazki, przełomowe technologie, wznoszące cywilizację na nieznany dotąd poziom. Przedsiębiorca zazwyczaj nie rozdaje bezinteresownie. Jednak zysk nie musi bynajmniej stanowić jego jedynego motywu jego działania.

 

To prawda, że często opierano kapitalizm na idei homo oeconomicus. Chłodno kalkulujący człowiek kierujący się interesem własnym przynosił jako skutek uboczny korzyść całemu społeczeństwu. „Nie od przychylności rzeźnika, piwowara czy piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes. Zwracamy się nie do ich humanitarności, lecz do egoizmu i nie mówimy im o naszych własnych potrzebach, lecz o ich korzyściach”  – pisał Adam Smith w „Badaniach nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” (tom 1). Owo podążanie za własnym interesem prowadzić miało do ładu gospodarki rynkowej.

 

Współczesna nauka (na przykład ekonomia behawioralna) pokazała jednak, że człowiek co najmniej równie często co rozumem kieruje się emocjami, przesądami i podejmuje decyzje w oparciu o uprzedzenia poznawcze. Z drugiej strony doceniono też rolę działań i wydarzeń trudnych do przewidzenia, a zarazem przełomowych. Świat ekonomii nie jest przewidywalnym światem państwowej uczelni.

 

Koniec końców opiera się na pomysłowości i twórczości człowieka. Jak czytamy na kartach Pisma Świętego „stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” [Rdz 1,27]. Skoro człowiek stanowi obraz Boga-wszechmocnego Twórcy, to sam również jest twórcą – również w ekonomii. Zwracał na to uwagę Michael Novak w swej „teologii tworzenia” (nie wyklucza to oczywiście głębszych znaczeń owego passusu Księgi Rodzaju). To właśnie w wolnej ludzkiej przedsiębiorczości i twórczości (a nie etatyzmie) warto szukać klucza do rozwiązania społeczno-ekonomicznych problemów. Także tych ekologicznych.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie