28 września 2020

Konflikt w Górskim Karabachu może zaszkodzić energetyce [ANALIZA]

(Zdjęcie ilustracyjne Fot. Reuters Staff/ Reuters/Forum)

Zaostrzający się spór terytorialny między Armenią a Azerbejdżanem przybrał w ostatnich dniach na sile. W weekend doszło do najcięższych od lat starć. Walki mają miejsce w pobliżu szlaków kluczowych dla transportu surowców energetycznych z Azerbejdżanu do Europy i na cały świat. W tle sporu o nieuregulowaną granicę kryją się interesy wielu mocarstw.

 

W wyniku walki toczonej przez zwaśnione strony w Górskim Karabachu w niedzielę zginęły co najmniej 23 osoby. Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew wyraził przekonanie, że odzyskał kontrolę nad regionem. Jednocześnie prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan po raz kolejny poparł działania Azerbejdżanu i wezwał świat do stanięcia po stronie tego kraju w jego „walce z inwazją i okrucieństwem”. Zarówno Rosja, która w wieloletnim sporze – trwającym od zawieszenie broni w 1994 r. – popiera Armenię, jak i UE, która korzysta z dostaw surowców energetycznych z Azerbejdżanu, wezwały do natychmiastowego zawieszenie broni i wszczęcia negocjacji w celu ustabilizowania sytuacji. Z podobnym apelem wystąpił irański MSZ.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W związku z sytuacją w niektórych częściach obu byłych republik sowieckich i w całym Górskich Karabachu wprowadzono stan wojenny. Sporny region i siedem otaczających go okręgów jest de facto kontrolowany przez władze samozwańczej Republiki Arcach, chociaż Górny Karabach oficjalnie jest uznawany na arenie międzynarodowej za część terytorium Azerbejdżanu. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel napisał na Tweeterze w niedzielę, że „Akcja wojskowa musi zostać w trybie pilnym przerwana, aby zapobiec dalszej eskalacji”. Wezwał do „natychmiastowego powrotu do negocjacji bez warunków wstępnych”.

 

Do zachowania powściągliwości wezwało również Ministerstwo Spraw Zagranicznych Islamskiej Republiki Iranu. „Islamska Republika Iranu uważnie i z niepokojem obserwuje starcia zbrojne między Republiką Azerbejdżanu a Republiką Armenii. Iran wzywa obie strony do zachowania powściągliwości i żąda natychmiastowego zakończenia starć oraz rozpoczęcia dialogu między obu państwami” – napisał w oświadczeniu rzecznik MSZ Saeed Khatibzadeh.

 

Konflikt ciągnący się od lat 90-tych

Historia konfliktu dwóch kaukaskich republik sięga lat 90-tych. Sporne terytorium – Górski Karabach – jest swoistym quasi-państwem zamieszkałym przez Ormian i znajdujących się pod patronatem Armenii. Społeczność międzynarodowa uznaje ten obszar za cześć terytorium Azerbejdżanu pod okupacją armeńską. Górski Karabach oderwał się od Azerbejdżanu w konflikcie z lat 1988-1994. Kwestii spornych nie udało się uregulować po zawieszeniu broni w 1994 r. stan ten trwa aż do chwili obecnej. Bezskuteczne mediacje podjęła tzw. grupa mińska OBWE, obejmująca obie sporne republiki kaukaskie, Francję, Rosję i USA.

 

Co jakiś czas między państwami dochodzi do napięć i walk. Ostatnie jednak przybierają na sile, co może poniekąd wynikać z tego, że nowy rząd armeński, który objął władze w 2018 r. po tzw. aksamitnej rewolucji, uznał kwestię uregulowania statusu spornego terytorium za priorytetową. Ormiański premier Nikol Paszynin wkrótce po objęciu władzy spotkał się z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem (jeszcze we wrześniu 2018 r. w Duszanbie) i kilka miesięcy później w Wiedniu. Celem rozmów było przygotowanie pokojowego rozwiązania konfliktu. W tym roku nastąpiła jednak dramatyczna zmiana i sam Paszynin, który przecież nie wywodzi się spośród klanu karabaskiego, opowiadającego się za twardym rozwiązaniem i eskalacją walk, zmienił zdanie, wzywając do zjednoczenia quasi-państwa z Armenią. Tym samym zainicjowane wcześniej rozmowy, z którymi wiązano duże nadzieje, zakończyły się fiaskiem.

 

Stanowisku ugodowemu sprzeciwiła się armia i samo społeczeństwo, które nie chce żadnych ustępstw wobec Azerbejdżanu. Armenia należy do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym i posiada wspólny system obrony powietrznej z Rosją. Wspiera ją także Iran. Z doniesień medialnych wynika, że na sporne terytorium przerzucani są wojownicy kurdyjscy z Syrii i Iraku. Azerbejdżan z kolei popiera Turcja, a w ostatnich latach również Izrael nawiązał szczególnie silne więzy z Azerami, dostarczając im broń. Władze Azerbejdżanu domagają się od Armenii zwrotu zajętego terytorium, oferując w zamian przyznanie mu autonomii. Zabiegają także na arenie międzynarodowej o nałożenie sankcji na Armenię, podobnie jak uczyniono to w przypadku aneksji Krymu przez Rosję.

 

Korytarz głównych rurociągów doprowadzających ropę i gaz na rynki światowe

Konflikt w Górskim Karabachu zaniepokoił społeczność międzynarodową ze względu na zagrożenie dla stabilności regionu, który służy jako korytarz dla głównych rurociągów doprowadzających ropę i gaz na rynki światowe. W lipcu po prowokacji Ormian walki toczyły się blisko rejonu Tawusz i rurociągu Południowego Kaukazu, który jest częścią Południowego Korytarza Gazowego, obejmującego także Transanatolijski rurociąg gazu ziemnego (TANAP) i rurociąg transadriatycki (TAP), którym gaz z Azerbejdżanu ma popłynąć do Europy jeszcze w tym roku, po zakończeniu budowy gazociągu TAP. Starcia z lipca br. między zwaśnionymi stronami mogły potencjalnie doprowadzić do ostrzału z ciężkiej broni infrastruktury o znaczeniu strategicznym tak dla Rosji, jak i dla Turcji.

 

Kto rozpoczął ostrzał jako pierwszy 12 lipca? To wciąż pozostaje niejasne. Obie strony zgadzają się, że para azerskich żołnierzy jechała tej nocy jeepem wzdłuż nieoznaczonej granicy. Erywań twierdzi, że jego wojska ostrzegły dwóch Azerów i Azerbejdżan odpowiedział ogniem artyleryjskim; Baku twierdzi, że armeńska artyleria pierwsza rozpoczęła ostrzał. Ostatecznie w lipcu zginęło piętnastu żołnierzy azerskich, w tym generał i jeden cywil. Czterech żołnierzy i jeden cywil miało zginąć już za granicą w prowincji Tawusz w Armenii.

 

Lipcowe walki miały miejsce w pobliżu strategicznych korytarzy transportowych ważnych dla niezależności Azerbejdżanu i jego żywotności gospodarczej. Ostrzał odbył się w pobliżu rurociągów Baku-Tbilisi-Ceyhan i Baku-Supsa, dostarczających przede wszystkim azerską ropę naftową do portów Morza Śródziemnego i Morza Czarnego; gazociągu Południowego Kaukazu, kluczowego elementu południowego korytarza UE, który wkrótce będzie przepompowywał azerski gaz do UE przez Gruzję i Turcję; autostrady Azerbejdżan-Gruzja, części drugiego co do długości projektu drogowego w Europie E60, która łączy wybrzeże Atlantyku we Francji z granicą Kirgistanu i Chin; linii kolejowej Kars-Tbilisi, zapewniającej podobną łączność strategiczną; i w pobliżu kabli światłowodowych łączących Europę z Azją Środkową i nie tylko. To infrastruktura ważna dla Stanów Zjednoczonych i NATO. Waszyngton promuje od prawie 30 lat projekty rurociągów, które miałyby pomóc europejskim sojusznikom zmniejszyć zależność od Rosji, jednocześnie unikając Iranu. Ponadto linie drogowe i kolejowe oraz przestrzeń powietrzna powyżej spornego terytorium stanowią kluczowy kanał logistyczny dla amerykańskiej armii w Afganistanie.

 

Rosja sprzeciwia się nowym projektom infrastrukturalnym, dążąc do maksymalizacji przepływu energii, towarów i danych za pośrednictwem własnych sieci. W międzyczasie Teheran poszerza korytarz handlowy z Armenią, którym towary mają popłynąć do byłych republik sowieckich i do Europy. Armenia należy do Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej wraz z m.in. z Iranem i Rosją. Zawarła także kompleksową umowę o wolnym handlu z UE. Ponadto jest członkiem sojuszu wojskowego OUBZ, obejmującego Rosję, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan i Tadżykistan. OUBZ może pomóc Armenii tylko w przypadku ataku na jej terytorium.

 

Działania Azerbejdżanu zdecydowanie popiera Turcja. Jeszcze 14 lipca po ostrzale prezydent Recep Tayyip Erdoğan oznajmił, że: „Turcja nigdy nie zawaha się stanąć w obronie przed jakimkolwiek atakiem na platformę wiertniczą i ziemie Azerbejdżanu, z którym posiada głęboko zakorzenione przyjazne i braterskie stosunki”. Turecki lider potępił „lekkomyślne i systematyczne ataki Armenii” na Azerbejdżan. Minister obrony Turcji Hulusi Akar ostrzegł 16 lipca, że Armenia zostanie „pociągnięta do odpowiedzialności” za swój „atak” na Azerbejdżan. Pod koniec lipca odbyły się nawet kilkunastodniowe turecko-azerskie manewry wojskowe zakrojone na szeroką skalę.

 

Turcja i Rosja rywalizują ze sobą na Kaukazie Południowym, a także w Syrii i Libii. Nawet ograniczony konflikt zbrojny w Górnym Karabachu mógłby zniszczyć strategiczne zasoby, od których zależą NATO i UE. Beneficjentem ograniczonych walk mogłaby być Rosja, Iran i Chiny oraz ich Inicjatywa Pasa i Szlaku.

 

Ofensywa Baku

Rozpoczęta w miniony weekend ofensywa Baku przeciwko ormiańskim celom zakończyła się zdaniem Azerów sukcesem. Wybuch ciężkich walk rozpoczął się rankiem 27 września, kiedy strona armeńska zgłosiła azerbejdżańskie ataki rakietowe na pozycje wojskowe i cywilne w Górskim Karabachu, w tym na de facto stolicę Stepanakert. Późnym popołudniem Armenia donosiła o 16 zabitych i ponad 100 rannych. Azerbejdżan nie podał dokładnych liczb, ale prezydent Alijew powiedział, że ofiary były zarówno wśród żołnierzy, jak i cywilów. Tłumaczył także, że atak był kontrofensywą „w odpowiedzi na prowokację wojskową”. Oznajmił, że skuteczna kontrofensywa zakończy okupację trwającą prawie 30 lat.

 

Sekretarz generalny Rady Bezpieczeństwa Narodowego Górskiego Karabachu, Samvel Babajan, powiedział dziennikarzom, że Azerbejdżan faktycznie zajął „cztery lub pięć” pozycji ormiańskich, ale wojsko Armenii jest stanie je odzyskać. – Naród ormiański jest gotowy do wojny – deklarował z kolei Paszynian w siedmiominutowym przemówieniu skierowanym do narodu. Żalił się w nim na „armenofobię, wrogość i nienawiść, którymi dyktatura Azerbejdżanu karmi swoich obywateli przez dziesięciolecia”. Paszynian zasugerował również, że uznanie niepodległości Górskiego Karabachu może być teraz możliwe. – Powinniśmy poważnie o tym porozmawiać i wysłuchać opinii publicznej – mówił.

 

Stosunki łączące obecnie Azerbejdżan z Iranem nie są obecnie najlepsze. W 2018 roku Azerbejdżan zawiesił handel ropą i gazem z Iranem, aby zastosować się do sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone, jednocześnie Azerbejdżan wyraził poparcie dla stanowiska Izraela wobec Jerozolimy, a Izrael dostarcza z kolei Azerom broń. W regionie, w którym dominują interesy Rosji, Iranu i Turcji, do walki o wpływy włączył się Izrael, teoretycznie cieszący się bliskimi stosunkami z oboma walczącymi stronami. Armenia niedawno wysłała swojego pierwszego ambasadora do Izraela, a Azerbejdżan jest głównym odbiorcą izraelskiej broni.

 

Oba kraje nawiązały stosunki dyplomatyczne w kwietniu 1992 roku, a już rok później Izrael otworzył ambasadę w Baku. Od tego czasu relacje pogłębiają się, zwłaszcza w związku z obawami o wpływy Iranu. Niegdyś Amerykanie lansowali projekt pogłębienia współpracy między Izraelem a Azerbejdżanem i Turcją oraz Gruzją. Projekt ten częściowa zniweczyła rosyjska inwazja na Gruzję w 2008 r. Baku zaspokaja około 40 proc. izraelskiego zapotrzebowania na ropę importowaną rurociągiem Baku-Tbilisi-Ceyhan (BTC).

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 784 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram