28 września 2012

Francisco de Borja y Aragón pochodził z możnego, ale w dużej części zepsutego hiszpańskiego rodu Borgiów, żyjącego w Italii. Przyniósł on Kościołowi dwóch papieży – zasłużonego papieża-ascetę Kaliksta III, który wsławił się między innymi organizowaniem krucjaty przeciwko Turkom w Konstantynopolu, oraz Aleksandra VI, który pozostawił po sobie wyjątkowo złą sławę w Wiecznym Mieście. Był wprawdzie zręcznym politykiem i dyplomatą – co należało do tradycji rodziny – i zasłużył się reformą administracji kurii rzymskiej, ale miał niezmożoną słabość do rozpusty, przepychu i nepotyzmu.

Franciszek Borja – wnuk Ferdynanda Katolickiego, syn Juana księcia Gandii i Juany Aragońskiej – przyniósł najwięcej chwały Kościołowi Świętemu i naprawił nadwątloną sławę rodziny w okresie, gdy jej potęga chyliła się ku upadkowi. Imię Franciszek otrzymał na cześć świętego Biedaczyny z Asyżu, ponieważ matka, rodząc w wielkich bólach i obawiając się śmierci, powierzyła życie swojego syna właśnie temu Patronowi. W domu otrzymał wychowanie bardzo katolickie. Był tam między innymi pielęgnowany zwyczaj, że raz w roku każdy członek rodziny losował imię jakiegoś świętego i w wigilię jego wspomnienia rozdawał jałmużnę dwóm żebrakom, w sam zaś dzień wspomnienia usługiwał w domu dwóm ubogim. Wiele lat później, gdy Francisco został generałem Societatis Iesu, zaprowadził ten pobożny zwyczaj.

W wieku dziecięcym wykazywał się on wręcz ponadprzeciętną religijnością, która objawiała się przy różnych doświadczeniach życia. Gdy miał dziesięć lat, zmarła jego ukochana matka. Przed jej śmiercią, mając nadzieję, iż ubłaga tym Opatrzność Bożą, modlił się gorąco i zadawał sobie ciężkie pokuty – „tajemnie się biczował i fundament ostrego życia zakładał”, jak opisuje to Piotr Skarga w żywocie Świętego. Pewną, nawet nadmierną surowość obyczajów zachował również w późniejszym okresie życia – dopiero duchowe kierownictwo świętego Ignacego z Loyoli pozwoliło mu znaleźć złoty środek w życiu duchowym.

Wesprzyj nas już teraz!

Otrzymał naturalnie – jak przystało jego stanowi – znakomite wykształcenie i przygotowanie do obowiązków publicznych. W młodym wieku trafił na dwór cesarza rzymsko-niemieckiego i króla Hiszpanii Karola V Habsburga. Wśród zatrudnień dworskich zachował ducha katolickiego umartwienia. Z wielką chęcią brał udział w dozwolonych rozrywkach, takich jak polowania, z przyjemnością słuchał muzyki, ale z drugiej strony unikał na przykład gier hazardowych, mawiając, iż „tracimy przez to trzy kosztowne rzeczy, to jest czas, pieniądze i sumienie”.

Na dworze cesarskim poznał arystokratkę Eleanor de Castro Melo e Menezes, z którą ożenił się i wydał na świat ośmioro potomstwa. W roku 1539 otrzymał godność wicekróla Katalonii (czyli jakby namiestnika królewskiego), zaś w roku 1543, po śmierci ojca, przeniósł się z rodziną do rodzinnej Gandii, gdzie objął władzę dziedziczną. Ufundował tam kolegium, które oddał pod opiekę powstałemu niedawno zakonowi jezuitów.

Prawdziwy przełom nastąpił w życiu księcia Franciszka w roku 1546, kiedy to w kilka lat po śmierci cesarzowej Izabeli Portugalskiej dokonano translacji jej zwłok z Toledo do Grenady. Otworzono trumnę i przyszły Święty mógł ujrzeć zeszpecone rozkładem ciało monarchini, słynącej niegdyś z nadzwyczajnej piękności. Wówczas miał on wykrzyknąć: „Tyżeś to, Izabelo? Jakże prędko mija ziemska piękność, potęga i szczęście! O Boże, odtąd już nie będę służył śmiertelnym stworzeniom, lecz Tobie!”. Tak powstało w sercu Franciszka Borgiasza święte pragnienie oddania się wyłącznie służbie Bożej – był jednak odpowiedzialny za żonę i dzieci, więc nie zdecydował się na podjęcie żadnych kroków.

Sytuacja zmieniła się, gdy w 1546 roku zmarła księżna Eleonora. Po śmierci żony i odbyciu żałoby, Franciszek zwrócił się do świętego Ignacego o radę dotyczącą swego powołania. Założyciel jezuitów doradził mu drogę duchowną, oczywiście pod warunkiem, że najpierw zamknie wszystkie swoje sprawy świeckie, łącznie z zapewnieniem przyszłości wszystkim dzieciom. Spełniwszy te wszystkie obowiązki, Franciszek Borgiasz w rok po śmierci małżonki zasilił szeregi Societatis Iesu, przyjęty przez samego ojca Ignacego w Rzymie.

Papież, usłyszawszy, że tak znakomita osobistość obrała żywot zakonny, chciał od razu ofiarować niewyświęconemu jeszcze Franciszkowi kapelusz kardynalski. Święty jednak, pragnąc uniknąć zaszczytów, skoro już raz definitywnie je porzucił, uchylił się od tej godności i uciekł z Rzymu, by przyjąć święcenia w swej ojczyźnie. Pierwsze chwile jego kapłaństwa rzeczywiście upłynęły niezwykle skromnie, na pokucie i najniższych posługach klasztornych. Taki stan nie mógł wszakże trwać długo – talent człowieka o tak szerokich zdolnościach i doświadczeniu nie mógł się zmarnować.

Już w roku 1554 został prowincjałem Towarzystwa Jezusowego w Hiszpanii, zaś w roku 1565 generałem całego zgromadzenia. Odtąd działał wiele i skutecznie – przyczyniając się do założenia Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie i prowadząc działalność kontrreformacyjną. On to przyjął do nowicjatu świętego Stanisława Kostkę w roku 1567 i ugruntował potęgę i rozkwit armii Chrystusowej, jaką stanowili jezuici.

Na początku lat siedemdziesiątych z polecenia papieża Pawła V – pomimo złego stanu zdrowia – wyruszył z misją dyplomatyczną na dwory Hiszpanii, Portugalii i Francji, w celu zjednana monarchów dla planowanej przez Ojca Świętego kampanii przeciw Turkom. Owocem tych zabiegów było powstanie koalicji, która odniosła pełne chwały zwycięstwo pod Lepanto w 1571. Była to już ostatnia zasługa ojca Borgiasza, który oddał ducha Panu Bogu w drodze powrotnej do Rzymu – w Ferrarze – mając sześćdziesiąt dwa lata.

Francisco Borja został beatyfikowany przez papieża Urbana VIII w 1624 roku, kanonizowany zaś przez Klemensa w roku 1670. W roku 1901 jego relikwie przeniesione zostały do jezuickiego kościoła w Madrycie. 

 

Kościół wspomina św. Franciszka Borgiasza 30 września.

FO

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 95 133 zł cel: 300 000 zł
32%
wybierz kwotę:
Wspieram