Rodrigo Duterte postanowił kolejny raz sprowokować katolików. Prezydent Filipin ogłosił, że poda się do dymisji, gdy ktoś udowodni mu istnienie Pana Boga.
Znany z kontrowersyjnych, a ostatnio także antykatolickich i bluźnierczych wypowiedzi Duterte nie oczekuje jednak dowodu filozoficznego. Wskazał, jakie potwierdzenie istnienia Stwórcy go interesuje. To… selfie, a więc zdjęcie z Panem Bogiem.
Wesprzyj nas już teraz!
To nie pierwszy taki wyskok prezydenta Filipin. W przemówieniu wygłoszonym 22 czerwca Duterte odniósł się do opisanej w Biblii historii Adama i Ewy, kwestionując logikę działań Pana Boga. Politykowi nie spodobało się to, że gdy Adam zjadł owoc poznania dobra i zła, zło przyszło na świat. W tym momencie z ust polityka padły słowa bluźniercze i wulgarne, których nie zacytujemy.
Ponadto Duterte za nieracjonalną uznał koncepcję grzechu pierworodnego. – To są czyny twojej matki i twojego ojca. Jeszcze się nie urodziłeś, a już masz grzech pierworodny. Co to za religia? Nie mogę tego zaakceptować – powiedział końcem czerwca prezydent Filipin.
Kościół na Filipinach już wiele miesięcy temu nie ukrywał, że obawia się działań prezydenta i jego potencjalnej dyktatury. I to pomimo faktu, że Duterte deklaruje wiarę w Boga. Jednak i to czyni w sposób przewrotny oraz prowokacyjny. – Twój Bóg nie jest moim Bogiem, ponieważ twój Bóg jest głupi, a mój ma dużo zdrowego rozsądku – mówi.
Źródło: wprost.pl / KAI
MWł