4 września 2019

Bołszowce – zapomniane Sanktuarium

(Sanktuarium Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Bołszowcach. FOT.: Marcin Więckowski)

Jasna Góra, Kalwaria Zebrzydowska, Licheń, Gietrzwałd, Bołszowce… Zaraz, zaraz? Bołszowce? A gdzie to jest? – zapytałoby wielu. Dlaczego wśród nazw największych polskich sanktuariów Maryjnych zawieruszyła się jedna, nikomu nic niemówiąca? Ale poprawnie zadane pytanie powinno brzmieć inaczej: Dlaczego ta nazwa nikomu nic nie mówi, choć nie tak dawno temu rozpoznawali ją prawie wszyscy?

 

Bołszowce to dziś niewielka miejscowość na zachodniej Ukrainie, licząca dwa tysiące mieszkańców. Nie dzieje się tu zbyt wiele; działa kilka sklepów, poczta i urząd gminy, bezrobocie sięga trzydziestu procent, a większość młodych ludzi wyjechała do Polski w poszukiwaniu lepszego życia. Wieś, jakich tysiące po tamtej stronie Buga. Co jest w niej takiego wyjątkowego?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama, gdy wyjdzie się na jedno ze wzgórz okalających miejscowość. Spod stacji przekaźnikowej rozpościera się widok na całe Bołszowce, zdominowany przez jedną budowlę. To ogromny kościół i przylegające do niego zabudowania klasztorne, pokryte jasnożółtym tynkiem. Masywna budowla wznosi się nad miejscowością już od prawie czterystu lat.

 

Założenie Sanktuarium w Bołszowcach wiąże się nierozerwalnie z postacią jego fundatora, hetmana polnego koronnego Marcina Kazanowskiego, wojewody podolskiego i kasztelana halickiego, który poświęcił sporą część swojego życia na udział w wojnach wszędzie tam, gdzie Rzeczpospolita go potrzebowała. Dowodził pułkiem w zwycięskiej bitwie pod Kłuszynem w 1610 r., ale dziesięć lat później był świadkiem rozgromu wojsk polsko-litewskich pod Cecorą. Gdy wydawało się już, że jego służba jest skończona, wykupił się z tureckiej niewoli. Wracając w rodzinne strony – według wersji przekazywanej w podaniach rodzinnych – Kazanowski odnalazł leżący w rzece obraz Matki Bożej. Uznał, że to ona uratowała mu życie, dlatego postanowił zbudować dla niej dom.

 

W 1624 r. hetman ufundował kościół pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Bołszowcach, 30 km od Stanisławowa. Prawdopodobnie osobisty upór ciężko chorego Kazanowskiego, który chciał zobaczyć gotową świątynię przed śmiercią, doprowadził do tego, że Sanktuarium budowano bardzo szybko, ale niestarannie. Wynikiem tego były wady konstrukcyjne widoczne do dnia dzisiejszego. Obok kościoła powstał klasztor karmelitów trzewiczkowych, którzy trzymali nad nim pieczę aż do połowy XX w.

 

Niełatwa historia Kresów nie oszczędzała Bołszowiec, dlatego kościół był niszczony kilkakrotnie w najazdach tatarskich, bitwach z Kozakami i podczas potopu szwedzkiego. Po pierwszej, wielkiej odbudowie Sanktuarium zostało konsekrowane przez arcybiskupa lwowskiego Jana Skarbka w 1725 r., a w 1777 r. jego następca, arcybiskup Wacław Hieronim Sierakowski koronował obraz Matki Bożej Bołszowieckiej.

 

FOT.: Marcin Więckowski

 

Odtąd całe Kresy obiegały wieści o uzdrowieniach, nawróceniach i innych Łaskach, które rozlewały się po świecie dzięki Bołszowcom i czczonemu tam wizerunkowi Matki Bożej. Sława tego miejsca stała się z czasem tak duża, że do niewielkiej wioski przyjeżdżali wierni z całej Korony, Litwy i Rusi. Pielgrzymki ze Lwowa i Stanisławowa wyruszały tam co roku, gromadząc tysiące ludzi. Bołszowce stały się duchowym centrum Małopolski Wschodniej i były dla Lwowa tym, czym dziś jest Kalwaria Zebrzydowska dla Krakowa, albo Kalwaria Pacławska dla Podkarpacia. Rozbiory Rzeczpospolitej tylko wzmocniły ten kult, bo Bołszowce stały się obiektem patriotycznej czci.

 

W czasie I wojny światowej kościół i klasztor poważnie ucierpiały w wyniku działań wojennych, a odbudowę ukończono zaledwie rok przed wybuchem kolejnej. Tym razem nadeszła zagłada. Pomiędzy 1939 a 1944 rokiem zginęło 60 proc. mieszkańców Bołszowiec. Żydów wybito w obozach zagłady, Polacy byli wywożeni na Sybir, mordowani przez Niemców i banderowców, a na Ukraińców hitlerowski okupant nasłał ekspedycję karną złożoną z byłych jeńców sowieckich przebranych w niemieckie mundury. Na koniec wszystkich uczyniono „szczęśliwymi obywatelami Kraju Rad”, a niepokornych Polaków wysiedlono na tzw. Ziemie Odzyskane, by nie przeszkadzali we wprowadzaniu nowych porządków. Katolicką parafię zamknięto, a kościół zamieniono w magazyn. Bołszowiczanie uratowali jednak cudowny obraz, wywożąc go aż do Gdańska.

 

Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę sytuacja zaczęła się zmieniać, ale bardzo powoli. Reaktywowano parafię, a w 2001 r. opiekę nad Sanktuarium przejęli franciszkanie. Do dziś trwa odbudowa kościoła, finansowana z budżetu polskiego Senatu i Ministerstwa Kultury. Co roku organizowane jest Franciszkańskie Spotkanie Młodych, na które znów zaczynają przybywać pielgrzymki ze Lwowa i innych okolicznych miast, z tym że teraz uczestniczą w nich głównie Ukraińcy.

 

FOT.: Marcin Więckowski

 

W tym roku FSM miał wyjątkową oprawę – 14 lipca w Sanktuarium umieszczono wierną kopię obrazu Matki Bożej Bołszowieckiej, którą po uroczystej procesji ulicami Bołszowiec poświęcił arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki. Po dziesięcioleciach błąkania się i upokorzenia, Maryja powróciła do miejsca, które tak bardzo ukochała.

 

Stało się to w momencie, kiedy pielgrzymi z ukraińskimi flagami weszli do kościoła zbudowanego przez Polaków, a na Mszy św. wybrzmiało Słowo Boże zarówno w polskiej, jak i ukraińskiej mowie. Stare przysłowie: „Zgoda buduje, a niezgoda rujnuje” tutaj, w Bołszowcach, nabiera dosłownego znaczenia.

 

 

Marcin Więckowski

  

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie