8 października 2018

„Kler”, „Klątwa” i inne. Nie będziemy obojętni na atak na Wiarę

Historia protestu, jaki przeciwko wystawieniu bluźnierczego spektaklu „Klątwa” zorganizowali mieszkańcy Słupska jasno pokazuje, że są jeszcze w Polsce katolicy traktujący swoją wiarę tak jak się powinno – na serio. U wierzącego katolika, zniewaga najdroższych świętości powinna wywoływać naturalny odruch sprzeciwu. W takich przypadkach, reakcja na bluźnierstwo to nie żaden radykalizm, lecz zwyczajna konieczność.

 

Musimy protestować. Mamy do tego prawo, a wręcz jest to nasz obowiązek. Odwracanie wzroku i udawanie, że nic się nie stało jest przejawem tylko i wyłącznie tchórzostwa, które na dłuższą metę przyniesie opłakane skutki. Katolicy wczoraj protestowali przeciwko „Klątwie”, a dzisiaj w sprawie „Kleru” Smarzowskiego. Nie łudźmy się, tego typu sytuacji będzie w Polsce coraz więcej. Dlatego, jako członkowie Kościoła musimy wiedzieć jak się zachować.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Daj spokój. To tylko niepotrzebna reklama”

Część katolickich publicystów krytycznie odnosi się do wszelkiego rodzaju protestów i otwartego wyrażania sprzeciwu wobec bluźnierstw. Ich zdaniem jest to robienie niepotrzebnej reklamy dziełom, które bez wrzawy medialnej nie osiągnęłyby komercyjnego sukcesu i zapewne nie zostałyby w ogóle zauważone przez znaczną część społeczeństwa. Ciężko jest się z tym nie zgodzić. Wszelkie protesty zorganizowane w przeciwko wystawieniu „Klątwy” przedstawione zostały przez reżysera, Olivera Frijica, jako część spektaklu. Jak sam zaznaczył, protesty i manifestacje były przez niego przewidziane i są integralną częścią jego „sztuki” jako pewnego rodzaju preludium w postaci performansu. Gdyby ludzie zostali w domach, założenia Frijica spaliłby na panewce.

 

W odpowiedzi na ataki „środowisk prawicowych” skierowane przeciwko „Klerowi” Wojciecha Smarzowskiego, w mediach społecznościowych spontanicznie powstają wydarzenia zachęcające do obejrzenia wątpliwej jakości rozrywki, jedynie w geście poparcia dla reżysera. Na pierwszych stronach internetowych portali brylują w wywiadach Gajos, Jakubik czy sam reżyser. Gdyby nie protesty, nowe dzieło Smarzowskiego obiłoby się echem podobnym do co najwyżej „Drogówki”.

 

Opole 2018 r. Koncert debiutów wygrywa zespół „Girls on fire” z utworem „Siła kobiet”. Będący oficjalnym hymnem czarnych marszy numer, w kilka lat od powstania odsłuchało jedynie nieco ponad dwadzieścia tysięcy użytkowników serwisu YouTube. Gdyby nie darmowa antyreklama w postaci protestów środowisk katolickich, o zespole zapewne dowiedziałoby się dużo mniej osób, a utwór zawierający miałki tekst, zawierający przeciętny podkład muzyczny, który na dodatek został okraszony bluźnierczym teledyskiem zapewne nie wygrałby prestiżowego konkursu.

 

Więc, patrząc wyłącznie w kategoriach ziemskich – czy nie lepiej katolikowi odsunąć te sprawy na boczny tor? Sprawić by zostały przemilczane i zapomniane, przez co ich przekaz odbije się dużo mniejszym echem w społeczeństwie? Czy nie lepiej – idąc za radą niektórych – zamilknąć i odwrócić wzrok?

 

Otóż nie. W obliczu jawnego bluźnierstwa, przemilczenie oznacza zgodę. Jeżeli obrazoburcze sceny ze spektaklu „Klątwa”, gdzie w obrzydliwy sposób bezczeszczone są symbole naszej wiary, nie napawają cię poczuciem wewnętrznego sprzeciwu, to z twoją wiarą zapewne jest coś nie tak. I tak, niestety – protesty, manifestacje i petycje przysłużą się antyreklamie podobnych dzieł, jednak nie może być to argument usprawiedliwiający naszą tolerancję dla bluźnierstwa. Tu bowiem nie chodzi tylko o słupki poparcia i cyferki na kontach, bo i nie o to chodzi w naszym ziemskim życiu, tu nie chodzi o popularność dzieła, ale o zbawienie jak największej ilości dusz! Jeżeli przestrzeń publiczną oddamy w ręce przeciwników Kościoła Świętego, musimy liczyć się z tym, że ogień wiary będzie wygasał coraz szybciej, a na się końcu obudzimy z przekonaniem, że przegraliśmy wojnę nawet nie wychodząc na bitwę.

 

Bluźnierstwo. Zapomniane słowo

Pozostaje także kwestia samego bluźnierstwa, jako jednego z najcięższych grzechów. Wielkość tego grzechu wynika przede wszystkim z faktu obrazy samego Boga. W prawie mojżeszowym postawione było na równi z przestępstwami wymagającymi najsurowszej kary: „Ktokolwiek bluźni imieniu Pana, będzie ukarany śmiercią. Cała społeczność ukamienuje go” (Kpł 24,16). W dzisiejszym prawodawstwie takie działania przyjęły formę „obrazy uczuć religijnych” i są traktowane jako przekroczenie prawa. W Starym Testamencie odpowiedzialność za ten czyn spoczywa na całej wspólnocie, dlatego czytamy: „CAŁA SPOŁECZNOŚĆ ukamienuje go”. Dlatego obowiązkiem nas wszystkich jest protestować. 

 

„Mamy artykuł 196. Kodeksu karnego, czyli przepis, który penalizuje obrazę uczuć religijnych. Ustawodawca doprecyzował, że taka obraza może polegać na znieważeniu przedmiotu czci religijnej albo miejsca wykonywania kultu. Zatem w momencie gdy podczas wystawy artystycznej dochodzi do znieważenia przedmiotu czci religijnej i obraża to czyjeś uczucia religijne, to tego typu zachowanie jest karalne w Polsce” – przekonuje dr Bartosz Lewandowski z Instytutu Ordo Iuris.

 

Środowiska lewicowe zarzucają katolikom, że karanie bluźnierstwa to jakiś średniowieczny zabobon. Wychodząc z założenia, że skoro nie ma Boga, jak można karać obrazę „zmyślonej” istoty?

„To absolutna nieprawda, kłamliwy mechanizm” – wskazuje Lewandowski. „Skoro bowiem dopuszczamy w naszym prawie penalizowanie znieważania innej osoby, nie widzę powodów, dla których nie moglibyśmy karać za bezczelne, wulgarne zachowanie w bezpośrednim zamiarze obrażenia religijnych uczuć innych.”

 

Warto dodać, że Jezus Chrystus, Matka Boża jak i Święci to osoby żyjące duchowo i w takim kontekście, bluźnierstwo jest obrazą nie tylko naszych uczuć, ale przede wszystkim realną obrazą samego Boga i Jego Świętych.

 

Kultura głupcze!

Parafrazując słynne słowa Billa Clintona, można powiedzieć, że rewolucja w dzisiejszych czasach obrała za cel zdominowanie przede wszystkim kultury. To z niej później wyrastają idee, to ona kształtuje wnętrze ludzi, którzy później stają się częścią składową społeczeństw, ekonomii czy życia publicznego. Jak wielokrotnie podkreślał prof. Marek Jan Chodakiewicz, kultura jest wnętrzem tortu. Polityka jest tylko delikatną polewą. Jeżeli staniemy w obliczu pokolenia wychowanego przez cywilizację śmierci, nawet najlepsze wolnościowe reformy nie pomogą, jeżeli po prostu zabraknie rąk do pracy, a najczęstszym modelem polskiej rodziny będzie 2 + pies (lub kot). Jaką zatem kulturę proponuje nam dzisiejszy teatr i kino?

 

Ostatnimi czasy miarą wielkości artysty stało się obrażanie symboli katolickich i narodowych. Im bardziej obrazoburczo i kontrowersyjnie tym lepiej. Wychowani na lewicowo–progresywistycznych ideologiach „artyści” raz za razem uderzają w porządek, moralność, tradycję i wiarę. Teatralne kadry ukształtowane zostały przez dzieła psychologów pokroju Marcusego, Horkheimera czy innych przedstawicieli szkoły frankfurckiej. Wprowadzając idee swoich idoli w życie, za cel obrali sobie uszczęśliwianie społeczeństwa na siłę poprzez „wyzwolenie seksualne”, które ich zdaniem jest lekarstwem na wszystkie bolączki tego świata. I nie mowa tutaj o aktorach lecz o reżyserach i scenarzystach, którzy świadomie lub nie, prowadzą pochód rewolucji coraz dalej. Dlatego współczesne sztuki epatują erotyzmem, nagością, wulgarnością a czasami wręcz ocierają się o pornografię. Coraz rzadziej doświadczamy zaspokojenia naszej naturalnej potrzeby piękna i dobra. Nastąpił okres afirmacji brzydoty.

 

A aktor? No cóż, w wąskim kręgu ostracyzm z powodu różnicy światopoglądowej oznacza czasami przysłowiową „śmierć” w branży. Nie każdy chce z desek teatru trafić wprost na plan serialu lub być rozpoznawanym jedynie z reklamy kredytów. Dlatego część z nich zaciska zęby i zgodnie z maksymą „że aktor jest od grania…itd.” wychodzi odegrać swoją rolę.

 

A większość Polaków po prostu nie chce oglądać takiej wersji sztuki. Aby podtrzymać taki stan rzeczy, wielką rolę odegrać musi system. Gdyby nie współfinansowanie przez państwo w ramach Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, problem bluźnierczych spektakli zniknąłby jak ręką odjął. I jak kiedyś z rozbrajającą szczerością przyznał Krzysztof Mieszkowski, kulturoznawca, były dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, bez państwowego dofinansowania „państwa, którzy jesteście w większości biedni nie stać byłoby na wyjście do teatru”. Gdyby teatry działały prywatnie, za bilet przyszłoby nam zapłacić nie kilkadziesiąt, a kilkaset złotych.

 

Dlatego właśnie ogromna odpowiedzialność spada na kierujących ministerstwem. Tak naprawdę, w realiach dzisiejszego systemu, zorganizowanie protestu lub manifestacji jest czasem jedyną drogą do osiągnięcia celu. Ktoś musi czuwać, kiedy ministerstwo śpi.

I jak katolik ma nie oburzać się na zaistniałą sytuację? Czy gdy z jego podatków idą środki na współfinansowanie bluźnierstwa, protest nie jest jak najbardziej usprawiedliwiony?

 

Chemikalia i dziki Słupsk

Niespodziewanym finałem zakończyły się protesty mieszkańców Słupska przeciw wystawieniu na deskach tamtejszego teatru wspominanej już „Klątwy”. Sprawa już kilka miesięcy temu trafiła do prokuratury, ale śledczy uznali, że nie mogą działać w przypadku samego zamierzenia popełnienia przestępstwa, czyli obrażania uczuć religijnych, podczas przedstawienia. Także Sąd Okręgowy w Słupsku oddalił dwa wnioski o zdjęcie spektaklu z afisza. Sztuka co prawda odbyła się, jednak w innym miejscu niż początkowo zamierzano.

 

„Organizatorzy ogłosili, że spektakl w słupskim teatrze nie odbędzie się, gdyż w sobotę ktoś rozlał w budynku teatru cuchnącą substancję” – mogliśmy przeczytać w medialnych doniesieniach. Dodano, że cuchnącą substancją był najprawdopodobniej środek do odstraszania dzików.

 

Środek ten jest dostępny w każdym sklepie myśliwskim, a więc taką jak i inne substancje, które można nabyć lub pozyskać w całkiem legalny sposób – dowiedzieliśmy się z mediów po wydarzeniach w Słupsku. Szczególnie przed wyborami samorządowymi przedstawiciele lokalnych władz powinni zastanowić się, czy naprawdę chcą otrzymywać coraz więcej zawiadomień o tym, że w ich teatrach, galeriach i miejskich ośrodkach kultury cuchnie? Skądinąd takie zapachy idealnie dopełniają i wkomponowują się w przesłanie sztuki serwowanej nam przez koryfeuszy kulturalnej rewolucji. Może warto by – dla zwyczajnego spokoju – przychylić się ku postulatom kierowanym przez, bądź co bądź nadal katolicką większość społeczeństwa? W końcu mamy demokrację.

 

Piotr Relich 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie