Stabilna niemiecka polityka została ostatecznie pogrzebana przez wybory w Turyngii. Dwa pierwsze miejsca zajęły radykalne partie: poparta głównie przez emerytów postkomunistyczna Lewica oraz zwycięska we wszystkich innych grupach wiekowych AfD, w Turyngii mająca szczególnie silny sznyt volkistowski.
Wesprzyj nas już teraz!
Wybory w Turyngii są dla Niemców prawdziwym trzęsieniem ziemi. Ich wynik przypieczętował wielkie zmiany na scenie politycznej. Po raz pierwszy cztery „umiarkowane” partie, czyli CDU, SPD, FDP i Zieloni (choć tu trudno mówić o umiarkowaniu!) nie byłyby w stanie sformować większościowego rządu. Rekordowe straty odniosła chadecja, a w siłę urosły radykalna postkomuna, Die Linke, oraz nacjonalistyczna Alternatywa dla Niemiec.
W wyborach do parlamentu Turyngii zwyciężyła zdecydowanie postkomunistyczna Lewica (Die Linke). Partia otrzymała 31 procent głosów, czyli o blisko 3 punkty procentowe więcej niż cztery lata wcześniej. Ugrupowanie może próbować utworzyć rząd ze wsparciem socjaldemokratycznej SPD i Zielonych (odpowiednio 8,2 i 5,2 proc. głosów).
Istnieje wszakże szansa zatrzymania lewackiej koalicji. Siły musiałyby połączyć Alternatywa dla Niemiec (23,4 proc., wzrost o 12,8 pkt. proc.), CDU (21,8 proc. spadek o 11,7 pkt. proc.) oraz FDP (5 proc., wzrost o 2,5 pkt. proc.). Choć jeszcze przed wyborami wszystkie formacje wykluczały koalicję z AfD ze względu na nacjonalistyczno-volkistowskie inklinacje tej partii, po głosowaniu słychać już pierwsze głosy na rzecz zmiany twardego stanowiska. Jasne wnioski z klęski wyborczej CDU zaproponował wyciągnąć wiceszef turyńskiej frakcji parlamentarnej, Michael Heym. W jego ocenie należy bardzo poważnie rozważyć koalicję z Alternatywą i FDP, która mogłaby zablokować utworzenie lewicowego rządu. Z drugiej strony szef turyńskiej CDU, Mike Mohring, określał wcześniej polityków AfD jako „śmieciowych nazistów”.
Z kolei Friedrich Merz, który jeszcze niedawno ubiegał się o kierownictwo w CDU, przestrzegł swoją partię przed dalszą utratą wiarygodności i pikowaniem w dół. W jego ocenie między głównymi formacjami politycznymi w Niemczech coraz bardziej zacierają się różnice; CDU, odchodząc od swojej tradycyjnej chadeckiej linii, staje się dla wielu niestrawna. W efekcie popularność zyskują ugrupowanie bardziej wyraziste i bardziej radykalne.
Swoje wielkie rozczarowanie wynikami wyborów w Turyngii wyrazili też katoliccy biskupi z landu. Hierarchowie napisali w specjalnym oświadczeniu, że uważają za zagrożoną demokrację, która jest systemem skomplikowanym i stąd podatnym na prostotę działań populistów.
Niemiecka prasa komentując wybory zwraca tymczasem powszechnie uwagę, że AfD w coraz większej mierze przestaje być partią marginesu. Jeszcze niedawno główny trzon jej wyborców stanowili starsi mężczyźni w kiepskiej kondycji finansowej. Teraz W Turyngii ugrupowanie wygrało we wszystkich grupach wiekowych – poza osobami powyżej 60. roku życia, którzy głosowali przede wszystkim na Die Linke. Gdyby nie głosujący na postkomunę emeryci, to właśnie Alternatywa zgarnęłaby w Turyngii palmę pierwszeństwa.
Pach