19 sierpnia 2020

Macron szuka wsparcia Merkel w sporze z Ankarą

(Fot. Reuters / Forum)

Zaostrza się spór dyplomatyczny między Francją a Turcją o wpływy w Libii, Libanie, a nade wszystko – we wschodniej części Morza Śródziemnego i znajdujące się tam zasoby gazu. Paryż szuka wsparcia ze strony Niemiec i sojuszników NATO. W czwartek prezydent Emmanuel Macron będzie podejmował w Paryżu kanclerz Angelę Merkel.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Francja poparła Grecję w toczącym się sporze z Ankarą o wydobycie tureckiej ropy i gazu na spornych wodach. W zeszłym tygodniu francuska fregata i myśliwce przeprowadziły wspólne ćwiczenia szkoleniowe z siłami greckimi w tym rejonie, co rozgniewało prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.

 

Wcześniej Turcja wysłała na sporne terytorium statek do badań sejsmicznych, eskortowany przez okręty wojenne.

 

Gospodarz Pałacu Elizejskiego zapowiedział, że zdecydował się tymczasowo wzmocnić obecność wojskową swego państwa we współpracy z Grecją i innymi partnerami europejskimi we wschodniej części Morza Śródziemnego.

 

Sytuacja we wschodniej części Morza Śródziemnego jest niepokojąca. Jednostronne decyzje Turcji dotyczące poszukiwania ropy naftowej wywołują napięcia, które muszą się skończyć, aby umożliwić spokojny dialog między krajami sąsiadującymi oraz sojusznikami w NATO – oznajmił francuski lider.

Erdogan, który jest już od dłuższego czasu skłócony z Macronem w kwestii poparcia dla przeciwnych stron konfliktu libijskiego, oskarżył Francję o zachowywanie się „jak szpilka i zaostrzanie napięć” we wschodniej części Morza Śródziemnego.

 

Z kolei premier Kyriakos Mitsotakis z zadowoleniem przyjął wsparcie Francji, nazywając Macrona „prawdziwym przyjacielem Grecji i zagorzałym obrońcą wartości europejskich oraz prawa międzynarodowego”.

 

Ze swojej strony Niemcy wezwały wszystkie trzy państwa do unikania eskalacji, ale Macron będzie liczył na większe wsparcie Merkel w tym konflikcie.

 

Zarówno Turcja, jak i Grecja twierdzą, że ogromne rezerwy gazu i ropy w regionie Morza Egejskiego leżą na ich wodach terytorialnych. Oba kraje w różny sposób interpretują międzynarodowe prawo morskie dotyczące wyłącznych stref ekonomicznych i granic szelfu kontynentalnego.

 

Stany Zjednoczone wzywają sojuszników do powściągliwości. Według Białego Domu, Macron rozmawiał w piątek z prezydentem Trumpem i obaj „wyrazili zaniepokojenie zwiększonym napięciem między sojusznikami z NATO, Grecją i Turcją”.

 

W poniedziałek sekretarz stanu Mike Pompeo spotkał się z tureckim odpowiednikiem podczas wizyty na Dominikanie. Departament Stanu poinformował, że ich rozmowy dotyczyły „pilnej potrzeby zmniejszenia napięć we wschodniej części Morza Śródziemnego”.

 

Ariane Bonzon, paryska analityczka zajmująca się kwestiami tureckimi twierdzi, że według ​​Macrona, ​​Unii Europejskiej „nie wolno zostawiać pola wolnego dla celów ekspansjonizmu tureckiego”. Jednak ani UE, ani NATO nie wyraziło jeszcze wyraźnego poparcia dla Francji w tym sporze.

 

Bruno Tertrais, zastępca dyrektora Fundacji Badań Strategicznych z siedzibą w Paryżu w rozmowie z gazetą „Sud Est” zauważył, że celem NATO nie jest rozstrzyganie sporów między jego członkami. Każdy sojusznik ma de facto prawo weta. Dlatego Paryż pokłada duże nadzieje w UE, do której pretendują Turcy i których gospodarka pozostaje zależna od Europy.

 

Francja nakazała siłom we wschodniej części Morza Śródziemnego pomóc Grecji w sprawie prawa do odwiertów, eskalując tym samym konflikt.

 

Prezydent Francji oskarżył Turcję, że prowokuje napięcia, wysyłając statek badawczy w celu zbadania dna morskiego w skrawku wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego.

 

Turcja zaprzecza, jakoby ​​greckie wyspy na tym obszarze były uprawnione do tak zwanej wyłącznej strefy ekonomicznej. Niedawno Ankara podpisała umowę morską z Libią, która ułatwia odwierty na obszarze znacznej części greckiej strefy.

 

Grecja zemściła się w zeszłym tygodniu, podpisując podobną umowę z Egiptem i naruszając tym samym strefę Turcji z Libią, co rozwścieczyło Erdogana.

 

Od tego czasu siły greckie i tureckie są w pełnej gotowości. Francuzi rozmieścili fregatę, helikopter-amfibię i dwa samoloty bojowe w pobliżu spornego regionu, a ambasador USA w Atenach Geoffrey Pyatt ogłosił, że płynie tam statek USS Hershel „Woody” Williams.

 

Kilka zapalnych kwestii

Rozbudowa obecności wojskowej jest następstwem rozmieszczenia przez Turcję floty okrętów strzegących statku badawczego Oruc Reis, który pływa po wodach międzynarodowych między Kretą a Cyprem, badając sporne dno morskie. Erdogan ostrzegł również, że Turcja zareaguje na każdy atak.

 

Chociaż nie było żadnych odwiertów w poszukiwaniu ropy naftowej lub gazu ziemnego, premier Mitsotakis oskarża Turcję. – Groźba katastrofy jest bliska – powiedział swym rodakom w ogólnokrajowym przemówieniu telewizyjnym pod koniec czwartku. Dodał, że duża liczba sił zbrojnych koncentruje się obecnie w małym regionie. I chociaż Grecja nie będzie pierwszą, która podniesie stawkę w tym impasie, nie będzie siedzieć bezczynnie i tolerować prowokacyjnych działań.

 

Ministrowie spraw zagranicznych UE mają dyskutować na ten temat w piątek. Grecki minister spraw zagranicznych Nikos Dendias spotka się także ze swoim amerykańskim odpowiednikiem Mikiem Pompeo podczas oddzielnych rozmów w Wiedniu.

 

Analitycy spodziewają się, że pod adresem Turcji zostaną wydane zwięzłe ostrzeżenia. Ale spodziewają się również, że sytuacja ulegnie eskalacji, a zanim się rozładuje, umożliwi w końcu Ankarze i Atenom negocjowanie problemów, których nie potrafiły rozwiązać od wieków.

 

Spór o wpływy na Morzu Śródziemnym to nie jedyna różniąca kwestia pomiędzy Francją i Turcją. Ankara zarzuca Paryżowi agresywne wtrącanie się w sprawy Libii i Libanu, podporządkowanie Mali i innych krajów afrykańskich.

 

Paryż stara się odbudować dawne wpływy

Turcy ostrzegają przed „odrodzeniem kolonialnego nastawienia Paryża”. W niedzielę minister spraw zagranicznych Mevlüt Çavuşoğlu mówił o jego kolonialnym nastawieniu do polityki na Bliskim Wschodzie, powołując się na ostatnią wizytę prezydenta Francji w Libanie i jego oświadczenia po wybuchu w porcie, który spustoszył Bejrut.

 

„To w istocie odzwierciedlenie polityki Francji mającej na celu destabilizację regionu” – przekonywał Çavuşoğlu w wywiadzie dla „Daily Sabah”. „Francja postrzega ten obszar jako arenę rywalizacji, w przeciwieństwie do Turcji. Każdy powinien udzielać pomocy, tak jak my to robimy” – dodał.

 

Turecki dyplomata stwierdził ponadto, że sprzeciw Francji wobec Turcji wynika z mentalności kolonialnej, ponieważ wpływ Ankary na byłe regiony kolonialne Paryża rośnie. „Dlatego Francja czuje się z nami nieswojo. Nawet uważnie śledzą nasze firmy w Afryce, a francuskie, pro-francuskie gazety w Algierii co 15 dni piszą o tureckich przedsiębiorstwach” – dodał.

 

W rozmowie z tym samym medium, wiceprezydent turecki Fuat Oktay stwierdził, że Francja ingeruje w wewnętrzne sprawy Libanu. „Czy wiesz, dlaczego Francja panikuje? Założyli kolonialną strukturę w regionie po I wojnie światowej. Kiedy zaczęliśmy interesować się tym regionem, zaczęło im to przeszkadzać. Jednak nasze relacje opierają się na zasadzie win-win. To samo dotyczy stosunków gospodarczych. Nie prosimy o nic w zamian za udzieloną pomoc humanitarną” – przekonywał wiceprezydent.

 

Po tym, jak francuski kolonializm zakończył się w Afryce w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, Paryż wciąż utrzymywał silne relacje z byłymi terytoriami zależnymi, wykorzystując siłę militarną do instalowania przywódców w zamian za zdobywanie lukratywnych kontraktów przez swoje firmy (polityka nazywana Francafrique).

 

Oktay wyjaśnił, że postęp Turcji w tej dziedzinie i zacieśnienie stosunków ze starymi przyjaciółmi doprowadziło do ponownego pojawienia się francuskiej mentalności kolonialnej.

 

„Liban stoi przed krajem, który jest gotowy na wszelkiego rodzaju wsparcie, nie prosząc o nic w zamian, po tym, jak zmierzył się z mentalnością Francji, która patrzyła na niego z góry i wykorzystywała zasoby tego kraju. Różnica między dwoma pomocnymi krajami polega na stosunku do kolonializmu” – kontynuował Oktay.

 

Podczas swojej wizyty w Libanie tuż po wybuchu w Bejrucie, Macron obiecał pomoc krajowi i oskarżył Ankarę o dewastowanie Bejrutu. Macron ostrzegał Libańczyków, by nie dopuścili innych mocarstw, które będą chciały udzielić pomocy takich, jak: Iran, Arabia Saudyjska czy Turcja, bo będą one chciały ingerować w interesy narodu libańskiego.

 

Francja, która niegdyś była znaczącym graczem na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, stopniowo traci swoją strefę wpływów. W jej miejsce zyskuje na znaczeniu Turcja.

 

Odwiedzając zniszczony eksplozją Bejrut, przywódca Francji pocieszał zrozpaczony tłum, obiecując odbudować miasto. Twierdził, że wybuch „przeszył serce Francji” i „Francja nigdy nie opuści Libanu”. – Serce Francuzów wciąż bije w rytm Bejrutu – puentował.

 

Jego krytycy potępili starannie wyreżyserowaną wizytę w Bejrucie, wskazując, że był to „neokolonialistyczny wypad europejskiego przywódcy, który chciał przywrócić władzę nad niespokojną ziemią na Bliskim Wschodzie, jednocześnie wykorzystując sytuację w celu odwrócenia uwagi od narastających problemów we Francji”.

 

Więzy Francji z Libanem sięgają co najmniej XVI wieku, kiedy europejska monarchia negocjowała z władcami osmańskimi, aby chronić chrześcijan – i zapewnić sobie wpływy – w regionie. Gdy Liban znajdował się pod francuskim mandatem od 1920 r. po upadku Imperium Osmańskiego do uzyskania niepodległości w 1943 r., powstała sieć szkół, która przetrwała do dziś.

 

Próbując zmobilizować Unię Europejską do nałożenia sankcji na Turcję za jej rolę w Libii i obecność we wschodniej części Morza Śródziemnego, w lipcu Francja wezwała ministrów spraw zagranicznych UE do spotkania w celu omówienia „kwestii tureckiej”.

 

 

Źródło: voanews.com, dailysabah.com, cnsnews.com

AS

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram