23 września 2014

Kogo zniszczy Grzegorz „zniszczę cię” Schetyna?

(fot. Grazyna Myslinska/FORUM )

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że decyzja o postawieniu na czele polskiej dyplomacji Grzegorza Schetyny to strzał w dziesiątkę. Czyż naszym celem – w tych trudnych przecież dla Polski czasach – nie jest zniszczenie wrogów? Któż lepiej dopełni owego dzieła zniszczenia, jeśli nie ON.

 

Wtajemniczeni twierdzą, że sama nominacja Grzegorza Schetyny wcale nie była tak mdłym wydarzeniem, jak pokazywały to w piątek niemal wszystkie polskie telewizje. Było zupełnie inaczej. Jak? A właśnie tak…

Wesprzyj nas już teraz!

 

Warszawa, Gabinet Marszałka Sejmu, 18 września (czwartek), późne godziny wieczorne

 

Desygnowana na premiera marszałek Sejmu, Ewa Kopacz nie mogła oderwać się od biurka. Właśnie kończyła żmudny proces dopasowywanie nazwisk partyjnych kolegów do ministerialnych stołków. O trudzie jaki jej to sprawiło, ale i o satysfakcji jaką z tego czerpała świadczyła najdobitniej jej mina: mars na czole i wysunięty nieco z ust język nadał jej twarzy wyrazu wielkiego skupienia i koncentracji. Nagle – jakby spod ziemi – wyrósł przed nią sam Donald Tusk.

 

– Co ty tu robisz? – zapytała zdziwiona marszałek.

– Daj spokój, przecież wiesz kim jestem, wszystkie drzwi w Europie są dla mnie otwarte – odpowiedział raźnie Tusk z trudem ukrywając dumę. – Ale do rzeczy! Kogo tam masz na kartce?

– Przestań, proszę. Obiecywałeś przecież, że nie będziesz się wtrącał, że będę mogła to zrobić sama. Przydzielanie ministerstw to najfajniejsza robota, potem już tylko praca i praca.

– Nie wygłupiaj się! Nie wtrącam się – żachnął się Tusk. – Jestem prezydentem Europy i chciałem Ci tylko doradzić. Konkretnie interesuje mnie jedno stanowisko i zaraz uciekam. Mam jutro rano ważne spotkania międzynarodowe, wiesz Bruksela, chata, szkło… No, pokaż ten świstek papieru z nazwiskami tych miernot, nieznających pojęcia Europy, konsensusu, demokracji i moich szerokich kompetencji.

 

Kopacz pewnie i dzisiaj nie potrafiłaby wystarczająco wiarygodnie uargumentować dlaczego oddała Tuskowi kartkę z listą przyszłych ministrów. W każdym razie klęła się później swoim najbliższym współpracownikom, że w momencie, gdy były szef rządu wypowiadał te słowa tuż za nim rozpostarła się wielka niebieska flaga z żółtymi gwiazdkami, a w jej uszach zabrzmiała głośno „Oda do radości…”. Sam zaś Tusk – tego była niemal pewna – jak gdyby urósł o kilkadziesiąt centymetrów, rzekłbyś przygniótł ją swoimi unijnymi prerogatywami. Cokolwiek jednak nie wydarzyło się w tamtym momencie, faktem jest, że były premier żądaną kartkę do ręki dostał.

 

– Czyś ty zwariowała? Rostowski szefem MSZ? Przecież on zadłużył kraj! Nie słuchasz Balcerowicza?! – zagrzmiał tubalny głos Donalda, ten sam głos, który nie znosił sprzeciwu, a którego tak często wobec niej używał. Kopacz zebrała się jednak w sobie, nabrała powietrza i otarłszy pot z czoła machnęła nieśmiało ręką, jak gdyby chcąc rozrzedzić gęstą atmosferę narosłą wokół niej.

– Mówił pan, panie prezydencie, że Balcerowicz ma sztamę z PiS… – wydukała niemal bezgłośnie.

W oczach Tuska rozszalały się błyskawice. I już wydawało się, że huknie pięścią w stół, że wrzaśnie w niebogłosy, rzuci grubym słowem, ale nic takiego się nie wydarzyło. Owszem, w jednej chwili oblicze szefa PO rozbłysło dumnym blaskiem.

– Ach, te wasze spory! Ten z PiS, tamten z SLD, ten z PO… Trzeba myśleć szerzej, Ewa. Chciałbym żeby szefem MSZ został Grzegorz Schetyna – powiedział nieco protekcjonalnym tonem, ale Kopacz założyłaby się o wszystko, że każde słowo kończył z głuchym warknięciem.

– K… k… kto? – nie wierzyła marszałek.

 

Donald prychnął i złożywszy ręce na piersi, podszedł do okna. Spojrzał na Warszawę, której wysokie, szklane budynki tonęły wśród migoczących świateł samochodów, ulicznych latarni i kolorowych jak tęcza neonów.

 

– Jak wy w tej Warszawie nic nie rozumiecie! Grzegorz ma, owszem, trudny charakter. Ale jak wiesz, Europa… – tu zawiesił głos i obrzucił Kopacz spojrzeniem pełnym ironii – …tak Europa, nie Polska, ale Europa. Więc ta Europa, której jestem prezydentem ma dzisiaj największy problem z Putinem. Grzegorz jest znakomitym graczem, potrafi, o czym oboje wiemy, ograć każdego. Każdego za wyjątkiem mnie, ale ja jestem prezydentem Europy. W związku z tym chcę, żeby Grzegorz skupił się na nowym froncie walki. W partii potrafił świetnie manipulować frakcjami, podporządkowywać sobie ludzi, niszczyć niepokornych. Skoro potrafił z Platformą, to na pewno uda mu się z Jedną Rosją. Nie darmo otrzymał przydomek „zniszczę cię”. Rozumiesz?

– Czyli…? – Kopacz nadal nie mogła się otrząsnąć.

– Czyli potrzebuje Grzegorza, by był moim zbrojnym ramieniem. Musi zacząć niszczyć! – odparł stanowczo Tusk, a na jego czole odbił się cień wszystkich żółtych gwiazdek z unijnego sztandaru. A przynajmniej tak zdawało się Kopacz.

 

Moskwa, Kreml, 20 września (sobota), wieczór

 

Premier Dmitrij Miedwiediew wcale nie wszedł do prezydenckiego saloniku, ale wpadł jak huragan, zwracając na siebie mimo woli gniewny wzrok swojego szefa, oglądającego właśnie zdjęcia pokonanego przez siebie tygrysa. Stojący na czele rosyjskiego rządu nie musiał jednak nic tłumaczyć temu, który domagał się od niego wyjaśnień w związku z nachalnym wtargnięciem do jego pokoiku. Wystarczyło, że Miedwiediew drżącą ręką położył na stole kartkę papieru, wymiętą i nieco wilgotną. Ku zdziwieniu siedzącego za mahoniowym biurkiem, był to… zaszyfrowany telegram z Warszawy. Jego treść wywarła na szefie wrażenie. Ogromne wrażenie. Medwiediew obserwował jak zmienia się kolor jego twarzy – z rumianego na biały, a z ręki wypada mu zdjęcie zaduszonego białego tygrysa. Po chwili wpatrywania się w małą karteczkę lokator prezydenckiego saloniku położył ją na blacie, i zapadł się w wielki, czerwony fotel. „Zniszczę Cię – Grzegorz Schetyna” – głosiła nota.

***

Wszystkie powyższe wydarzenia są oczywiście wykwitem wyobraźni autora tekstu.

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie