Większość krakowskich radnych poparła uchwałę zakazującą prezentowania w przestrzeni publicznej „drastycznych treści”. W praktyce chodzi o przedstawienia ludzkich szczątków po aborcji, a więc materiały fundacji Pro – Prawo do Życia. Co ciekawe, samorządowcy zdają sobie sprawę, że ich głosowanie nie ma większego znaczenia, gdyż uchwała stoi w sprzeczności z polskim prawem i jako taka zostanie najpewniej obalona wojewodę lub Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Mimo tego na głosowanie „za” bezcelową uchwałą uzurpującą sobie prawo do cenzorskiego decydowania co wolno, a czego nie wolno prezentować, zdecydowało się 25 przedstawicieli Rady. Wielu deklarowało, że taka decyzja ma wymiar symboliczny. 15 reprezentantów krakowian było przeciw absurdalnej uchwale będącej inicjatywą mieszkańców popartą podpisami 532 osób (wymagana liczba: 300).
Wesprzyj nas już teraz!
O projekcie negatywnie wypowiedziała się Komisja Praworządności Rady Miasta i prezydent miasta. Zdaniem prof. Jacka Majchrowskiego przepisy idą za daleko, zaś drastyczne treści są zwykle prezentowane na zgromadzeniach publicznych, w sprawie których ma on ograniczone kompetencje. Odnotowano także duże ryzyko obalenia uchwały w WSA lub przez wojewodę.
Sprawę z tego zdawali sobie także radni, którzy mimo tego postanowili poprzeć uchwałę. Mając świadomość popierania czegoś, co w polskim systemie prawnym nie ma racji bytu, skrajnie lewicowy radny Łukasz Gibała zasugerował prezydentowi inne sposoby działania mające taki sam cel – utrudnianie działalności obrońcom życia. Mówił o możliwości rozwiązywania zgromadzeń na których miałoby dochodzić do prezentowania nieprzyzwoitych lub gorszących treści. Oczywiście taka decyzja byłaby arbitralna i organizatorzy zakazanych pikiet mieliby prawo odwołać się od niej do sądu. Tu zaś, jak twierdzi Gibała, orzecznictwo bywa różne. Słowem: zdaje sobie sprawę, że niektóre delegalizacje mogłyby być krzywdzące nawet w ocenie sądu.
Źródło: rmf24.pl
MWł
