31 grudnia 2012

Koniec monopolu Poczty Polskiej? Tylko na papierze

(fot. burts / commons.wikimedia.org, licencja cc)

Początek 2013 roku to, przynajmniej teoretycznie, koniec obowiązywania wyłączności Poczty Polskiej, jaką dotychczas posiadała na dostarczanie listów o wadze do 50 gramów. Umożliwienie konkurencji na rynku usług pocztowych to niewątpliwie krok w dobrą stronę, jednakże pozostawienie subwencjonowania Poczty Polskiej z budżetu to już zdecydowanie krok w tył.


Finansowanie PP z budżetu państwa, czyli  de facto z naszych podatków, uniemożliwia pełne urynkowienie sektora usług pocztowych. Obecna sytuacja to tak naprawdę nieuczciwa konkurencja, ponieważ „cena w cenniku PP może wynosić nawet połowę mniej niż koszt dostarczenia przesyłki, ale jeśli zabraknie to dobry rząd zabierze pieniądze podatnikom i odda poczcie. Prywatna firma nie ma magicznej instytucji dotacji i niestety nie ma jak zaoferować ceny wynoszącej połowę kosztów, gdyż biznes zwyczajnie okazałby się nieopłacalny”, stwierdziła Krystyna Szurowska, ekonomistka i publicystka.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Na korzyść Poczty Polskiej przemawia też siła przyzwyczajenia. Wszyscy na nią narzekają, ale automatycznie, chcąc wysłać list, kierują swe myśli ku najbliższej placówce PP, której położenie w swoim sąsiedztwie doskonale znają. Skutkiem długoletniego istnienia pocztowego monopolu jest to, że wchodzący na rynek dostawcy muszą się zmierzyć z bardzo trudnym przeciwnikiem – ludzkim przyzwyczajeniem, i to głęboko zakorzenionym.

 

Nie dość, że za usługi Poczty Polskiej płacimy zbyt dużo, to jeszcze podwójnie, a pieniądze, które rząd zabiera nam, by przekazać m.in. PP, przebywają długą, kosztowną i nikomu niepotrzebną drogę. „Najpierw urząd skarbowy, gdzie pracują ludzie, na których pensje się zrzucamy. Później kilka ciał decyzyjnych, które rozdzielają podatki pomiędzy ‘potrzebujących’, na których pensje też się zrzucamy, później zarządzający pocztą, aby trafić do odpowiedniego działu, który aktualnie jest pod kreską”, wylicza Szurowska.

 

Cała sytuacja do złudzenia przypomina stary dowcip, w myśl którego za PRL-u Związek Radziecki brał od nas zboże, a w zamian wysyłaliśmy mu transporty z węglem. Skoro dajemy zboże, czyli opłacamy istnienie Poczty Polskiej w podatkach, po co mamy jeszcze wysyłać węgiel, czyli płacić za przesyłkę w okienku pocztowym? Jaki jest zatem sens istnienia cennika usług Poczty Polskiej?

 

Co więcej, PP nadal będzie monopolistą, jeśli chodzi o przesyłki, których adresatami i nadawcami są instytucje publiczne, jak sądy i urzędy, ponieważ istnieje ustawowy zapis, że tylko potwierdzenia nadania i odbioru wydane przez pocztę są uważane za dowód wysyłki. Podobnie rzecz ma się w przypadku dostarczania świadczeń emerytalnych. W efekcie mamy do czynienia z dualizmem – tam, gdzie na rynek wpuszczeni zostali konkurenci, Poczta Polska obniżyła cennik usług, tam jednak, gdzie konkurencja się nie pojawiła, ceny pozostały bez zmian lub nawet wzrosły. W przetargu na dostawę przesyłek w KRUS nie mogła wystartować firma InPost, zatem usługa kosztuje 1,55 zł, jednak już w przypadku ZUS, gdzie InPost się pojawił, cena dostarczenia listu przez Pocztę Polską wynosi 75 groszy. Za wszystko płacą zaś sponsorzy, czyli my wszyscy.

 


Tomasz Tokarski

 Źródło: wgospodarce.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram