13 lutego 2019

„Ślepaki” wystrzelone w Ordo Iuris [FELIETON]

(Fot. Mateusz Wlodarczyk/FORUM )

Osobliwe dwa artykuły zaserwował czytelnikom „Rzeczpospolitej” publicysta tej gazety. Autor obarczył winą instytut Ordo Iuris za… złą opinię, jaką cieszy się prawnicza organizacja pośród osób skłonnych wierzyć stereotypowym kłamstwom na jej temat, powielanym przez lewicowo-liberalne media.

 

Michał Szułdrzyński, bo to on jest autorem dwóch, opublikowanych w odstępie kilkunastu dni materiałów, zamiast zweryfikować zasłyszane stereotypy na temat Ordo Iuris, powiela je i wzmacnia w sposób, jaki zdziwił zapewne niejednego czytelnika popularnej „Rzepy”. Swój pierwszy artykuł rozpoczął od dowcipu („…po ponad trzech latach rządów tradycjonalistycznej partii w Polsce…”) i już do końca nie wszedł na całkowicie poważne tory. Niby krytykuje i polemizuje, ale fakty nie interesują go tak bardzo jak odczucia i potoczne opinie, czego zresztą sam nie ukrywa („Kłopot w tym, że ja napisałem felieton wyrażający moje wrażenia, nie zaś obiektywne fakty” – przyznał w drugim tekście).

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zaczęło się od zaczepki, która widnieje na internetowej witrynie rp.pl pod tytułami: „Szariat po staropolsku” oraz „Fatalna robota Ordo Iuris”. Na fali społecznego poruszenia wywołanego zabójstwem prezydenta Gdańska, krótko po tym zdarzeniu autor obarczył prawą część sceny publicznej odpowiedzialnością za ekspansję tak zwanego hejtu („Czy to nie wy przymykaliście oko na to, że po prawej stronie wyhodowano potwora, tylko dlatego że kąsał on w internecie waszych ideowych przeciwników? I właśnie dlatego my wszyscy jesteśmy dziś bezradni wobec tego całego zła” – napisał w puencie). W obydwu swych tekstach, poza Ordo Iuris, Michał Szułdrzyński dla uzasadnienia swych twierdzeń nie wymienił z nazwy ani nazwiska nikogo innego z tzw. prawej strony a nazwa instytutu pada tylko w pierwszym materiale pięciokrotnie.

 

To rażący błąd (przy naiwnym, być może, założeniu, że nie premedytacja) tym bardziej, że redaktor „Rzeczpospolitej” obwinia konserwatystów i „myśl prawicową” o intelektualny uwiąd. Pisze: „Liberałowie, lewica co chwilę publikują jakieś ciekawe książki, debaty, tymczasem po drugiej stronie głównie słychać radosne siorbanie – akustyczny efekt procesu konsumpcji konfitur, jakie niesie ze sobą władza, zamiast głębokiej intelektualnej debaty”. Czyżby chciał zapisać Ordo Iuris do obozu czerpiących korzyści z rządów koalicji żartobliwie nazwanej Zjednoczoną Prawicą? Każdego, kto choćby w  miarę uważnie przygląda się działaniom instytutu, taka sugestia przyprawia o pierwszy, sporych rozmiarów dysonans poznawczy.

 

Jeśli zaś chodzi o „marne osiągnięcia intelektualne” po tzw. prawej stronie, to akurat w przypadku instytutu trudno o mniej trafny przykład. Liczba inicjatyw, w które jest zaangażowany, a o których piszą na co dzień co bardziej konserwatywnie ukierunkowane media każe podejrzewać, że Michał Szułdrzyński albo czyta tylko „zaprzyjaźnione” portale, gazety i czasopisma, albo chciał po prostu wystrzelić w stronę Ordo Iuris parę pocisków.

 

Powierzchowność obydwu wywodów nasuwa pytanie o rzeczywiste przyczyny, dla których redaktor „jedynej w Polsce gazety konserwatywno-liberalnej” (jak sama określa się „Rzeczpospolita”) zaserwował jej czytelnikom zestaw inwektyw charakterystyczny raczej dla mediów bardziej wrogich wobec tradycyjnych wartości, po stronie których staje Ordo Iuris. Zastanawia zwłaszcza reakcja autora na merytoryczną i wyczerpującą polemikę, która wyszła spod pióra Tymoteusza Zycha z zarządu organizacji. Publicysta postanowił brnąć w eskalację oskarżeń bazujących na półprawdach, niedopowiedzeniach i oczywistych fałszach. 

 

Powodowany zapewne troską o eliminację z publicznej debaty tak zwanej mowy nienawiści (to miał być, jego zdaniem, faktyczny powód napisania pierwszego tekstu), autor zadbał, by jego czytelnicy otrzymali w zestawieniu z nazwą instytutu takie sformułowania jak: „katotaliban”, „fundamentalizm” „dyżurni konserwatyści”. Dowiedzieliśmy się między innymi, że redaktor „Rzepy” wraz z gronem swych czytelników, w tym katolików, uważają Ordo Iuris za „niebezpiecznych fundamentalistów dorabiających gębę wartościom, które są im bliskie”, bo poważnie traktują kwestię obrony powszechnego prawa do narodzin. Autor podejrzewa nawet, że gdyby Pan Jezus objawił się w ludzkiej postaci w naszych czasach, „zostałby nazwany przez prawników z OI lewakiem, marksistą, a w najlepszym wypadku naiwniakiem”. Zwłaszcza ta ostatnia, karkołomna figura, wieńcząca drugi tekst Szułdrzyńskiego pokazuje skalę zacietrzewienia wobec organizacji, sprawnie i skutecznie działającej na polu zdominowanym dotychczas przez wrogów tradycyjnego społeczeństwa. Póki co, owo zacietrzewienie przyniosło jedynie kanonadę ze ślepych naboi.

 

 

Roman Motoła

 

CZYTAJ TAKŻE: Ekspert Ordo Iuris odpowiada na krytykę: bronimy wartości. Tej odwagi wielu brakuje

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie