25 maja 2018

Konserwatyści alarmują, lobby żydowskie uspokaja. Trwa spór o „roboczą definicję antysemityzmu”

(Credit Image: © Artur Widak / NurPhoto za pośrednictwem ZUMA Press)

Projekt ustawy The Anti-Semitism Awarness Act wprowadzony w środę w Senacie przez Teda Deutcha (demokratę z Florydy) oraz Pete’a Roskama (republikanina z Illinois i proizraelskiego lobbysty) wywołał falę krytyki zarówno ze strony Arabów, libertarian, jak i konserwatystów.

 

Libertarianie wskazują, że ustawa, która będzie niemal całkowicie zakazywać krytyki polityki Izraela, a nawet używania stwierdzeń, że ktoś jest bardziej lojalny wobec Izraela, niż własnego kraju, to w rzeczywistości cenzura prewencyjna, która narusza pierwszą poprawkę do konstytucji gwarantującą wolność debaty.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Konserwatyści z kolei obawiają się, że ustawa wpłynie na chrześcijańską ekspresję na terenie kampusów.

 

Próby przeforsowania niezwykle restrykcyjnej ustawy, zabraniającej szeroko definiowanego „antysemityzmu” trwają w USA od kilku lat. W 2010 roku zastępca prokuratora generalnego Stanów Zjednoczonych, Tom Perez (obecnie kierujący Narodowym Komitetem Demokratycznym), napisał list stwierdzający, że „antyreligijne uprzedzenia naruszają ustawę o prawach obywatelskich z 1964 roku”. W szczególności tyczy się to przepisów dotyczących mniejszości religijnych, a wśród nich żydów, muzułmanów i sikhów, którzy mieli domagać się ochrony prawnej mniejszości rasowych.

 

Oczywistym jest, że projektowi sprzeciwiają się Arabowie. Arabski Instytut opisuje niektóre z tych zastrzeżeń w szczegółach. Pro-palestyńska społeczność martwi się, że prawo opiera się na definicji antysemityzmu Departamentu Stanu, która obejmuje pewne typy antyizraelskiej ekspresji.

 

Zalicza się do nich zakaz „odmawiania narodowi żydowskiemu prawa do samostanowienia np. przez twierdzenie, że państwo Izrael jest przedsięwzięciem rasistowskim; stosowania podwójnych standardów i niewymagania od Izraela określonego zachowania, podczas, gdy w innej sytuacji, takie zachowanie byłoby niedopuszczalne; używania symboli i obrazów związanych z klasycznym antysemityzmem (np. prawdziwych stwierdzeń o zabiciu Jezusa przez Żydów lub o ich krwi na rękach ) w celu scharakteryzowania Izraela lub Izraelczyków”.

 

Przeciwnicy ustawy twierdzą także, że robocza definicja antysemityzmu jest zbyt ogólnikowa i obawiają się jej nadinterpretacji. 

 

„Proponowana ustawa ryzykuje osłabienie konstytucyjnie chronionej wolności słowa wskutek niewłaściwego zrównania krytyki Izraela z antysemityzmem” – napisała w oświadczeniu libertyńska Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich.

 

Zwolennicy i zarazem twórcy projektu to organizacje żydowskie, lobbujące na rzecz interesów państwa Izrael, które mają sprzymierzeńców w Departamencie Stanu. Kenneth Stern, który kieruje Fundacją Justus and Karin Rosenberg, stwierdził że definicja ma pomóc dyplomatom „w identyfikowaniu tendencji antysemickich także w innych krajach”, jednak nie została stworzona zgodnie z bardziej rygorystycznymi standardami, do których powinno dążyć prawo.

 

Organizacje żydowskie popierające projekt ustawy obejmują: Ligę Przeciw Zniesławieniom (ALD), Amerykańsko-Izraelski Komitet Spraw Publicznych (AIPAC), Amerykański Komitet Żydowski (AJC) i Żydowską Federację Ameryki Północnej (JFNA). Twierdzą one, że antysemicka wrogość na kampusach obecnie przybiera formę antyizraelskich protestów. Z kolei specyfika definicji wyklucza wyodrębnienie studentów angażujących się w uzasadnioną krytykę Izraela.

 

Rabin Andrew Baker, dyrektor ds. międzynarodowych spraw żydowskich w Amerykańskim Komitecie Żydowskim przekonuje, że proponowana ustawa zaleca jedynie „uwzględnienie” definicji antysemityzmu.

 

– Nie możemy pozwolić, by te ekstremalne możliwości posłużyły jako powód do odrzucenia ważnego narzędzia edukacyjnego w tych trudnych czasach – stwierdził, odnosząc się do projektu. Apelował, by przepisy „stosować z uwagą i troską”.

 

Autorzy projektu dodali klauzulę, która miałby chronić przed naruszeniami wolności słowa. Brzmi ona następująco: „Żadne z postanowień niniejszej ustawy nie będą interpretowane jako umniejszające lub naruszające wszelkie prawa chronione na mocy Pierwszej Poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych”.

 

Przeciwnicy wytykają, że ta klauzula „nie odnosi się do rzeczywistej troski, tylko ma pozwolić na przyjęcie ustawy”.

 

„Jej język ma spowodować, że ludzie sami się ocenzurują, a rząd przez całe lata będzie ją egzekwował, dopóki nie zostanie zaskarżona i powolna machina sądownictwa nie uderzy w nią” – komentowali przedstawiciele Instytutu Arabskiego.  

 

W 2005 roku, gdy próbowano uchwalić podobny projekt, konserwatyści podnieśli alarm, mówiąc, iż ustawa może ostatecznie zdefiniować pewną chrześcijańską lub polityczną ekspresję jako działalność antyżydowską.

 

Prof. Barry Trachtenberg, szef studiów judaistycznych na uniwersytecie w Kalifornii wypowiadając się na temat próby stłamszenia debaty na temat Izraela w kampusach uniwersyteckich i innych miejscach, ostro skrytykował podejmowane przez lobby żydowskie działania.

 

Już w ub. roku, 7 listopada zeznawał w Kongresie nt. rzekomego antysemityzmu na kampusach uniwersyteckich w związku z przygotowywaną ustawą.

 

Trachtenberg skrytykował wszelkie próby krępowania debaty publicznej na temat polityki Izraela, nadużyć władz, podejmowanych prób wespół z Brytyjczykami i Francuzami, by zakazać bojkotowania państwa żydowskiego z powodu nadużyć, jakich dopuszcza się względem Palestyńczyków. Ubolewał, że „bojkot” utożsamia się z „terroryzmem”, a na uczelniach profesorzy sami cenzurują się, obawiając się oszczerstw i pozbawienia środków do życia.

 

Próba przeforsowania projektu o antysemityzmie podjęta została już w ub. roku. Prawodawstwo to ma stłumić aktywność studentów i zabronić akademickich wypowiedzi popierających prawa Palestyńczyków. Skutkiem tej ustawy jest zdefiniowanie sprzeciwu wobec Izraela jako antysemityzmu, aby utożsamić judaizm z syjonizmem, oraz sankcjonować uczelnie, które dopuszczają palestyński aktywizm na rzecz praw człowieka na swoich kampusach. Jednak podobnie jak w przypadku ustawodawstwa przeciw bojkotowi Izraela z powodu okupacji terenów palestyńskich, ustawa ta prawdopodobnie nie wytrzyma konstytucyjnych wyzwań.

 

Jednak już teraz kształtuje to, jak kampusy uniwersyteckie mówią o antysemityzmie i walczą z aktywizmem politycznym studentów podważających izraelską okupację.

 

Robocza definicja antysemityzmu zaproponowana w projekcie ustawy została zapożyczona od Europejskiego Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii. definiuje ona antysemityzm szeroko. Nawet autor oryginalnej definicji roboczej, Stern, który jest przeciwnikiem akademickiego bojkotu Izraela, zeznał że definicja nie została opracowana i nigdy nie była przeznaczona jako narzędzie do uniemożliwienia swobodnej debaty na kampusie uniwersyteckim. W rzeczywistości definicja Departamentu Stanu, na której opiera się ustawodawstwo, jest tak źle skonstruowana, że ​​nie można jej używać. Na przykład podkreśla, że ​​przykładem antysemityzmu jest: „oskarżanie żydowskich obywateli o bycie bardziej lojalnymi wobec Izraela lub domniemanych priorytetów żydów na całym świecie, niż o interesy własnych narodów”. To oczywiście jest jednym z założeń syjonizmu. Jest to także jedna z przesłanek powstania ruchów, które pojawiły się na początku XX wieku, pan-germanizmu czy panslawizmu, a później panarabizmu i panafrykanizmu.

 

Założyciele syjonizmu doszli do wniosku, że niezależnie od tego, gdzie żyją, żydzi mają ze sobą więcej wspólnego niż z nie-żydami. Takie argumenty sięgają samego założyciela syjonizmu, Theodora Herzla, który w swojej przełomowej książce z 1896 roku pt. „Państwo żydowskie” dowodził, że antysemityzm jest nieodłącznym faktem współczesnego istnienia, a żydzi są narodem, wyjątkowym i z tego powodu jest dla nich przydatne bycie lojalnymi patriotami.

 

W dalszej części definicji stwierdza się, że odmawianie narodowi żydowskiemu prawa do samostanowienia i odmawianie Izraelowi prawa do istnienia jest przykładem antysemityzmu. To, oczywiście, ignoruje wielość poglądów, które istnieją w społeczności żydowskiej odnośnie Izraela. O ile ADL, AIPAC i inne grupy składające zeznania w kongresie chciałyby twierdzić, że nie są rzecznikami wszystkich amerykańskich żydów, większość z nich uważa, że ​​USA nie powinny popierać okupacji przez Izrael Zachodniego Brzegu.

 

Od czasu pierwszych poruszeń syjonizmu w Europie, grupy żydów w Ameryce odrzuciły żydowski nacjonalizm. Dla niektórych była to kwestia wiary. Dla innych – wynik lojalności wobec Stanów Zjednoczonych, a jeszcze innych – rezultat zaangażowania w ideały równości i praw człowieka.

 

Kwestia prawa Izraela do istnienia nie jest tym samym, co jego prawo do istnienia jako państwa żydowskiego, jeśli egzystencja ta opiera się na przesiedleniu i ucisku nie-żydów w jego granicach – zauważył profesor, który przez lata był także związany z nowojorskim uniwersytetem.

 

Mówił on, że chociaż dyskusje wokół Izraela i syjonizmu często mogą być niewygodne zarówno dla ich zwolenników, jak i przeciwników, to jest coś, czego jest świadkiem na swoich zajęciach przez większość semestrów. Odpowiedzialnością studentów i wychowawców jest wspieranie dialogu, a nie ograniczanie go, rozumienie historycznych implikacji pewnych działań itp. Dodał, że niezwykle trudno jest stworzyć definicję antysemityzmu, która mogłaby być wykorzystana do celów legislacyjnych.

 

Wykładowca przypomniał, że dzisiejszą debatę nt. antysemityzmu utrudniają przekonania z przeszłości i obarczanie całego  narodu żydowskiego za zabójstwo Chrystusa, stałe podważanie ustalonego porządku religijnego, politycznego lub ekonomicznego, czy wykorzystywanie dzieci chrześcijańskich do mordów rytualnych. Owe oskarżenia niekiedy prowadziły do ​​zniesławienia, pogromów, przymusowych nawróceń i wygnania.

 

W ostatnich stuleciach żydzi określani byli jednocześnie jako uzurpatorzy tożsamości narodowych, nielojalni obywatele, kapitalistyczni intryganci i rewolucyjni wywrotowcy. Takie zarzuty prowadziły do ​​dyskryminujących przepisów, rozruchów, wydaleń i przemocy fizycznej. Na początku XX wieku żydzi byli piętnowani jako zagrożenie biologiczne i rasowe i całe armie powstały, by ich eksterminować. W każdym z tych momentów żydzi byli wyobrażani jako zjednoczona grupa, która posiadała władzę i autorytet daleko wykraczający poza ich rzeczywistą moc.

 

Jednak w 1948 r. wraz z założeniem państwa Izrael, które miało być rozwiązaniem problemu antysemityzmu, sytuacja zmieniła się dramatycznie. Po raz pierwszy znaczna liczba żydów identyfikujących się jako grupa narodowa uzyskała rzeczywistą, a nie wyimaginowaną moc. Dziś państwo Izrael ma granice, policję, sądy, wojsko, arsenał nuklearny, partie polityczne i marginalnie demokratyczny system, przynajmniej dla jego żydowskich obywateli. Podobnie jak wszystkie inne państwa, jego działania są i muszą być analizowane i poddawane do osądu w debacie publicznej zarówno w społeczności żydowskiej, jak i poza nią.

 

Problem polega na tym, że pewna grupa organizacji żydowskich, które bezkrytycznie popierają wszystkie działania Izraela, usiłuje stłumić jakąkolwiek uzasadnioną krytykę polityki tego państwa.

 

Prof. Trchtenberg podkreśla, że niesłuszne jest, aby Kongres przyjął ustawę zakazującą krytyki Izraela, syjonizmu, wykluczającą jakąkolwiek debatę i analizę działalności władz państwa tylko dlatego, że żydzi byli ofiarami jednej z największych zbrodni ludobójczych ludzkości i panuje wśród nich przekonanie, że są zasadniczo odmiennymi ludźmi.

 

Jak zaznaczył znawca historii Żydów, próby poszerzania definicji antysemityzmu o zjawiska, które wyraźnie nie są antysemickie – jest być może najniebezpieczniejsze, bo może jedynie utrudnić przeciwstawienie się rzeczywistej nienawiści antysemickiej, gdy się ona pojawi.

 

Jego zdaniem nie można też utrwalać narracji o „żydowskiej wyjątkowości”, stanowiąc, że Izrael jest jedynym krajem, którego nie wolno krytykować.

 

Źródło: timesofisrael.com, wrmea.org

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 94 963 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram