Obecnie Donald Trump kojarzy nam się z polityką, ciętym językiem i czerwonymi czapkami-bejsbolówkami z hasłem „uczyńmy Amerykę ponownie wielką”. W przeszłości jednak prezydent USA był dla Amerykanów popularnym i szeroko rozpoznawalnym biznesmenem. Wystąpił w kilku programach telewizyjnych i filmach – w tym w komedii, której emisja w okresie świąteczno-noworocznym stała się (również w Polsce) swego rodzaju tradycją. Dziś jednak aktor grający tytułową rolę w „Kevinie” skierował się przeciwko swojemu niegdysiejszemu partnerowi z planu zdjęciowego.
Choć problemy Donalda Trumpa zintensyfikowały się po szturmie jego zwolenników na Kapitol, za co środowiska lewicowo-liberalne winą obarczają właśnie urzędującego jeszcze prezydenta USA, to z filmu „Kevin sam w Nowym Jorku” lokator Białego Domu został usunięty już w grudniu roku 2019. Wtedy „poprawek” dokonała kanadyjska stacja CBS, tłumacząc swoje działanie dostosowaniem obrazu do czasu antenowego.
Wesprzyj nas już teraz!
Teraz natomiast nikt ze zwolenników usunięcia Trumpa z popularnego filmu nie mówi o względach technicznych, ale wprost o motywach politycznych. Takiej formy cenzury i de facto „zmieniania” przeszłości, udawania że coś, co miało miejsce, jednak nie zaistniało, domaga się także odtwórca tytułowej roli Kevina – Macaulay Culkin.
Oprócz aktora podobnych zabiegów mogących kojarzyć się z orwellowską ewaporacją domagają się w internecie także fani filmu, którzy nie chcą oglądać bardzo krótkiej sceny z udziałem Donalda Trumpa. Mowa bowiem zaledwie o kilku sekundach, w których obecny prezydent USA udziela tytułowemu Kevinowi odpowiedzi na pytanie o drogę. Warto jednocześnie odnotować, że występ Trumpa w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku” był warunkiem jego zgody na nagranie fragmentu komedii w należącym do niego hotelu.
Źródło: onet.pl
MWł