23 września 2013

Islamizacja Czarnego Lądu – kolejna odsłona

(Bangui, wymarła stolica. Fot. Open Doors)

Mali, Republika Środkowoafrykańska, Niger, Nigeria, Kenia, Uganda, Tanzania, ostatnio Gwinea – kraje Czarnego Lądu,stają się bastionami dla sunnickich islamistów. Warto zatem śledzić wydarzenia dokonujące się w Afryce, ponieważ to właśnie tam muzułmańscy ekstremiści urządzają sobie manewry na poligonie – kosztem oczywiście cywilów, głównie chrześcijan – by urzeczywistniać zapoznane przez Zachód a realizowane z powodzeniem od ponad 30 lat postanowienia z Abudży.

 

Na Zachodzie krwawe zajścia z Czarnego Lądu albo są w ogóle ignorowane, albo redukowane do rangi walki prymitywnych ludów o władzę lokalnych warlordów czy watażków. Nic bardziej mylnego. W tym miejscu prowadzona jest wielka polityka, trwa w najlepsze walka o wpływy polityczne, ekonomiczne, o zasoby, a przede wszystkim dokonuje się zderzenie cywilizacji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W stolicy Nigerii, która jest dziś jednym z największych pól doświadczalnych dla zbrodniczych działań al Kaidy, w roku 1989 ustalono, że islam ma pochłonąć całą Afrykę, niezależnie od środków, jakimi będzie się to dokonywać. Te środki zostały przeze mnie wielokrotnie wspominane na łamach PCh24.pl. Należy zwrócić uwagę, że niegdyś „tradycyjnie” muzułmańska Afryka Północna stanowiła oczywisty bastion dla islamskiego ekstremizmu, dziś jest to już niemal przeszłością. Wprawdzie nadal, takie kraje jak Algieria są najtrudniejszymi obszarami misyjnymi zaś konwersja z islamu stanowi „plamę na honorze rodziny”, to jednak religia muzułmanów zdążyła się zadomowić również w typowo murzyńskiej części kontynentu: w Nigerii, Kenii, Ugandzie czy Tanzanii. Islam posunął się daleko w głąb kontynentu. Postrzeganie go jako domeny świata arabskiego, to już od dawna tylko funkcjonujący na Zachodzie, przestarzały stereotyp. Jego żywotność na Starym Kontynencie czy w Ameryce tym bardziej zaskakuje, że na Zachodzie widać już dość wyraźne przejawy strategii powszechnej islamizacji Europy. Dziś pragnę opowiedzieć Czytelnikom o sytuacji w Republice Środkowoafrykańskiej.

 

Tylko czyny kryminalne?

 

Republika pogrążyła się w chaosie po powstaniu koalicji muzułmańskich rebeliantów Seleka, którzy obalili reżim François Bozizé w marcu br. i zmusili go do opuszczenia kraju. W kwietniu Michel Djotodia zdobył stolicę kraju, Bangui i ogłosił się nowym panem kraju. Od tego czasu wiele kościołów zostało zniszczonych, mienie chrześcijan jest zagarniane, bezkarne gwałty i mordy dotykają ludzi, którzy albo otrzymują nakaz zapłacenia haraczu albo zniknięcia.

 

18 sierpnia br. w Bouar miał miejsce atak na kościół katolicki. Akcję przeprowadzili islamscy rebelianci z ugrupowania Seleka. Młodzi islamiści wdarli się do parafii, ograbili i zniszczyli, co wpadło im w ręce, dokonując przy tym profanacji w świątyni. Na szczęście, przynajmniej kapłani, siostry i wierni zdążyli wcześniej uciec.

 

Z kolei w miejscowości Nola, na południowym zachodzie kraju, pułkownik Seleki wysłał żołnierzy aby porwali trzynastoletnią chrześcijankę, którą następnie zgwałcił. Gdy rodzice dziewczynki próbowali interweniować, napadli na nich „żołnierze” oficera.

 

W Kembé rebelianci ograbili katolicką organizację działającą na rzecz niesienia pomocy, CordAid. Zabrali samochody, motocykle, komputery, sprzęt teleinformatyczny i panele słoneczne. Zagrabili wszystkie meble i wyposażenie z kościelnego biura, a także mieszkań pracowników. Ponadto ogołocili bibliotekę z dokumentów i komputerów. W końcu zbezcześcili kościół, ukradli przybory liturgiczne, nawet szaty kapłanów, monstrancje i hostie. Znajdujące się po przeciwnej stronie drogi muzułmańskie przedsiębiorstwa i meczety pozostały nietknięte.

 

Szóstego sierpnia aresztowany został prezydent Aliansu Ewangelicznego, pastor Nicolas Guerékoyamé Gbangouon po tym jak publicznie skrytykował islamski samozwańczy rząd. Na skutek tego wydarzenia do więzienia udał się katolicki arcybiskup z Bangui, JE Dieudonné Nzapalainga i domagał się uwolnienia pastora W przeciwnym razie, jak stwierdził, „on chce być aresztowany razem z nim i jest gotów razem z nim umrzeć”. W wyniku tego pastor został natychmiast uwolniony, jednak w ramach zemsty rebelianci próbowali zamordować jego zastępcę. Gdy nie zastali go w domu, zabili w zamian jego syna i zranili żonę.

 

Wreszcie ostatni przykład islamskiej przemocy, jaka ogarnęła ten nieszczęsny kraj. Kiedy rebelianci wtargnęli do stolicy kraju, zaczęło się polowanie na chrześcijan. Celem grabieży stały się budynki rządowe, kościoły, domy i firmy. Lista chrześcijańskich miejsc kultu, które zostały sprofanowane jest długa.

 

Mogłoby się wydawać z pozoru, że są to zwykłe napaści pospolitych bandytów, ponadto, choć przykre, to jednak wyjaśniane przez prawo wojny i jej konsekwencje. Zazwyczaj takie wydarzenia przedstawia się w ten sposób u nas w Europie. To jednak nieprawda. Dlaczego? Ponieważ według informacji z miejsc przestępstw w Republice Środkowoafrykańskiej, akty przemocy zawsze dotyczą chrześcijan, nigdy zaś muzułmanów. To nie meczet jest profanowany, tylko kościół, to nie muzułmańska dziewczynka jest porywana i wykorzystywana potem jako seksualna niewolnica islamskiego pana, ale chrześcijanka. To nie własności muzułmanów – ich sklepy i domy są plądrowane, ale chrześcijan, to nie imam jest zatrzymywany, ale pastor czy ksiądz.

 

Zabijanie i wypędzanie chrześcijan trwa

 

Od początku września islamska rebelia w Republice Środkowoafrykańskiej nabrała tempa. Od czasu zamachu stanu chrześcijanie donoszą o masowych egzekucjach, okaleczaniu, gwałtach, napadach i innych okrucieństwach, jakich dokonują rebelianci Seleki. Śledztwo kierowane przez ONZ potwierdza te zajścia i wymienia kolejne, jakim jest rekrutowanie dzieci do służby wojskowej.

 

Wielokrotne akty przemocy popełniane przez uczestników buntu wytworzyły atmosferę napięcia między chrześcijanami – stanowiącymi blisko połowę populacji – a muzułmanami, których jest około 15 procent. Informatorzy międzynarodowego Dzieła chrześcijańskiego Open Doors podkreślają, że dwie wspólnoty religijne potrafiły kiedyś współistnieć bez problemów. Jednak teraz chrześcijanie twierdzą, że część muzułmanów zaczęła uczestniczyć w aktach przemocy Seleki, które przejawiają się w masowych morderstwach, plądrowaniu, kradzieżach i niszczeniu własności. Najgorsze, mówią świadkowie tych krwawych wydarzeń, że do aktów dołączają ich sąsiedzi, z którymi żyli zawsze w pokoju.

 

Ten dotąd spokojny kraj, pomimo licznych problemów, humanitarnych i ekonomicznych nie stanowił obszaru, o którym należałoby mówić jako o świecie prześladowań chrześcijan. Taki stan rzeczy należy już do przeszłości. Według doniesień międzynarodowego Dzieła katolickiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie, w ostatnich dniach islamiści spalili 3,5 tys. domów w Bohong. W mieście Bozoum przebywa już ok. 6,5 tys.  uchodźców, natomiast dziesiątki tysięcy cywilów ukryło się w buszu przed „niosącymi wolność i pokój” islamistami.

 

Chrześcijanie są dziś w RŚA bezkarnie napadani. Do porządku dziennego został sprowadzony proceder grabieży. Rebelianci wkraczają do domów, gwałcą, kradną, niszczą. Pozostają po nich zgliszcza, zwłoki mężczyzn, pohańbione kobiety i dzieci. W najgorszej sytuacji są najmłodsi, gdyż wobec przemocy stają zupełnie bezbronni. Jak donosi włoski karmelita o. Gazzerra „są w głębokiej traumie, stracili wszystko”.

Pomiędzy 7 a 8 września, w mieście Bossangoa, gdzie doszło do krwawych starć między islamistami a zwolennikami obalonego prezydenta Bozize, ok. stu cywilów zostało zamordowanych, a 30 tysięcy mieszkańców miasta, tj. 80 procent populacji uciekło, pozostawiając swoją własność na pastwę grabieży islamistów. Grupy humanitarne, takie jak „Lekarze bez Granic”, wezwały do międzynarodowej interwencji, w celu pomocy i nadzoru nad procesem przemian, który dokonuje się w tym kraju. Jednakże zachodnie rządy są zaangażowane w innych miejscach, a Unia Afrykańska przezornie nie podejmuje zdecydowanych działań, wysyłając na obszar krwawego konfliktu biernych żołnierzy z Ugandy.

 

Tymczasem ta ziemia niczyja jest bardzo atrakcyjna dla łatwo znajdujących w niej schronienie terrorystów z  Nigerii i Mali, a także dla żołdaków z Armii Bożego Oporu. RŚA zamieszkuje zaledwie 4,6 mln ludzi na obszarze 650 tys. km kwadratowych! Ponadto granice kraju ciągną się wzdłuż krajów, które zmagają się z poważnymi kryzysami humanitarnymi i wojennymi, mianowicie z Sudanem i Demokratyczną Republiką Konga.

 

Według źródeł Open Doors, rebelianci wywodzą się spośród muzułmanów pochodzących z regionów Rungha i Gula (północ), ale są wśród nich także nigeryjscy Fulanie, Dżandżawidzi z Libii, Czadu i Sudanu, wielu z nich mówi po arabsku. Arabscy dżihadyści przyciągają do swoich oddziałów młodych Afrykańczyków z RŚA, omamiając ich ideologią cywilizacji zagłady i zachęcając do szybkiego wzbogacania się na byłych sąsiadach.

 

Nie możemy ignorować postępującej islamizacji Afryki. Kolejny kraj świecki ma zostać przemieniony w kalifat, w którym będą szkoleni mordercy, wysyłani potem, także i do Europy. Nie chcemy powtórki z Londynu, Madrytu, Paryża. Jako że RŚA była kolonią francuską, nowy reżim może swobodnie zagrywać kartą znakowaną „erą niewolnictwa”, aby skutecznie zmusić Okcydent do przyjmowania kolejnych uchodźców, wśród których, na nasz kontynent przedostawać się będą ekstremiści. Problemy Afryki, z pozoru odległe, są de facto realnie bliskie i dotyczą bezpośrednio nas, Europejczyków!

 

W kwietniu 2012 r. w liście do OIC (Organization of Islamic Cooperation), Djotodia opowiadał o obaleniu prezydenta i ogłosił się nowym władcą kraju. W liście stwierdził, że występuje jako obrońca „islamu i muzułmanów w Czadzie i Republice Środkowoafrykańskiej”, reprezentuje obywateli, którzy według niego są upośledzeni społecznie, marginalizowani i dyskryminowani, a wyżej wymienione państwa nie mają szacunku do islamu. „Dlatego już w 2006 r. postanowiliśmy się sami zorganizować, przy wsparciu naszych braci z Sudanu” – pisze. Oprócz tego, jak konkluduje Djotodia w swoim dwustronicowym liście, wszyscy chrześcijanie są kłamcami”.

 

To nie jest list proszący o zrozumienie, ale rodzaj meldunku z udanie przeprowadzonej operacji. „Z Bożą pomocą zdobędziemy Bangui ustanawiając państwo islamskie, w którym będzie obowiązywało prawo szariatu”.

 

I bardzo ważna uwaga samego autora listu: „jeśli nawet obalimy reżim Bozize, to przekształcimy RAŚ, Czad i Darfur w nową islamską republikę”.

 

Oto dlaczego nie można lekceważyć wydarzeń w Afryce. Wspomniany wcześniej plan OIC (w 1989 r. występujące pod nazwą Organization of the Islamic Conference) został nakreślony, i jest skrupulatnie realizowany od kraju do kraju, od regionu do regionu.

 

Tomasz M. Korczyński

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie