3 lutego 2020

W Rosji powstanie nowe archiwum dokumentów. Celem działania propagandowe?

(Fot. Pixabay)

18 stycznia w Petersburgu podczas spotkania z weteranami Armii Czerwonej, Władimir Putin poinformował, że Rosja zamierza utworzyć centrum archiwalnych dokumentów II wojny światowej, do których mieliby dostęp wszyscy chętni. Mówiąc o celu tego przedsięwzięcia prezydent Rosji użył, delikatnie mówiąc, szorstkiego języka, podobnego do tego, jakim swego czasu posługiwali się komunistyczni propagandziści. Zamkniemy ohydną gębę, którą otwierają niektórzy działacze za granicą, po to, aby osiągnąć bieżące cele polityczne. Zamkniemy tę gębę za pomocą prawdy historycznej –  grzmiał Władimir Putin.

 

A przecież jest sposób o wiele prostszy i tańszy na to, aby zamknąć tę „gębę”, mówiąc językiem włodarza Rosji. Wystarczy otworzyć dostęp do istniejących rosyjskich archiwów dla historyków z Zachodu. Oni od dawna chcą zapoznać się z niektórymi dokumentami, zamkniętymi w tych archiwach na „dziesięć spustów”. Dla przykładu weźmy państwo zachodnie leżące (niestety) najbliżej rosyjskiej granicy, czyli Polskę. Historycy z kraju nad Wisłą, od bardzo wielu lat marzą o tym, aby bez przeszkód wejść do m.in. archiwum FSB na Łubiance w Moskwie, gdzie są przechowywane dokumenty, których poznanie diametralnie rozszerzyłby wiedzę dotyczącą wielu ważnych wydarzeń związanych z historią Polski.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jednym z tych tragicznych wydarzeń jest zbrodnia katyńska. Wiele jest tu jeszcze do wyjaśnienia, w czym na pewno pomogłyby dokumenty, które w rosyjskich archiwach wciąż znajdują się w sekcji – ściśle tajne. Przecież podczas zbrodni katyńskiej NKWD zamordowało około 22 tysięcy Polaków, a do tej pory, niemal 80 lat po dokonaniu tej rzezi, nie znamy nazwisk około 4 tysięcy zabitych strzałem w tył głowy. Nie znamy też miejsca pochówku 3870 ofiar zbrodni katyńskiej z tzw. białoruskiej listy katyńskiej. Do dziś Rosja milczy o miejscach, w którym są doły śmierci 3435 Polaków z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej.

 

Na wyjaśnienie czeka również kwestia możliwej współpracy NKWD i Gestapo podczas planowania zbrodni katyńskiej, co jako wysoce prawdopodobne, określa coraz większa liczba historyków. Widzą oni też powiązania, koordynację tego mordu autorstwa NKWD oraz niemieckiej ludobójczej akcji AB, czyli Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej przeprowadzonej na Polakach przez Gestapo wiosną 1940 roku, czyli w tym samym okresie, w którym dokonywano zbrodni katyńskiej.

 

Bardzo wiele tajemnic zostałoby rozwiązanych, gdyby polscy historycy i prokuratorzy IPN, mieli dostęp do dokumentów dotyczących ludobójczej obławy augustowskiej. Są one  przechowywane w archiwum FSB, dawniej NKWD i KGB, na Łubiance w Moskwie. Prokuratura białostockiego oddziału IPN wielokrotnie wnioskowała do Rosji o udostępnienie kopii materiałów dotyczących obławy augustowskiej, akcji pacyfikacyjnej wymierzonej w podziemie niepodległościowe, podczas której funkcjonariusze Smiersz zamordowali, jak się obecnie szacuje, około 2 tysięcy Polaków, głównie żołnierzy AKO. Za każdym razem odpowiedzi na wnioski o pomoc prawną, nadsyłane z Moskwy, były odmowne.  A tylko dokumenty przechowywane w archiwum FSB mogą dać jednoznaczną i pewną informację na temat najważniejszy – miejsc pochówków ofiar obławy augustowskiej.

 

Również prokuraturze IPN w Szczecinie, która prowadzi śledztwo ws. operacji polskiej NKWD,  podczas której w latach 1937 – 38 NKWD zamordowało około 110 tysięcy Polaków żyjących w ZSRR, bardzo potrzebne są dokumenty z rosyjskich archiwów. Jeśli chodzi o wolę władz Federacji Rosyjskiej dotyczącą ujawnienia tych dokumentów, jak na razie nie widać nawet przysłowiowego „światełka w tunelu”. Wglądu do tych archiwalnych materiałów zabroniono nawet rosyjskiemu historykowi Sergiejowi Prudowskiemu. Dwukrotnie w tej sprawie wnioskował on do Centralnego Archiwum KGB Białorusi, które jak wiadomo nie kiwnie nawet palcem bez zgody wielkiego brata w Moskwie. W odpowiedzi na wnioski rosyjskiego historyka, ws. dokumentów na temat operacji polskiej NKWD, podczas której najwięcej Polaków zabito na terenie białoruskiej SRR,  stwierdzono że KGB nie udostępni historykowi dokumentów dotyczących „operacji polskiej NKWD”, gdyż  „są tajemnicą państwową, której nie można ujawniać”. Prudowski w swoim wniosku wskazał m.in. że według obowiązującego w Białorusi prawa wygasły już wszelkie terminy utajnienia tych dokumentów. Dla białoruskiego KGB nie ma to jednak żadnego znaczenia.

 

Podobnie dokumenty, które interesują polskich historyków, przechowywane w rosyjskich archiwach, uważane są za ściśle tajne, a możliwość ich ujawnienia zablokowano na wiele lat.  

W roku 2016 rosyjska rządowa komisja uznała, że umożliwienie historykom dostępu do archiwum sowieckiej bezpieki z lat 1917 – 1991 będzie „zagrażało bezpieczeństwu Rosji” i postanowiono utajnić te dokumenty do roku 2044.

 

Można się więc łatwo domyślić, że centrum archiwalnych dokumentów, którego utworzenie zapowiedział Władimir Putin, zajmie się ujawnianiem tylko takich materiałów, które ZSSR i Armię Czerwoną przedstawiają w korzystnym świetle. Przykład takiego niesamowitego „ujawnienia” archiwalnych pism i zdjęć mieliśmy niedawno, w 75. rocznicę zajęcia Warszawy przez wojska sowieckie. Opublikowane na stronie ministerstwa obrony Rosji dokumenty, przedstawiane przez rosyjskie media jako niezwykle ważne, okazały się być dalekimi od prawdy, materiałami wytworzonymi przez sowiecką machinę propagandową. Na tym więc polega ta gra historią – tak ujawniać, żeby nic nie ujawnić. 

 

Adam Białous

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 784 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram