14 grudnia 2020

Kościół ma obowiązek nauczania w sprawach etycznych. Także tych związanych z gospodarką

Choć niektóre aspekty nauczania społecznego Kościoła są wymagające, to katolik nie może odrzucać właściwie rozumianej refleksji Kościoła w tych kwestiach. Na przykład pogląd jakoby życie gospodarcze było domeną wyłączoną spod refleksji moralnej wynika z zapomnienia o historii Kościoła, Jego prawach, a także o nauce płynącej z Biblii. Nie ma znaczenia czy głosi się go w imię poglądów „wolnorynkowych” czy „socjalistycznych”.

 

Jak zauważa Thomas Storck na łamach portalu Catholicherald.co.uk, część katolików – szczególnie w Stanach Zjednoczonych – odrzuca w całości społeczne nauczanie Kościoła. Ich zdaniem papieże przekroczyli swe uprawnienia i nie mają większych praw do nauczania o moralności transakcji ekonomicznych niż choćby o kwestiach inżynierskich czy kulinarnych. Katolicy ci przekonują, że ekonomia jako nauka pozostaje całkowicie wolna od refleksji etycznej Kościoła.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Problem z tym podejściem polega na tym, że – kontynuuje Thomas Storck – „aktywność ekonomiczna, podobnie jak wszelkie inne sfery ludzkiego działania, posiadają swe etyczne implikacje i w związku z tym rozgraniczanie sprawiedliwości i niesprawiedliwości stanowi prawo i obowiązek Kościoła”. Po drugie twierdzenie o niemożności ingerencji Kościoła w życie ekonomiczne sprzeciwia się historii tej instytucji. Od wielu wieków papieże i doktorzy Kościoła wypowiadali się w kwestiach ekonomicznych (na przykład cytowany przez Storcka Benedykt XIV w encyklice „Vix pervenit” z 1745 roku). Katolik odmawiający Kościołowi prawa do wypowiadania się na tematy ekonomiczne neguje zatem wypowiedzi papieży i teologów wielu stuleci. Musiałby zanegować nie tylko rozpoczętą od „Rerum novarum” z 1891 roku systematyczną refleksję Kościoła nad życiem społecznym (w tym ekonomicznym), lecz również lwią część wcześniejszego dorobku, choćby trwające szczególnie od XII do XVIII stulecia dyskusje dotyczące prawowitości pożyczania na procent.

 

Krótko mówiąc, jak się wydaje można twierdzić, że Magisterium nie posiada z racji samego faktu bycia Magisterium nadzwyczajnych kompetencji w kwestiach nauk ścisłych czy społecznych w kwestiach czysto pozytywnych, a więc dotyczących faktów. Na przykład papież choć może być prywatnie człowiekiem wybitnym danej dyscyplinie nauki, to z samego faktu sprawowania urzędu Piotrowego nie dysponuje szczególnym wglądem w to, na ile procent dana szczepionka okaże się skuteczna, albo czy zwiększenie podatku dochodowego w państwie X o Y procent doprowadzi do wzrostu dochodów budżetu o kwotę Z.

 

Papież i biskupi mogą jednak i powinni wypowiadać się w sprawach takich, czy wytworzenie szczepionki w taki a nie inny sposób (np. z użyciem komórek abortowanych dzieci) jest etycznie godziwe albo czy wzrost podatków powyżej pewnej granicy jest sprawiedliwy. Mamy tu bowiem do czynienia ze sprawami moralności, od których nie jest wyłączony żaden obszar działalności ludzkiej. Podkreśla to nawet Sobór Watykański II w Konstytucji „Gaudium et spes”. Wprawdzie z jednej strony uczy on, że „wszystkie rzeczy bowiem z samego faktu, że są stworzone, mają własną trwałość, prawdziwość, dobroć i równocześnie własne prawa i porządek, które człowiek winien uszanować, uznawszy właściwe metody poszczególnych nauk czy sztuk”. Z drugiej jednak autorzy konstytucji „Gadium et spes” podkreślają, że „jeśli słowom »autonomia rzeczy doczesnych« nadaje się takie znaczenie, że rzeczy stworzone nie zależą od Boga, a człowiek może ich używać bez odnoszenia ich do Boga, to każdy uznający Boga wyczuwa, jak fałszywymi są tego rodzaju zapatrywania. Stworzenie bowiem bez Stworzyciela zanika. Zresztą wszyscy wierzący, jakąkolwiek wyznawaliby religię, zawsze w mowie stworzeń słyszeli głos i objawienie Stwórcy. Co więcej, samo stworzenie zapada w mroki przez zapomnienie o Bogu”.

 

Życie gospodarcze nie jest tu wyjątkiem. Podlega ono nie tylko wolnemu od wartości badaniu tego „jak jest”, lecz również osądowi dotyczącego tego, jak być powinno. Ten osąd wykorzystuje opiera się zarówno na faktach i prawach stwierdzonych przez naukę ekonomii, jak i na zastosowaniu do życia gospodarczego rozumowania filozoficznego i teologicznego. W samym Dekalogu aż dwa przykazania „Nie kradnij” i „Nie pożądaj żadnej rzeczy która jego jest” odnoszą się właśnie do własności prywatnej. W luźnym sensie łamanie każdego przykazania jest zresztą okradaniem innych z należnych im praw (na przykład z prawa do życia, prawa rodziców do szacunku, prawa do dobrego imienia). Z chrześcijańskiego punktu widzenia człowiek jest jedynie zarządcą dóbr powierzonych mu przez Boga. Powinien zarządzać nimi zgodnie z wolą prawdziwego Właściciela, a więc kierować je ku dobru w największy możliwy sposób. Ostatecznie rozstrzygają o tym zresztą słowa Pana Jezusa: „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?”.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(6)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie