5 czerwca 2020

„Z zewnątrz zieloni w środku czerwoni”. Radykalna lewica nie odpuszcza

(Fot. Andrzej Hulimka/ Forum)

Według upowszechnianych w pewnych środowiskach analiz neomarksizm, radykalny ekologizm i skrajna lewica nie stanowią żadnego zagrożenia. Przeciwnie – uznaje się je za straszaka istniejącego jedynie w umysłach prawicowców. Tymczasem w Polsce czerwono-zielona lewica odsłania swe prawdziwe – totalitarne oblicze. Destabilizacja Stanów Zjednoczonych pokazuje, że nie wolno tego zagrożenia lekceważyć.

 

Według raportu Fundacji Batorego problem neomarksizmu w Polsce nie istnieje poza głowami teoretyków z prawej flanki sceny politycznej. Jak twierdzi Anna Mierzyńska w komentującym wyniki raportu artykule na OKO.Press „neomarksizm to ideologiczny konstrukt, stworzony i wykorzystywany przez środowiska prawicowe do oskarżania osób o innych poglądach o tajne wprowadzanie marksistowskiej ideologii. W Polsce funkcjonuje on pod różnymi nazwami: marksizm kulturowy, neokomunizm, antykultura, wojna kulturowa czy cywilizacyjna. Za granicą przede wszystkim jako cultural marxism”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Anna Mierzyńska omawia także powoływanie się przez polską prawicę na zagrożenie ze strony ekologizmu. „Ostatnio do marksistowskiego worka dodano jeszcze rewolucję ekologiczną. Okazało się nagle, że tradycyjny polski sposób życia ma zostać zniszczony przez nowe zagrożenie – ekologizm. Albo psuedoekologię czy ekoterroryzm, bo wszystkie te nazwy są używane”.

 

Z raportu Fundacji Batorego i opisującego go artykułu zamieszczonego na OKO.Press wynika, że zarówno neomarksizm, jak i ekologizm stanowią zagrożenia wydumane i nieistniejące w rzeczywistości. Potępianie ideologii neomarksizmu i ekologizmu samo jawi się jako ideologia, tworzenie wroga na siłę, kukły, którą należy zniszczyć. Czy zatem neomarksizm i związany z nim radykalny ekologizm rzeczywiście nie istnieją? Czy rzeczywiście stanowią zagrożenie wydumane i nieistniejące? Spójrzmy na przykłady.

 

Jaś Kapela i ekobiedyzm

„Krytyka Polityczna” to pismo radykalnie lewicowe, a Jaś Kapela często pojawia się na jego łamach. W swym artykule dość przychylnie powołuje się na raport fińskich ekspertów wzywających do radykalnej transformacji stylu życia. To sztandarowy przykład czerwono-zielonego koktajlu Mołotowa. Cel: nowa zielona przyszłość. Środek: dowalenie burżujom.

 

Zacytujmy samego Jasia Kapelę. Na łamach „Krytyki Politycznej” pyta on „jak musimy zmienić swój styl życia, aby nie spalić jedynej planety, jaką mamy?”. I odpowiada równie szybko „błyskawicznie i drastycznie” [Krytyka Polityczna].

 

Publicysta powołuje się na raport fińskich „ekspertów”, takich jak: Michael Lettenmeier, Lewis Akenji, Ryu Koide, Aryanie Amellina, Viivi Toivio z organizacji Sitra [sitra.fi]. Opublikowany w 2019 roku tekst wzywa do drastycznej transformacji stylu życia w celu zachowania temperatury nie wyższej niż 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z erą przedprzemysłową. Jaś Kapela wskazuje wprawdzie z jednej strony, że w Polsce przydałby się odrębny raport, z drugiej jednak strony twierdzi, że „ślad węglowy statystycznego Fina jest całkiem zbliżony do tego, jaki mają przeciętna Polka czy Polak, więc prezentowane dane w znacznym stopniu pasują również do naszego kraju”.

 

Fińscy „eksperci”, których poglądy dość aprobatywnie omawia Jaś Kapela, mają kilka pomysłów. Pierwszy z nich to zmiana diety. Oczywiście na wegańską. „Przejście na dietę wegańską może zmniejszyć nasze osobiste emisje o ponad tonę CO2 rocznie, a jeśli dodamy do tego redukcję ilości spożywanych słodkości i alkoholu plus kupowanie lokalnych produktów, to możemy dzięki temu osiągnąć 1,5 tony emitowanych gazów mniej” – zauważa Jaś Kapela.

 

Ponadto trzeba zabrać się za burżujów posiadających więcej niż jedno mieszkanie. Ten postulat Akcji Socjalistycznej znajduje pełne poparcie Jasia Kapeli. Sęk w tym, że posiadaczami dwóch mieszkań mogą być na przykład starsi ludzie, a wynajem głównym źródłem ich utrzymania. Czy wprowadzi się jakieś wyjątki? Nic takiego autor tekstu „Krytyki Politycznej” o tym nie mnie sugeruje. Zresztą ograniczenie do jednego mieszkania to też jedynie półśrodek. Docelowo – przekonuje Jaś Kapela – warto „może nawet znieść własność prywatną powyżej 15 metrów kwadratowych mieszkania na osobę”.

 

Ale lewicy nie wystarczy zabranie się za mięsożerców i mieszkaniowych obszarników. Dowiadujemy się bowiem, że pilnie trzeba też wdrożyć zmiany w transporcie. „Duży potencjał do zmiany niesie też mobilność. Gdybyśmy wszyscy przerzucili się na transport publiczny i niesamochodowy, moglibyśmy zredukować nasze osobiste emisje o ponad 1,5 tony CO2 rocznie. Niestety z raportu wynika, że nie ma nic gorszego dla klimatu niż przejazdy prywatnymi samochodami, więc docelowo należałoby je praktycznie zlikwidować”.

 

Świat, w którym jeżdżenie samochodem to przestępstwo, naprawdę stanowi cel Jasia Kapeli i jemu podobnych. Zapamiętajmy to, choć na razie lewicowy publicysta łaskawie proponuje pewne połowiczne rozwiązania. „Prawdę mówiąc, nieustająco mnie dziwi, że w czteroosobowych samochodach jeżdżących po mieście przeważnie siedzi tylko kierowca. Jest to absurdalne marnotrawstwo i zbrodnia, więc jeśli propozycja zniesienia prywatnej własności samochodów wydaje się na razie zbyt radykalna, to może chociaż zakażemy jeżdżenia samochodom, w których nie ma przynajmniej dwóch osób”.

 

Zakazy, regulacje, ograniczenia. Wszystko w imię jakichś przewidywań ekspertów, które niekoniecznie okazują się prawdziwe (na przykład nie były takowymi przewidywania Klubu Rzymskiego). Lewica chce regulować życie i potrzebuje do tego straszaka. Czy nadal można utrzymywać, że neomarksizm i ekologizm nie istnieją?

 

Czytajmy dalej.

„Co jeszcze możemy zrobić? Niestety kolejne postulaty (Finów red.) są tylko bardziej okrutne. Przede wszystkim musimy oszczędzać ciepłą wodę i zmniejszyć w naszych mieszkaniach o jakieś dwa stopnie. Mówiąc o oszczędzaniu ciepłej wody, nie sposób nie zauważyć, że nie wystarczą krótsze prysznice i rzadsze kąpiele. Choć autorzy raportu tego nie precyzują, jeśli zmiany mają być odczuwalne dla atmosfery, w bliskiej przyszłości ciepłe prysznice powinny przysługiwać nam nie częściej niż raz w tygodniu, a ciepłe kąpiele ewentualnie raz w miesiącu”.

 

Oto wspaniałe nowe jutro stanowiące zwieńczenie lewicowych pomysłów. Jaś Kapela namawia do opracowania podobnego raportu dla Polski „bo jednak nasza sytuacja jest trochę inna niż Finlandii czy Japonii”. Czy zatem postulaty zmian okażą się u nas łagodniejsze? Niestety niekoniecznie. Albo w niewielkim stopniu. „Pewnie część z was podejrzewała, że kiedyś dojdzie do tego, że będziemy musieli drastycznie zmienić swój styl życia, ale może nie spodziewaliście się, że stanie się to tak szybko. Prawda jest jednak taka, że nie możemy dłużej czekać. Zacząć wdrażać zmiany w swoim życiu i naszym wspólnym systemie energetycznym powinniśmy nie dziś, ale wczoraj” – wzywa publicysta. Co czeka na osoby, które nie zechcą się dostosować? Lewicowiec postuluje mandaty nakładane przez „Ministerstwo Klimatu” (sic!).

 

Co się dzieje w Warszawie?

Czyżby opisywane ekscentryczne pomysły stanowiły li tylko pojedynczy wyskok w niszowym piśmie? Po pierwsze – nie takim niszowym. Po drugie – neomarksizm i ekologizm nie ograniczają się do publicystyki, lecz szykują się do działań „terenowych”. W dodatku podobno finansowych z publicznych pieniędzy. Jak bowiem twierdzi Damian Nawrocki na portalu zyciestolicy.com.pl „Ratusz przeznaczył 3,6 mln złotych na instytucję kultury szkolącą anarchistów z taktyki miejskiej/ulicznej gimnastyki!”.  Warszawski portal podaje opisy zajęć ze Społecznej Szkoły Antykapitalizmu „własność prywatna to kradzież. Własność wspólna to bogactwo”, „Taktyki miejskie/uliczna gimnastyka, czyli techniki działania grupowego”, „My jesteśmy kryzysem (Kapitału)” – to nie historyczne zapiski ze szkoleń bolszewików. To opis zajęć jakie miały miejsce w ramach Społecznej Szkoły Antykapitalizmu organizowanej przez Biennale Warszawa (formalnie instytucja kultury). Wszystko za miejskie pieniądze. Dodatkowo część szkoleń miała charakter zamknięty”.

 

„Czy instytucja kultury finansowana ze środków publicznych powinna zajmować się taką działalnością? A może chodzi o wyszkolenie zorganizowanych bojówek do protestów i starć z policją, celem destabilizacji państwa i przeprowadzania akcji podobnych do tych jakie miały miejsce pod Sejmem?” – pyta Nawrocki.

 

O tym, że takie zamieszki to nie jedynie teoretyczna możliwość czy prawicowy straszak świadczy przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie doszło do paraliżu całego państwa. Policyjna zbrodnia stała się pretekstem nie tylko do pokojowych protestów, ale i – a może przede wszystkim – rozruchów paraliżujących cały kraj. Te, wraz z trwającą pandemią, prowadzą do niemal całkowitej destabilizacji kraju, a istnieją podejrzenia, że stoją za nimi lewicowi radykałowie.

 

Radykalny ekologizm, neomarksizm czy szerzej radykalna lewica to zatem realne zagrożenia, a nie prawicowy straszak, jak chcieliby je przedstawiać w nowej odsłonie swej sprzecznej z prawdą narracji przedstawiciele tej samej, choć czasami bardziej ugrzecznionej, lewicy.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie