30 maja 2019

Kraków: fiasko ekoeksperymentu. Nowe pomysły ekologów mocno uderzą mieszkańców po kieszeni

(źródło: pixabay.com)

Strefa Czystego Transportu to nieudany i niechciany w Krakowie eksperyment. To wiedzą już wszyscy. Nawet ekoaktywiści chcą jej zniesienia, bo szkodzi „idei”. Czy zatem krakowianie w końcu odetchną z ulgą? Nic bardziej mylnego! Nowe pomysły na „czyste powietrze” zwiastują prawdziwy drenaż portfeli.

 

Przypomnijmy. Wprowadzona w Krakowie (na części dzielnicy Kazimierz) Strefa Czystego Transportu w założeniu wprowadzała ograniczenie ruchu – w praktyce – właściwie do pojazdów elektrycznych. W okresie przejściowym wjazd do STC otrzymali mieszkańcy, służby, itp. Z czasem okazało się, że Strefa negatywnie odbiła się na dochodach przedsiębiorców, którzy wymusili zmiany. W efekcie STC istnieje tylko na papierze (i znakach), bo wyjątków od zakazów jest około 25.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z takiego obrotu sprawy nie są zadowoleni ekodziałacze, którzy mówią wprost, że taka Strefa – nomen omen – psuje klimat wokół ekoidei i tylko zniechęca mieszkańców do tego tupu rozwiązań. STC trzeba więc jak najszybciej zlikwidować. Z takimi konkluzjami zgadza się Zarząd Transportu Publicznego, który stoi na stanowisku, że nie o taką Strefę chodziło, a za to, co się z nią stało, obciąża radnych, którzy zmienili uchwałę.

 

Jako że pomysł nie wypalił, ekolodzy już rozmyślają, jak inaczej uprzykrzyć życie mieszkańcom potencjalnej „strefy czystości”. Jak się okazuje, pomysłów jest kilka, a każdy znajduje finał w portfelu obywateli.

 

Na pierwszy rzut poszła zatem cena postoju w strefie płatnego parkowania, która może w Krakowie wzrosnąć około trzykrotnie (mowa o stawkach 9-11 zł za pierwszą godzinę, także w weekendy). Bo wysoka cena zniechęci do wjazdu w strefę – więc rozwiąże się przy tym problem korków i miejsc parkingowych. Poszybować mają też ceny abonamentów postojowych dla firm.

 

Kolejnym pomysłem w walce o czyste powietrze jest kontrola spalin emitowanych przez pojazdy. To już byłaby strefa „LEZ” – czyli ograniczonej emisji. Tu jednak zmienić się muszą przepisy ustawy o elektromobilności (by znów nie powstała „wydmuszka”). Już pojawiają się głosy, że strefy takie powinny być możliwe do tworzenia w mniejszych miastach, nie tylko powyżej 100 tys. mieszkańców i powinny dotyczyć „wszystkich pojazdów silnikowych oraz motorowerów”, eliminując z ruchu pojazdy niespełniające co najmniej normy  Euro4. Bez wyjątku.

 

To oznacza, że na ulgi nie mogliby liczyć nawet mieszkańcy strefy. Mieliby oni otrzymać okres przejściowy… „by przyzwyczaić się do przepisów”. Cóż to może oznaczać w praktyce? Parkowanie „nieekologicznych pojazdów” poza strefą (czyli z dala od miejsca zamieszkania), pozbycie się takiego pojazdu lub zakup nowego – ekologicznego.

 

Tylko kto zapłaci za cenę takiego „przyzwyczajania”?

 

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram