27 lutego 2018

Marzec’68: michnikowszczyzna atakuje, rząd udaje bezradnego

(Lukasz Dejnarowicz / FORUM, Emmanuele Contini NurPhoto/FORUM)

Kiedy w rozmowie z kilkoma przedstawicielami polskiego rządu przestrzegałem ich przed tym, co dzieje się w zachodnich mediach w związku z rocznicą Marca’68, to słyszałem od nich: „Och! To rzeczywiście ważne i dobrze, że Pan o tym mówi”. Przepraszam bardzo – to nie ja powinienem o tym mówić, tylko powinni to robić ludzie zatrudnieni w instytucjach rządowych, którzy znają się choć trochę na kalendarzu i wiedzą z jakiej okazji i której strony może pojawić się zagrożenie. Powinni pracować nad tym, żeby to zagrożenie zneutralizować i budować propolską narrację – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl Piotr Gociek – pisarz, publicysta, dziennikarz.

 

Co takiego dzieje się w zachodnich mediach? Skąd to „poruszenie” w związku z 50. rocznicą Marca’68?

Wesprzyj nas już teraz!

Alarm związany z atakami zachodnich mediów i ośrodków uniwersyteckich na Polskę w związku z Marcem’68 jako pierwszy podniósł prof. Marek Jan Chodakiewicz. To właśnie on kilka tygodni temu wskazał, że nadchodząca rocznica staje się okazją do tego, aby znów promować fałszywy, krzywdzący Polaków stereotyp – że antysemityzm jest nieodzowną częścią polskości.

 

Taką właśnie narrację stosują szczególnie amerykańskie ośrodki akademickie i są one bardzo chętnie podchwytywane przez światowe media, które głoszą, że w marcu 1968 roku w Polsce nastąpił logiczny ciąg dalszy polskiego współudziału w Holocauście, że Polacy, którzy rzekomo byli pomocnikami Niemców podczas Holocaustu w roku 1968 zmienili tylko taktykę i zamiast Żydów mordować, postanowili ich wygnać.

 

Przed pojawianiem się takiej konstrukcji przestrzegał prof. Chodakiewicz. Niestety – na Zachodzie zaczyna się ona pojawiać.

 

Przepraszam, ale żartuje Pan, prawda?

Absolutnie nie. Ta narracja jest jak najbardziej zgodna z logiką religii Holokaustu, czy też holocaustianizmu, jak owe zjawisko nazwał w świetnej książce „Krew na naszych rękach?” Paweł Lisicki.

 

Mówiąc najkrócej: narracja środowisk żydowskich głosi, iż Żydzi byli JEDYNYMI ofiarami przemysłu zagłady III Rzeszy. Tego typu logika prowadzi do kolejnych wniosków: skoro inne narody nie były aż tak wielkimi ofiarami Hitlera jak Żydzi (albo wcale), to należy zapytać: kim w takim razie były? W najlepszym przypadku milczącymi świadkami niemieckich zbrodni (a skoro milczącymi, to pewnie i aprobującymi – w domyśle). W najgorszym – współsprawcami.

 

Idźmy dalej: skoro Holocaust miał miejsce na terytorium zamieszkanym przez katolików, a w katolicyzm zdaniem wielu Żydów jest wbudowany antysemityzm (podobno szczególnie w polski katolicyzm), no to otrzymujemy kolejną „logiczną konstrukcję”: Adolf Hitler nienawidził Żydów, ale nie był w stanie ich wszystkich rękami Niemców eksterminować. Swoimi działaniami zrobił on jednak miejsce na to, żeby w Europie Wschodniej wyzwolił się ukrywany przez wieki naturalny antysemityzm mieszkających tam katolików. Oni zaś, zwłaszcza Polacy, razem z Hitlerem wybudowali obozy zagłady i dokonali mordu na Żydach. Tych, których nie udało się wówczas Polakom zabić, wygnano z Polski w marcu 1968 roku.

 

Przepraszam, ale zapytam jeszcze raz: żartuje Pan, prawda?

Odpowiadam więc ponownie: absolutnie nie. Czytelnicy portalu PCh24.pl pewnie łapią się w tej chwili za głowę. Przedstawione przeze mnie konstrukcje propagandowe są jak najzupełniej serio sprzedawane na Zachodzie. Zatem mówienie prawdy o tym, iż Polacy byli niemal tak samo prześladowaną grupą przez Hitlera, a polski naród każdego dnia wojny tracił około 3 500 swoich obywateli,  oznacza czołowe zderzenie z narracją środowisk żydowskich.

 

Z tego punktu widzenia to, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach, nie jest jakimś krótkim spięciem dyplomatycznym na linii Polska – Izrael, tylko zderzenie dwóch całkiem odmiennych narracji historycznych, które prędzej czy później nas czekało i przez długi czas będzie przedmiotem kontrowersji. To nie będzie tak, że uda nam się nagle konflikt rozładować i wszystko wróci do normy.

 

Powtórzę: ten spór musiał wybuchnąć, a skoro stało się to teraz, to należy powiedzieć wprost: „Wszystkie ręce na pokład! Musimy walczyć o swoje dobre imię i prawdę historyczną!”.

 

A może jednak coś jest na rzeczy z tym wrodzonym polskim antysemityzmem?

Może Polacy faktycznie są antysemitami, a Marzec’68 jest naturalnym skutkiem ich nienawiści do Żydów? W związku z tym być może zachodnie media i przedstawione przez pana narracje środowisk żydowskich są uzasadnione?

Gdyby czytelnicy mogli usłyszeć naszą rozmowę, to wiedzieliby, że w pewnym momencie zaczął się Pan śmiać ze swojego pytania-prowokacji. W pierwszej kolejności: zawsze radzę w tego typu sytuacjach sprawdzić, kto napisał tego typu wywody. Ich autorami bardzo często nie są amerykańscy, brytyjscy, niemieccy etc. dziennikarze czy historycy, ponieważ (powiedzmy sobie szczerze) jakiż to normalny dziennikarz brytyjski czy naukowiec francuski mogąc robić karierę na własnej historii, będzie się specjalizował w tym, co się dzieje w jakiejś dzikiej, odległej i leżącej nie wiadomo gdzie Polsce.

 

W związku z tym to właśnie publicyści i dziennikarze z Polski właśnie na takich komentatorów, ekspertów, wręcz autorytety, w obcych mediach awansują. Bardzo często wynoszą oni na Zachód swoje fobie i swoje poglądy polityczne. Krótka piłka: najgłośniejszymi blogerami domagającymi się w niemieckich gazetach sankcji wobec Polski za rzekomy faszyzm i antysemityzm są polscy dziennikarze mediów lewicowo-liberalnych, którzy otworzyli sobie tam niemieckojęzyczne blogi.

 

To nie jest nowe zjawisko. Przypomnijmy sobie, że przed II wojną światową, jeżeli mówimy o  profesjonalistach doradzających zachodnim rządom na temat tego, co zrobić z Polską, to wokół prezydenta USA mieliśmy spore nasycenie sympatyków komunizmu – albo użytecznych idiotów, albo agentów Stalina. Dla odmiany w Wielkiej Brytanii wszyscy eksperci wywiadu i dyplomacji, którzy znali się jako tako na historii środkowej Europy i Polski w szczególności, to byli białogwardyjscy emigranci, którzy uciekli przed rewolucją po upadku carskiej Rosji. Czy z ich ust mogły paść jakiekolwiek przyjazne słowa pod adresem niepodległej Polski?

 

Czy w związku z tym sugeruje Pan, że medialne ataki na naszą ojczyznę w zachodnich mediach w związku z rocznicą Marca’68 są poniekąd sterowane z samej Polski?

Nie powiedziałbym, że są one sterowane, ale ta aprobata ma tutaj swoje znaczenie. Na zdrowy rozum wygląda to następująco: amerykańska gazeta stawia kontrowersyjną tezę, zarzucając Polakom antysemityzm; zwraca się do przedstawicieli polskiej strony z prośbą o komentarz, i co? Znajdują się „autorytety”, które mówią: no tak, tak, tak, oczywiście! Tak właśnie było, macie stuprocentową rację!

 

Dziwnym trafem ten chętny z Polski jest zwykle związany z obozem szeroko pojmowanej michnikowszczyzny, która ma w tego typu działaniach co najmniej kilka pieczeni do upieczenia.

 

Po pierwsze: jest w ostrym sporze światopoglądowym i politycznym z prawicą, a ponieważ nie wystarcza jej zwykła walka polityczna, to podnoszone są przez nią argumenty estetyczne i moralne, jakoby to przedstawiciele prawicy byli złymi i brzydkimi antysemitami.

 

Po drugie: wielu przedstawicieli tego środowiska cierpi na swoistą chorą podległość przejawiającą się w mniemaniu, że jak na Zachodzie coś mówią, to z pewnością mają rację, nawet jeśli my wiemy, że było i jest inaczej.

 

Po trzecie: jeżeli zagraniczny ekspert głosi kłamstwa, które są zgodne z naszym interesem politycznym, to należy go nagłaśniać, cytować i utwierdzać w tym co mówi.

 

Po czwarte w końcu: do tej grupy należy również pewna specyficzna frakcja, która wywodzi się z Marca’68, który stanowi dla niej swoisty „mit założycielski polskiej opozycji”. To jest właśnie powód, dla którego Adam Michnik tak często opowiada, że najgorszym, co go w Polsce spotkało, byli komuniści z ryngrafami na piersiach, którzy w 1968 roku pałowali miłośników wolności.

 

To wszystko razem gdzieś się spotyka, a potem się to nawzajem napędza.

 

W wielu krajach, m.in. we Francji czy w Szwecji mają się odbyć demonstracje potępiające Marzec’68 w Polsce. Mało tego: dochodzą nas słuchy, że na czele szwedzkich manifestacji ma iść sam… Stefan Michnik.

Przepraszam, ale teraz ja muszę zapytać: Pan żartuje, prawda?

 

Niestety nie…

Jeśli okaże się to prawdą, no to zwolennicy walki z polskim antysemityzmem zasługują na ogromne „gratulacje”.

 

Ale jakby nie patrzył – Stefan Michnik jest poniekąd ofiarą Marca’68.

Tak pan uważa? No to pamiętajmy o takich „ofiarach”, rozpropagujmy przy tej okazji jego pełną biografię, a zwłaszcza przypomnijmy, ile krwi niewinnych Polaków ma na swoich rękach.

 

Czy oprócz wspomnianych demonstracji możemy spodziewać się również innych ataków na Polskę, a jeśli tak to jakich?

Niestety tak. Proszę zauważyć, jak mocno rezonują te fatalne słowa ambasador Izraela w Polsce wypowiedziane w niemieckim obozie zagłady w Auschwitz. One stały się przedmiotem ostrej debaty nie tylko w Polsce i Izraelu, ale również w wielu innych krajach Zachodu.

 

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy: jak się bronić przed tym rasistowskim antypolonizmem? 50. rocznica Marca’68 tuż, tuż, a nie widzimy jakichkolwiek działań w tej sprawie polskich placówek dyplomatycznych ani jakiejkolwiek akcji informacyjnej polskich mediów bądź ośrodków, które mają bronić naszego dobrego imienia.

To jest w tym wszystkim najbardziej przerażające. Kiedy w rozmowie z kilkoma przedstawicielami polskiego rządu przestrzegałem ich przed tym, co dzieje się w zachodnich mediach w związku z rocznicą Marca’68, to słyszałem od nich: „Och! To rzeczywiście ważne i dobrze, że Pan o tym przypomina!”. Przepraszam bardzo – to nie ja powinienem o tym mówić, tylko powinni to robić ludzie zatrudnieni w instytucjach rządowych, którzy znają się choć trochę na kalendarzu i wiedzą z jakiej okazji i której strony może pojawić się zagrożenie. To oni powinni pracować nad tym, żeby zagrożenie zneutralizować, żeby budować propolską narrację. 

 

Jeżeli były szef polskiej dyplomacji – Witold Waszczykowski – który przez dwa lata kierował MSZ mówi dwa tygodnie po swojej dymisji, że Polska musi zbudować swoją narrację, to ogarnia mnie pusty śmiech i pytam: „Gdzie Pan, Panie Waszczykowski, był przez te 2 lata i co Pan tam robił?”.

 

Jeżeli Telewizja Polska zapowiada ustami swojego prezesa, że właśnie powołała specjalny zespół, dzięki któremu dbałość o dobre imię Polski i walka z dezinformacją będzie stałym elementem misji TVP to ja mówię: „Acha, więc jak to?  Do tej pory nie był to stały element misji TVP?”.

 

Rząd broni się mówiąc, że m.in. buduje instytucje i muzea. Bardzo dobrze, ale jest to za mało! Walka o prawdę opiera się i na działaniach krótko- i długoterminowych. Te krótkoterminowe, czyli pilne, wcale nie są skomplikowane, a do ich realizacji wystarczy trochę pomyślunku. Proszę zobaczyć jak wspaniały efekt propagandowy przyniósł wyprodukowany przez IPN za 100 tys. zł film „Niezwyciężeni”. Jest on przykładem, że do tego typu działań nie trzeba powoływać żadnych fundacji narodowych pochłaniających setki milionów złotych.

 

Trzeba jednak mieć wizję, sztab decyzyjny i ludzi, którzy będą w stanie je zrealizować. Trzeba mieć również przekonanie, że my – Polacy, wiemy, jaką historię chcemy opowiedzieć. Brak konkretnego przekazu i konkretnych działań może bardziej zaszkodzić Polsce niż nawet najdziksze spektakle opozycji na ulicach Warszawy albo w Brukseli.

 

Ale przecież rząd powołał Polską Fundację Narodową…

Oczywiście! Jest Polska Fundacja Narodowa, której szef w chwili, gdy rozmawiamy, znajduje się w Korei Południowej na Igrzyskach Olimpijskich. Domyślam się, że sprawdza on tam właśnie teraz czy czasem sportowcy z innych krajów nie używają sformułowania „polskie obozy śmierci”.

 

Dziękuję za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie