O tym jak skomplikowane jest w Polsce prawodawstwo wie każdy, kto musiał się w życiu przedzierać przez gąszcz przepisów po to, aby załatwić jakąkolwiek sprawę. Nie raz słyszy się, że i sami urzędnicy mają problem z interpretacją przepisów prawa, gdyż są one niejednoznaczne.
Najlepszym tego przykładem są urzędy skarbowe, których pracownicy w takich przypadkach często interpretują je na niekorzyść podatników, co zapewne niejednego z tych ostatnich doprowadziło do ruiny. Nasuwa się pytanie, po co komu takie prawo?
Wesprzyj nas już teraz!
Nie bez wpływu na to mogą być kary nakładane na tych, którzy, świadomie lub nie, łamią przepisy. Pieniądze z kar zasilają przecież budżet państwa, czemu zapewne z milczącą aprobatą przyglądają się rządzący. Ale jak się okazuje nie musi to być jedyna korzyść płynąca ze skomplikowanego prawa.
Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia wpadli na lepszy pomysł. W lipcu ubiegłego roku weszła w życie „Ustawa o działalności leczniczej”. Nie spotkała się jednak z dobrym przyjęciem ze strony środowisk lekarskich, które dopatrzyły się w niej wielu niejasności. W odpowiedzi na to urzędnicy Ministerstwa Zdrowia postanowili wydać w formie książki wykładnię do powyższego aktu prawnego. Ale bynajmniej nie jest to darmowa publikacja. Koszt jej, w zależności od sklepu, wynosi od 200 do 250 zł.
I tu po raz kolejny objawia się geniusz polskich biurokratów: uchwalić ustawę w takim kształcie, aby była dla obywateli niezrozumiała, a potem odpłatnie udostępniać objaśnienie do jej zapisów. Pozostaje mieć nadzieję, że pracownicy innych resortów nie zaczną się w tym względzie wzorować na urzędnikach Ministerstwa Zdrowia, bo to może doprowadzić do jeszcze większego skomplikowania uchwalanych przez nich praw. Wszak sprzedaż takich poradników może przynieść całkiem pokaźny dochód dla urzędów. I niech nikt nie myśli, że to dla obywateli będzie tylko jednorazowy wydatek, bo przepisy zawsze można zmienić.
I.Sz.