17 marca 2017

Kardynał Kasper i rozwodnicy, czyli triumf z tego świata

(fot.Fabio Frustaci / EIDON/MAXPPP/FORUM)

24 lata trwały zmagania o dopuszczenie rozwodników do Komunii świętej. W roku 1994 kard. Józef Ratzinger odrzucił propozycję kard. Waltera Kaspera przedstawioną rok wcześniej jako niekatolicką. W roku 2017 za przyzwoleniem Ojca Świętego niemiecki episkopat poszedł „własną drogą” i tę samą propozycję uczynił obowiązującą. Kasper czekał długo, ale w końcu się doczekał.


Adhortacja apostolska Familiaris consortio opublikowana w 1981 roku była poważnym ciosem dla kościelnych progresistów, zwłaszcza w tych krajach, które masowo traciły wiernych wskutek rozchodzenia się nauki moralnej Kościoła z wyobrażeniami społeczeństwa przeżartego liberalną rewolucją seksualną. Ojciec Święty jednoznacznie zakazał przystępowania do Stołu Pańskiego tym rozwodnikom, którzy nie żyliby w ponownym związku w czystości. Silne kontruderzenie modernistów przyszło w roku 1993. Trzech niemieckich biskupów – Walter Kasper, Oskar Saier i Karl Lehmann – przygotowało list postulujący zmianę nauczania kościelnego. Tekst odczytano we wszystkich parafiach w zarządzanych przez nich diecezjach, odpowiednio Rottenburgu-Stuttgarcie, Moguncji i Fryburgu. Propozycja biskupów zakładała w zasadzie to samo, o czym słyszymy dzisiaj. Zasadniczo rozwodnicy w nowych związkach nie żyjący w czystości mieliby być nadal wyłączeni od sakramentów, ale… poza pewnymi wypadkami. Takimi jak niesprawiedliwe porzucenie przez małżonka czy też sytuacja pełnego przekonania o niedającej się wprawdzie udowodnić, ale mimo wszystko subiektywnie zachodzącej nieważności małżeństwa. Długie rozważanie na forum internum, pokuta,  wreszcie dojrzała decyzja sumienia miały otwierać w takich przypadkach drzwi do Komunii świętej.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ratzinger nie pozwala

Odpowiedź Watykanu była szybka i wyraźna. Kongregacja Nauki Wiary kierowana przez kard. Józefa Ratzingera już w rok później wydała specjalny list poświęcony tylko tej kwestii. List sprzeciwił się rozwiązaniu zaproponowanemu przez niemieckich biskupów. Prefekt Kongregacji kard. Józef Ratzinger przypomniał, że choć taka „liberalna” droga była proponowana przez niektórych Ojców Kościoła i niekiedy była praktykowana, to nigdy nie uzyskała powszechnej zgody. Komunii dla rozwodników nie zaaprobowało Magisterium określające w wierności Pismu świętemu i Tradycji prawdziwy depozyt wiary. Ratzinger przypomniał słowa Jana Pawła II z Familiaris consortio: sytuacja rozwodników w nowym związku nie tylko obiektywnie zaprzecza unii Chrystusa i Kościoła. Dopuszczenie ich do Komunii świętej byłoby też wielkim zgorszeniem, siejąc wśród wiernych pomieszanie na temat kościelnej nauki o nierozerwalności małżeństwa.

„Struktura adhortacji [Familiaris consortio – red.] i ton jej słów dają jasno do zrozumienia, że praktyka, która przedstawiona jest jako wiążąca, nie może zostać zmodyfikowana ze względu na różne sytuacje. Wierni żyjący razem niczym mąż i żona z osobami innymi niż ich prawowici małżonkowie nie mogą otrzymywać Komunii świętej. Jeżeli uznaliby [jednak], że jest to możliwe, duszpasterze i spowiednicy, biorąc pod uwagę ciężką materię i dobro duchowe tych osób oraz powszechne dobro Kościoła, mają poważny obowiązek wskazania im, że taka ocena sumienia jawnie przeczy nauczaniu Kościoła” – pisała Kongregacja. Sprawa, wydawałoby się, została raz na zawsze rozstrzygnięta.

Pierwszeństwo Kościoła powszechnego nad Kościołem lokalnym

Propozycja trzech niemieckich biskupów wyrastała w dużej mierze z odmiennego rozumienia Kościoła. W 1992 roku Kongregacja Nauki Wiary w liście Communionis notio pouczyła, że istnieje historyczne i ontologiczne pierwszeństwo Kościoła powszechnego przed Kościołem lokalnym. Z tym Kasper nie chciał się zgodzić, wkrótce po publikacji listu wchodząc w polemikę z Ratzingerem. Odmienne rozumienie Kościoła Kasper przechował do dziś. Według Kaspera istnieje wprawdzie niepodważalne pierwszeństwo powszechnego Kościoła preegzystującego i eschatologicznego, ale już nie pierwszeństwo powszechnego Kościoła empirycznego, czyli ziemskiego. Relacja między powszechnym Kościołem ziemskim a Kościołami lokalnymi jest zdaniem Kaspera inna, niż uczy Kongregacja, polegająca jakoby na swoistej równości, w ujęciu Kaspera, powołującego się na myśl Henriego de Lubaca, jednoczesności występowania. Ta różnica ma daleko idącego konsekwencje. W ujęciu Kaspera to do Kościołów lokalnych należy rozstrzyganie wielu problemów, w których dotychczas wyrokował Rzym. „Jako biskup dużej diecezji obserwowałem, jak rodzi się i stale narasta rozdźwięk między normami ogłaszanymi w Rzymie dla Kościoła powszechnego, a potrzebami i praktykami naszego Kościoła lokalnego” – ubolewał Kasper na łamach jezuickiego magazynu America w 2001 roku. Ogólne reguły zalecane przez Rzym, skarżył się dalej, są niekiedy wprost szkodliwe wobec wysiłków podejmowanych przez biskupów miejsca. Przykładem choćby „kwestie etyczne, dyscyplina sakramentów i praktyka ekumeniczna”. „We wszystkim, co istotne, [Kościół ziemski – red.] musi zabiegać o jedność, dopuszczając jednak we wszystkim innym autonomię i różnorodność” – pisał Kasper po latach w podsumowującej jego rozumienie Kościoła pracy „Kościół katolicki. Istota, rzeczywistość posłannictwo”, w Niemczech wydanej w roku 2011, a w Polsce w 2014.

Papież Franciszek

Koncepcje Kaspera przez całe lata nie miały pożądanej przezeń siły przebicia. Kardynał Józef Ratzinger najpierw jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, później jako papież Benedykt XVI, był przeszkodą nie do pokonania. Postulatu dopuszczenia rozwodników w nowych związkach do Komunii świętej na gruncie swojego rozumienia Kościoła Kasper jednak nie porzucił. W swojej głośnej książce o miłosierdziu, wydanej w 2012 roku, postawił go ponownie, przeciwstawiając obowiązek miłosierdzia nakładany przez Boga nazbyt surowej jego zdaniem kościelnej dyscyplinie względem rozwodników. Wytrwały kardynał nie ustawał w przygotowywaniu gleby, jakby czekając na zmiany na tronie piotrowym. Doczekał się. Gdy Benedykt XVI ustąpił, a kolejnym papieżem wybrano kardynała Jorge Maria Bergoglio, warunki zdecydowanie się zmieniły.

Błyskawiczna kampania

Teraz wydarzenia następują szybko. Już na styczniowym konsystorzu w roku 2014 papież Franciszek poprosił Kaspera o wygłoszenie przemówienia na temat miłosierdzia, później przez Ojca Świętego, jak sam zapewniał, wnikliwie studiowanego. Mowa została wkrótce wydana drukiem, a jej tezy odegrały ważką rolę na odbywającym się w tym samym jeszcze roku nadzwyczajnym Synodzie Biskupów. Wokół zgromadzenia narastały skandale, frakcja liberalna wydawała się przeć naprzód nawet wbrew woli ojców synodalnych, wykorzystując do tego przewagę w strukturze kierowniczej synodu. W dokumencie podsumowującym obrady, Relatio post disceptationem, zawarto jednak tylko zalecenie „ostrożnego rozróżniania i towarzyszenia pełnego szacunku”.

Prawdziwy przełom nastąpił na kolejnym, zwyczajnym już synodzie w roku 2015. W relacji końcowej w sprawie rozwodników w nowych związkach w zasadzie dosłownie przyjęto propozycję grupy niemieckojęzycznej, która obradowała pod przemożnym wpływem Kaspera. Teoretycznie wszystko było w porządku. W kluczowej sprawie Synod zalecił po prostu: „Proces towarzyszenia i rozeznania kieruje tych wiernych do uświadomienia sobie swojej sytuacji przed Bogiem. Rozmowa z księdzem, na forum wewnętrznym, przyczynia się do tworzenia prawidłowej oceny tego, co utrudnia możliwość pełniejszego uczestnictwa w życiu Kościoła oraz kroków mogących jemu sprzyjać i je rozwijać”. Problem w tym, że w omawianiu sprawy rozwodników nie zwracano uwagi na nakaz zachowywania czystości podkreślonego przez Jana Pawła II w FC, choć samą adhortację Synod cytował. Ojciec Święty w adhortacji apostolskiej Amoris laetitia poszedł jeszcze krok dalej. Tekst główny adhortacji jest zasadniczo bardzo zbliżony do dokumentu Synodu, ale w jednym z przypisów sugeruje się wprost możliwość dopuszczenia rozwodników do Komunii świętej, znowu pomijając wymóg życia w czystości.

Dokument episkopatu Niemiec

Już w lutym 2015 roku w sposób bez mała radykalny wyciągając konsekwencje z kasperiańskiego rozumienia Kościoła, kardynał Reinhard Marx, przewodniczący episkopatu Niemiec, wypowiedział słynną deklarację: „Nie jesteśmy filią Rzymu”. Idąc tym tropem i budując na gruncie dziwnej furtki umieszczonej w Amoris laetitia 1. lutego 2017 roku episkopat Niemiec dopiął swego, realizując wyrażane od dziesięcioleci marzenie progresistów i samego Kaspera. W dokumencie uchwalonym przy „zakładanej” aprobacie wszystkich biskupów, episkopat pisze wprost, że duszpasterze i spowiednicy muszą akceptować osobistą decyzję sumienia rozwodnika w nowym związku, który chciałby przystępować do Komunii świętej. O wymogu czystości ani słowa. To prawdziwa rewolucja, bo choć już wcześniej w niektórych niemieckich diecezjach praktyka i tak była odmienna od doktryny, teraz wszystko ma dziać się za oficjalną zgodą biskupów powołujących się przy tym całkiem otwarcie na autorytet Ojca Świętego. Żaden niemiecki hierarcha nie zgłosił votum separatum. Zmiana została dokonana.

Protestuje wprawdzie prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał Gerhard Müller, w coraz to kolejnych wywiadach wzywając nienazwane konkretnie episkopaty do wierności Magisterium, ale te nie słuchają jego głosu. Papież nie odpowiada na dubia czterech kardynałów, Kongregacja Nauki Wiary nie wydaje żadnego dokumentu. Niemcy głośno rozpowiadają, że zrobili to, czego życzył sobie papież. Inni przejmują ich myślenie. Maltański arcybiskup Charles Scicluna klerykom, którzy mieliby odmienne rozumienie Amoris laetitia od liberalnego, pokazuje drzwi. Triumf Kaspera – ale triumf pozorny.

Znak sprzeciwu

Pozorny, bo nie można odnieść triumfu nad prawdą o małżeństwie, wyrażoną przez samego Jezusa Chrystusa i potwierdzaną w niezmiennym nauczaniu Kościoła katolickiego. Interpretacja Amoris laetitia wyrażona przez niemieckich biskupów na gruncie propozycji Kaspera jest w oczywisty sposób niezgodna z Magisterium. Na problem zakłamania katolickiego nauczania, w Niemczech czy innych krajach, w których biskupi pozwolili się ogarnąć błędnej ideologii kasperiańskiego „miłosierdzia”, zwraca uwagę wielu pasterzy Kościoła. To nie tylko czterech kardynałów – Walter Brandmüller, Raymond Leo Burke, Carlo Caffarra, Joachim Meisner. Ich prośbę do Ojca Świętego o jednoznacznie wyjaśnienie wątpliwych passusów Amoris laetitia poparli przecież liczni hierarchowie, by wymienić tylko kilku: kardynał Paul Cordes z Niemiec, kardynał Joeph Zen z Chin, kardynał George Pell z Australii, biskup Athanasius Schneider i inni biskupi Kazachstanu, biskupi polscy – bp Jan Wątroba i Józef Wróbel… Wiadomo też, że jeszcze przed publikacją papieskiej adhortacji do Ojca Świętego pisało aż 30 kardynałów, zwracając uwagę na zagrożenia związane z jej interpretacją. Wielu biskupów z całego świata, nawet jeśli nie przyłącza się głośno do prośby czterech kardynałów, wydaje dokumenty lub komentuje sprawę sporu wokół Amoris laetitia zdecydowanie podkreślając, że liberalna interpretacja dokumentu jest wykluczona; nazwisk ich wszystkich niepodobna wprost wymienić. To mocny znak sprzeciwu, którego nie da się zagłuszyć; to głos wierny nauczaniu Chrystusa niedający się zakrzyczeć obelgami i zarzutami o faryzeizm. Choć grono adherentów zmian pozostaje duże – część kardynałów i biskupów, nawet jeżeli nie wydaje żadnych wytycznych, otwarcie sprzyja liberalnej interpretacji adhortacji – to zgodnie ze słowami samego Pana nigdy nie zwyciężą naprawdę. Bramy piekielne nie zmogą Kościoła – fałszywa nauka nie może przykryć Ewangelii.

Pełzająca apostazja

Ta wyjątkowo trudna i groźna sytuacja podziału między biskupami może i musi znaleźć jakieś rozwiązanie. Czy czeka nas schizma? Biskup Schneider już w ubiegłym roku ostrzegał, że schizma jest faktem – nie formalna wprawdzie, ale ukryta. Pasterze deklarując jedność z Ojcem Świętym wkraczają tak naprawdę w stan zerwania z Piotrem, porzucając naukę Chrystusa. Musimy modlić się i mieć nadzieję, że papież Franciszek przerwie milczenie i jednoznacznie wyjaśni sprawę rozwodników, zatrzymując falę liberalnych głosów uzurpujących sobie prawo do zmiany nauczania Kościoła, choć w samej Amoris laetitia podkreśla się konieczność jej odczytywania zgodnie z Magisterium.  Jeżeli za tego pontyfikatu okazałoby się to niemożliwe, przyjdzie czekać na rozstrzygnięcie kolejnego następcy świętego Piotra.

Co jednak z episkopatami, które wykorzystując niejasność adhortacji uległy pokusie rozmycia wiary i zaczęły głosić błąd jako prawdę? W 1968 roku episkopat Niemiec opublikował głośną deklarację z Königstein, gdzie w ostrożny, ale jednak wystarczająco czytelny sposób sugerowano możliwość stosowania sztucznej antykoncepcji wbrew jednoznacznej nauce Kościoła. Deklaracja nie została nigdy skorygowana, ale spustoszenie, jakie wywołała wśród wiernych, poznajemy po jej owocach. Setki tysięcy katolików odpływa co rok z Kościoła, który przestał głosić nauczanie, na coraz to kolejnych polach poddając się duchowi czasu. To widać gołym okiem: tam, gdzie biskupi fałszują naukę Chrystusa, Kościół zanika. Dopuszczeniem rozwodników do Komunii świętej Niemcy poszli po prostu krok dalej na drodze do milczącej apostazji. Można spodziewać się, że inaczej nie będzie w innych miejscach, gdzie odchodzi się od zdrowej nauki.

Kasper odniósł triumf, ale jest to triumf z tego świata. Kościół Chrystusa, wstrząsany herezjami od samego początku istnienia, musi przetrwać nowy napór modernizmu tak, jak przetrwał wszystkie dotychczasowe kryzysy. O ile w czasach starożytnych czy w okresie reformacji heretycy formalnie dzielili Kościół, tworząc własne struktury niezależne od Piotra, dziś skutki fałszowania nauki będą chyba inne. To po prostu stopniowa utrata wiary, samolikwidacja. Kościół Chrystusa wszakże przetrwa – być może mniej liczny, ale głoszący zdrową naukę w wierności Panu. Naszą rolą pozostaje sprzeciwiać się progresistom bez względu na cenę, modląc się o dar mądrości Ducha świętego dla Piotra i duszpasterzy, z radością głosząc niezakłamaną Ewangelię. Reszta jest w rękach Pana – On zapyta na Sądzie Ostatecznym, kto kłaniał się Bogu, a kto ulegał duchowi czasu.  Co odpowiedzą mu ci, którzy rozwadniają prawdę o małżeństwie?

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie