15 lipca 2016

Teraz będziemy Nicejczykami?

(REUTERS/Henry Romero TPX IMAGES OF THE DAY /Forum)

Kolejne ataki terrorystyczne wstrząsające raz po raz Europą pokazują jak bożki współczesnej Europy, jakimi stały się „multikulti”, polityczna poprawność i źle pojmowana tolerancja, prowadzą rozbrojony ideowo Stary Kontynent do samozagłady. Znów usłyszymy górnolotne „nie” dla terroryzmu, znów będzie jakiś marsz, a znane budynki zyskają nową iluminację. I tak aż do kolejnej tragedii.

 

Paryż, Bruksela, Nicea… I co dalej? Kolejne zamachy terrorystyczne wstrząsają Europą, ale nie widać, by zaczadzeni liberalną ideologią politykierzy zamierzali wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Bo nie mogą. Byłoby to przyznaniem się do popełnienia niewybaczalnych błędów, a w konsekwencji do utraty tak upragnionej władzy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tymczasem wyraźnie widać, że filozofia kształtowania Europy opierającej się na źle pojętej tolerancji, wspieranie ideologii „multikulti” i wszechobecna polityczna poprawność skończy się dla Europy tragedią. Czy kogoś z lewicowo-liberalnych kręgów, które mają decydujący wpływ na to co się dzieje w UE to obchodzi? Raczej nie. Bo liczy się to, że spisek wymierzony w wartości chrześcijańskie Europy, w tradycyjną rodzinę, w państwa pragnące zachować swoją tożsamość i tradycje, ma się całkiem dobrze.

 

Znów zatem europejskie lewactwo zatopi się w udawanym płaczu, a główne budynki przybiorą trójkolorową iluminację. Ponownie usłyszymy liczne zapewnienia o jedności, padną słowa zagniewania i zapewnienia, że terroryzm nie zazna teraz spokoju. A może ponownie na ulicach europejskich metropolii pojawią się tęczowe malunki i znów wszyscy będziemy Nicejczykami.

 

Kiedy już opinia publiczna zostanie emocjonalnie zaspokojona, politycy wrócą do swych gabinetów, drwiąc z tłumów skutecznie topionych w lewicowo-liberalnej narracji. I nikt nie pomyśli o tym, skąd pochodzi źródło problemu. Nikt nie będzie miał odwagi uznać, że nieasymilujący się imigranci naszpikowani wysłannikami dżihadystów są zagrożeniem.

 

Dziś głośno jest o zamachach w Paryżu, Brukseli i Nicei, ale przecież w tę nieszczęsną wyliczankę należałoby włączyć też inny ciąg: Hamburg, Kolonia, Stuttgart, gdzie nie kto inny, jak imigranci mający ubogacić kulturowo naród niemiecki, dokonali serii ataków na kobiety. Co zrobili Niemcy? Poza próbą zatuszowania sprawy, prawie nic. Z ponad tysiąca napastników, większość uniknie odpowiedzialności. Dopiero po ponad pół roku od sylwestrowych wydarzeń Bundestag zmienił definicję gwałtu i zaostrzył kary. I na tym właściwie koniec.

 

Każdy krok dalej musiałby oznaczać przyznanie się do totalnego fiaska polityki otwartych ramion. Deportacje, sąd nad winnymi? To już zakrawałoby na łamanie praw człowieka imigrantów. Cóż, o krok w tył, będzie niezmiernie trudno.

 

Niestety społeczeństwo europejskie skutecznie pozbawione zostało swej tożsamości. Utopione w popkulturze, różnorakich używkach i „atrakcyjnych” ideologiach zapomniało, że w kwestii bezpieczeństwa nie można polegać tylko na służbach i „hejtowaniu” zamachowców w internecie. Trzeba też umieć się samemu bronić. A do tego potrzebne jest nie tylko narzędzie – tak chętnie limitowane w krajach UE, ale i poczucie narodowej więzi oraz odwołanie do wartości, będących gwarantem pokoju. Lewacka paplanina na nic się tu przyda.

 

Marcin Austyn

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie